Szymon Plasota
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i wypadałoby napisać coś pogodnego, może nawet ciekawego. Niestety zastanawiając się nad tematem tego sympatycznego felietonu ciężko mi się skupić nad tym, co w tym okresie powinno mnie cieszyć. Może to, że już od jakiegoś czasu z wystaw sklepowych jesteśmy bombardowani choinkami, stroikami, Mikołajami i całym tym marketingowo krypto świątecznym badziewiem wprawiającym nas w sielski nastrój podczas radosnego wydawania pieniędzy? Chyba nie, bo skąd je wziąć? A może powinno mnie cieszyć to, że zaraz po świętach na emeryturę odejdą kolejni ludzie, którym zakłady pracy obniżyły obiecane nagrody? Też nie. Również nie cieszą mnie artykuły w gazetach dotyczące zapobiegania przemocy w rodzinie, gdy tymczasem byłem świadkiem pełnej ignorancji i braku wyobraźni akcji policji, która w konsekwencji mogła zakończyć się tragedią. Bo jak można zostawić matkę z dzieckiem same w domu, kiedy w ich stronę były kierowane groźby oprawcy? Ale takie mamy już prawo – ono też mnie nie cieszy. Może ciągłe obniżanie zarobków pracowników? Nie mówiąc już o traktowaniu studentów, którzy za marne pieniądze pracują w pocie czoła, często w nieludzkich warunkach, by zarobić na dojazdy do szkoły, czy same studia. Ale oni są jeszcze młodzi, poradzą sobie, chyba, że wcześniej umrą z głodu, ale to już selekcja prawie-naturalna, więc wszystko jest w porządku. Mimo tego, wcale nie czuję się z tą świadomością lepiej. Być może radością powinna mnie napełnić służba zdrowia? Jak wiemy, wszyscy mamy do niej dostęp – ludzie bogaci i wpływowi – o każdej porze dnia i nocy, a do tego w luksusowych warunkach, natomiast ludzie biedni – skutecznie i satysfakcjonująco jedynie w telenoweli „Na dobre i na złe”. Mimo popularności serialu, to też nie sprawia mi radości. Nie cieszą mnie też rumiane, niczym pączki, uśmiechnięte twarze polityków, którzy z tylko im znanych powodów zachowują przed kamerami wieczną pogodę ducha, wzajemnie kopiąc pod sobą dołki, tworzą niesamowity spektakl, który mógłby być dobrym źródłem nowego nurtu gier komputerowych political gore. Oczywiście ku uciesze tłumu żądnego wina i igrzysk. Co z tego, że wszystko płonie za ich plecami – przynajmniej jest ciepło i są fajerwerki serwowane przez media, jak te o piekarzu, co za dobre serce, stracił swój dorobek życia. Bo bycie dobrym człowiekiem w naszym kraju nie popłaca – to też mnie nie cieszy.
Czy zatem święta, po podsumowaniu tego roku, mają zamienić się w żałobę? Na szczęście nie do końca. Zawsze pozostaje nadzieja na wielką przemianę dusz, której najlepszy wyraz dał Karol Dickens w opowiadaniu „Opowieść Wigilijna”, które powinno być obowiązkowym prezentem pod choinkę dla każdego człowieka. To tak niewiele kosztuje.