Adam Łossan
Wybory samorządowe już za moment. Przyniosą emocje niektórych, obojętność innych. Potem już tylko komentarze publiczności, a na szczęśliwych wybrańców czeka realizacja wyborczych obietnic
i zapowiedzianego programu.
A z tym może być różnie i to nie ze złej woli, lenistwa czy braku osobistych umiejętności lecz z prozaicznego powodu braku możliwości porozumienia się wybranego w bezpośrednich wyborach wójta czy burmistrza, pochodzącego z określonej wyraziście opcji, ze stanowiącymi większość w radzie nowo wybranymi radnymi reprezentującymi opcję akurat mu przeciwną lub nawet wrogą. I wtedy zaczynają się tzw. schody: zamiast obopólnego dążenia do rozwoju gminy na bazie zaakceptowanych przecież przez wyborców programów – nie prowadzące do niczego jałowe kłótnie i przepychanki.
W efekcie tracą na tym wszyscy, a najbardziej cierpi sama gmina, której rozwój siłą rzeczy jest w stosunku do innych opóźniony. Takie sytuacje silnego konfliktu większości radnych z burmistrzem czy wójtem miały już miejsce w obecnej kadencji samorządu w wielu gminach, w tym również i w naszym powiecie, z jedynie możliwym w takiej sytuacji skutkiem – zakłóceniami w rozwoju i niewykorzystywaniem potencjału. Trzeba więc postawić pytanie – jak temu zapobiec?
Jedną z przyczyn takiej sytuacji jest ogólna niewiedza społeczeństwa na temat zasad podejmowania decyzji przez lokalny samorząd. Powszechnie uważa się, że gminą samodzielnie rządzi wójt czy burmistrz, bo to
z jego nazwiskiem wiążą się wszelkie wychodzące z urzędu gminy dokumenty. Jest to oczywiście prawda, bo to tylko on podejmuje wszelkie tzw. władcze decyzje i rządzi na co dzień, ale ma on też na swej drodze skuteczne blokady i ograniczenia. Nie może sam sobie ustalać żadnych zadań do wykonania i nie ma swobody finansowej. To wyłącznie gminni radni określają mu w uchwale budżetowej te zadania i przydzielają środki finansowe niezbędne do ich realizacji. A od dawien dawna wiadomo, że tak naprawdę panem jest ten, kto trzyma w garści pieniądze, czyli w tym przypadku – rada gminy, w której wszelkie rozstrzygnięcia zapadają większością głosów. Wójt, aby sprawnie rządzić, musi mieć tę większość po swojej stronie, a mniejszościowa opozycja ma wówczas do spełnienia ważną społecznie rolę kontrolera i recenzenta jego poczynań. Taki układ jest korzystny dla gminy.
Niestety często bywa inaczej. Brak wystarczającej wiedzy o tych zależnościach powoduje, że wyborcy nie zastanawiając się potrafią oddać swoje głosy na preferowanego przez siebie kandydata na wójta czy burmistrza i równolegle – na kandydatów na radnych z obozu mu wrogiego. I nieszczęście dla gminy gotowe – pojawia się trwała niemożność współpracy pomiędzy obydwoma organami lokalnego samorządu, bo stawiają one przed sobą sprzeczne nieraz i nawzajem się wykluczające cele lub większość radnych, nie bacząc na interes gminy, po prostu nie chce aby burmistrzowi się powiodło.
Wydaje się, że można temu próbować zapobiec: niech każdy kandydat na wójta czy burmistrza podczas swojej kampanii wyborczej usilnie apeluje do ogółu wyborców aby, o ile aprobują jego osobę i program wyborczy, zechcieli oddać swoje głosy nie tylko na niego ale również i na kandydatów do rady z jego komitetu wyborczego, którzy, pomogą mu ten program zrealizować, bo się pod nim podpisują i w pełni go aprobują. I wtedy można oczekiwać szybkiego rozwoju.