Hospicjum nie byłoby tym samym miejscem gdyby nie wolontariusze. O trudnym początku pracy wolontariusza oraz specyficznej atmosferze, jaka panuje w hospicjum, mówi Natalia Radomska.
– Co skłoniło Cię do podjęcia się tak trudnego zadania, jakim jest bycie wolontariuszem w hospicjum?
– W sumie zawsze chciałam zostać wolontariuszem. Po prostu chciałam pomagać ludziom, lubię to robić. Dlatego też postanowiłam zostać wolontariuszem w Hospicjum Opatrzności Bożej.
– Od jak dawna jesteś wolontariuszem?
– W sumie to dosyć krótko. Wolontariuszem jestem raptem trzy miesiące. Co prawda już w gimnazjum chciałam się podjąć tego zadania, ale niestety z pewnych względów nie mogłam. Później w liceum było sporo nauki, nie było czasu na dodatkowe zajęcia. Po maturze, kiedy było sporo wolnego czasu, postanowiłam spełnić swoje marzenie i tak od lipca tego roku jestem wolontariuszem.
– Czy zmieniło się twoje podejście do tego miejsca? Jeśli tak to w jaki sposób?
– Tak, na pewno tak. Na początku myślałam, że to dosyć ponure miejsce. Myślałam, że przebywają tam tylko starzy ludzie, którzy czekają na swoją śmierć. Myślałam, że zadaniem wolontariusza jest próba zapewnienia wszelkiej potrzebnej im pomocy. Teraz postrzegam to miejsce z innej perspektywy, w końcu w jakimś sensie jestem przynależna do niego. Bardziej przypomina to formę zależności, staramy się im pomoc w tych trudnych momentach, ale myślę, że tak naprawdę to wolontariusze więcej zyskują niż osoby, którym pomagamy. Ci ludzie mają naprawdę ciekawą historię, posiadają naprawdę dużą wiedzę gromadzoną przez lata swego życia, którą się z nami dzielą.
– Praca wolontariusza niejednokrotnie bywa ciężka a mimo to nie jest odpłatna. Co więc jest w tym takiego, że pomimo tych trudów nadal z chęcią idziesz do hospicjum?
– W pewnym sensie tam panuje fantastyczna atmosfera. Nie traktuje tego miejsca jako pracy, po prostu lubię tam przebywać. Moment kiedy wchodzi się na oddział i widzi się te znajome twarze, a ludzie pytają się co u mnie słychać, jak się miewam, to naprawdę jest bardzo miłe. Nie chodzę tam do pracy, tylko pomóc moim znajomym.
– Jak sobie radzisz z sytuacjami, kiedy jednego dnia rozmawiałaś z kimś, a na nazajutrz tej osoby już nie ma?
– Może ujmę to tak, z takimi sytuacjami nie można sobie poradzić, aczkolwiek jestem cały czas przygotowana na to, że może to nastąpić w każdej chwili. W końcu przecież z tego powodu tam też są. Ciężko jest kiedy umiera osoba, z którą zdążyłeś się już związać. Ułatwia mi pogodzenie z tym faktem myśl, że mogłam im ulżyć w cierpieniu, pomóc w jakiś sposób.
– Jaka w hospicjum panuje atmosfera? Czy do hospicjum faktycznie pasuje stereotyp ponurego miejsca, a może jest inaczej?
– Kompletnie się nie zgadzam z takim określeniem. Co prawda zdążają się ponure sytuacje, ale tak naprawdę, choć może trudno w to uwierzyć, tam panuje kompletnie inny nastrój. Ludzie, którzy tam przebywają pogodzili się już ze swoją sytuacja, co prawda nie wszyscy, ale większość rozumie, w jakim znajdują się położeniu i cieszą się, że nie są opuszczeni w tym momencie, sprawia im to ogromną radość.
– Jak wyglądała twoja praca na początku, przyzwyczajenie się do tego miejsca sprawiało ci problem?
– Na początku jak tam weszłam, to trochę byłam przestraszona, po prostu nie wiedziałam czego będzie się ode mnie oczekiwać, czy będę w stanie sprostać postawionym przede mną zadaniom. Bałam się tego czy ja jako młoda osoba będę w stanie nawiązać kontakt z tymi osobami. Nie wiedziałam czy będę miała o czym rozmawiać z tymi ludźmi. Z czasem ta niepewność przeminęła.Ułatwił to fakt, że są to życzliwi i otwarci ludzie.
– Według ciebie, do pracy w hospicjum nadaje się każdy, czy jednak trzeba spełniać jakieś kryteria?
– Na pewno choleryk by się w tej pracy nie sprawdził. Trzeba być człowiekiem wyrozumiałym, potrafiącym słuchać i rozmawiać, cierpliwym i odpowiedzialnym. Przede wszystkim trzeba chcieć pomóc innym. Taka osoba na pewno by poradziła sobie z tym zadaniem. Ale nawet jeśli ktoś nie posiada wszystkich tych cech a mimo to ma ogromną chęć pomocy drugiemu człowiekowi, to na pewno by znalazł dla siebie jakieś miejsce. Może akurat nie w hospicjum, ale przecież jest wiele innych możliwości, aby pomóc drugiemu człowiekowi, a jeśli ktoś chce to robić, to na pewno coś znajdzie.
– Na zakończenie chciałem się zapytać, co dała ci praca wolontariusza, czy zmieniła twój sposób patrzenia na świat?
– Na pewno zmieniło się moje podejście do śmierci, podejście do hospicjum, do tematu wolontariatu. Mam już trochę inne spojrzenie na te sprawy. Zmieniło się również moje podejście do samej siebie, do moich problemów. Kiedyś uważałam je za naprawdę wielkie, a teraz, kiedy zobaczyłam czym tak naprawdę jest problem, to myślę, że moje, jeszcze niedawno wielkie kłopoty, są teraz takie malutkie.
Rozmawiał Rafał Skonieczny