Janusz Piechociński
Co jak co, ale Zyta Gilowska w myśl porzekadła „jak Kuba Bogu ….” z nawiązką oddaje Kazimierzowi YES, YES, YES. Marcinkiewicz zapomniał starą prawdę, że Kobieta pamiętliwą bywa i nie zapomni upokorzenia szybkiego zdymisjonowania. Pamiętamy przecież, jak to jeszcze premier Marcinkiewicz szybko, pod potrzeby opinii publicznej wyrzucił minister finansów z rządu, by po chwili, jak okazało się, że opinia publiczna raczej współczuje pomówionej, sugerować
możliwość Jej powrotu do Rady Ministrów. Nie miał okazji jednak już tej propozycji podtrzymać, bo wolą Szefa skierowany został na odcinek samorządowy i miał ratować warszawski ratusz dla PIS. Kolejny raz naraził się Pani Profesor, kiedy w swoich ambicjach widział się po przegranych
wyborach w Rządzie Jarosława Kaczyńskiego nie tylko na funkcji ministra gospodarki, ale też i wicepremiera koordynującego politykę gospodarczą. Postawił tym Szefa w trudnej sytuacji wyboru mniejszego zła: wybrać lidera klasyfikacji na najcieplejszy polityczny uśmiech, czy też postawić na Panią Zytę i kolejny raz zrobić na złość Platformie Obywatelskiej. Wybór Kaczyńskiego znamy. Upokorzony Marcinkiewicz rzucony został tym razem na bankowy front do PKO BP na dodatkowy dokształt w charakterze doradcy. Rozpisano konkurs na prezesa i do niego ma skutecznie się przygotować Pan Kazimierz, choć jak pokazuje droga Skrzypka w nowej, politycznej od ponad roku, rzeczywistości z prowizorki, którą zawsze bywa pełnienie obowiązków można, jak ma się polityczne plecy, dojść na sam bankowy szczyt. Może plecy Marcinkiewicza nie są aż tak mocne w PIS, jak nam się do niedawna wydawało, bo wypowiedź Gilowskiej pokazuje, że już w politycznych kręgach władzy można sobie pozwolić na kwestionowanie pozycji i umiejętności byłego premiera. Jak się dostanie takie ciosy w krótkim czasie, jak Marcinkiewicz, to i nie dziwota, że Jego drzewo się mocno pochyliło, a na pochyłe nie tylko kozy jak widać ochoczo skaczą.
janusz@piechocinski.pl