7 stycznia odbył się w Mareckim Ośrodku Kultury wernisaż prac Krzysztofa Lubowieckiego, artysty zamieszkałego w Danii. Urodzony w 1949 r. W Markach-Strudze,Lubowiecki wyjechał w 1969 r. do Danii; ukończył tam Wydział Architektury Akademii Sztuk Pięknych.
– Został pan architektem?
– Zostałem artystą. W Polsce uczelnie wyższe kształcą architektów inżynierów, w Danii architekt jest artystą, który tworzy dzieło. Ma inżynierów do policzenia miar.
– Studiował Pan w gorącym okresie, po 1968 r…
– W 1972 r. Wszyscy studenci kochali komunizm. Ja jeden nie.
– Jak wyglądało Pańskie życie potem?
– Zostałem architektem w urzędzie, wydawałem decyzje dotyczące zagospodarowania przestrzeni miejskiej – tu przesunąć próg o pół metra, tam o metr. Wytrzymałem 5 lat. A to były bardzo dobre zarobki. Ale nie dało się już wytrzymać. Wyjeżdżałem, byłem jako architekt w Grecji, Czeczenii.
– Porzucił Pan tak wysokie zarobki?
– Na moją decyzję nie miały już wpływu zarobki. Ujmijmy to tak: jest urząd, w urzędzie kierownik, i ten kierownik ustawia urząd tak, jak sobie życzy. Trzeba się dostosować.
Kobietom chyba jest łatwiej – artysta wzdycha.
W jakiś sposób łatwiej się dostosowują psychicznie.
– Czy te urzędnicze przeżycia wywarły wpływ na Pańską twórczość?
O tak. Widzi Pan w różnych miejscach centralnie umieszczoną postać, takiego kierownika, centrum świata. Inne osoby są mu poddane, całkowicie.
– Został Pan Duńczykiem?
Nie. W żaden sposób, chociaż mówię po duńsku jak Duńczyk. Przede wszystkim jestem człowiekiem wierzącym, a dla Duńczyków to tak, jakbym ogłosił, że jestem fundamentalistą, dosłownie talibanem.
– Coś Pan zrobił, aby Pana tak nazywali?
– Wyrzeźbiłem krzyż, 3-metrowy, z drzewa lipowego, przed kościołem, w Maribo. Wystarczy. Teraz w Danii wszyscy musza być „modern”, nowocześni. Cała sztuka jest w jakimś obłędzie.
– Co znalazł Pan na wyjazdach?
– Inną atmosferę, inne problemy. W Kosowie. Dostałem 500 000 dolarów, budowałem 3 szkoły. Wieczorami malowałem. W Czeczenii. 200 tyś ludzi mieszkających w namiotach, nie takich zwykłych, ale specjalnych, mieszkalnych. Niesamowite. W Gruzji – brak kultury. Starożytne państwo i zupełnie zsowietyzowane, pusta przestrzeń.
– Co będzie pan robił teraz?
– To się okaże. Na emeryturę wrócę do Polski, to na pewno.