Rozpoczął się nowy sezon pierwszej ligi. W swoim inauguracyjnym występie Dolcan gościł na stadionie Stali Stalowej Woli. Inauguracja dla podopiecznych Marcina Sasala wypadła nad wyraz okazale ? ząbkowianie rozgromili gospodarzy.W sobotę o 17:00 rozpoczął się pierwszy w sezonie 2009/10 mecz Dolcanu Ząbki, w którym przyszło mu się zmierzyć z zespołem ze Stalowej Woli. Na to spotkanie zespoły wybiegły w następującym składach. Dolcan: Rafał Misztal, Robert Stawicki, Marcin Hirsz, Mariusz Unierzyski, Marcin Korkuć, Bartosz Hinc, Piotr Kosiorowski, Grzegorz Lech, Sebastian Ziajka, Maciej Tataj oraz Benjamin Imeh. Stal Stalowa Wola: Tomasz Wietecha, Sławomir Wieprzeć, Jacek Maciorowski, Piotr Szymiczek, Krystian Lebioda, Krzysztof Trela, Adam Łagiewka, Longinus Uwakwe, Paweł Olszewski, Abel Salami i Ihor Michalewskyj.
Wkrótce po tym jak na stadionie rozległ się pierwszy gwizdek, kibice Dolcanu mogli odpowiedzieć sobie na nurtujące ich pytanie, jak będzie wyglądała gra zespołu w tym sezonie, po tym jak klub z Ząbek opuściło kilku ważnych zawodników. Raptem po kwadransie gry bramkarz gospodarzy musiał wyciągać piłkę z siatki po strzale nowego nabytku Dolcanu Grzegorza Lecha, który posłał futbolówkę z 17 metra na długi słupek, czego Wietacha nie był w stanie obronić. Po tej bramce ząbkowianie cofnęli się do obrony wypatrując swojej kolejnej szansy na podwyższenie wyniku w kontrach. Gospodarze próbowali odrobić stratę. Rafała Misztala kolejno próbowali pokonać Ihor Mihałewskyj, Paweł Olszewski i Adam Łągiewka. Założenia taktyczne trenera Marcina Sasala przyniosły owoce w 31 min, kiedy to po dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłkę do bramki wpakował uderzeniem głową Maciej Tataj.
Taki wynik utrzymał się do przerwy, w między czasie sędzia ukarał żółtymi kartkami Szymiczka, Wieprzęcia, Michałewskyja oraz Stawickiego. W drugiej połowie gra gospodarzy zupełnie siadła, nie przeprowadzili praktycznie żadnej naprawdę groźnej sytuacji, a Dolcan stale wykonywał plan działania na to spotkanie. W 57 minucie na listę strzelców wpisał się Nigeryjczyk Imeh strzałem z linii pola karnego. Po niespełna piętnastu minutach do swojego rachunku bramkę powtórnie dopisał Tataj, dając Dolcanowi wysokie prowadzenie 4-0, Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 4-1, gdyż w końcowych sekundach meczu honorową bramkę dla gospodarzy po stałym fragmencie gry zdobył rezerwowy Jurij Michalczuk, który w 47 min zmienił Wasilewskiego.
W taki oto sposób Dolcan zdeklasował swoich rywali, co dało mu jak na razie miejsce lidera w lidze. Z wysokiej wygranej swojego zespołu niezmiernie zadowolony był trener Marcin Sasal, który podkreślał fakt że niewielu na tym terenie wygrywa tak wysoko. -Udała nam się inauguracja, ponieważ nie każdy potrafi wygrać 4:1 na „Stalówce”. Nam się to udało, ale z przebiegu spotkania zasłużyliśmy na to. Mieliśmy kilka ciekawych akcji. Mam trochę pretensji do swoich zawodników, że straciliśmy gola w doliczonym czasie gry – ocenił Sasal.
Niezadowolony z występu swoich podopiecznych był trener Stali Przemysław Cecherz, któremu pierwszy mecz w lidze jako trenera Stali na pewno nie będzie się mile kojarzył. – Gratuluje trenerowi Dolcanu. Stal nie zagrała w tym spotkaniu ambitnie. Po pierwszym golu odpuściliśmy. Sędzia w tym meczu pozwalał grać. Wiedzieliśmy co gra Dolcan. Praktycznie nas nie zaskoczyli. Grali mądrze i wygrali – do takich słów ograniczył się jego komentarz po końcowym gwizdku.
Teraz 8 sierpnia Dolcan będzie podejmować na swoim stadionie ŁKS Łódź, który będzie cięższym przeciwnikiem od Stali. Łodzianie chcą udowodnić, że ich miejsce jest w ekstraklasie i PZPN popełnił błąd nie udzielając im licencji. Następnie 15 sierpnia Dolcan pojedzie do Poznania by zmierzyć się z tamtejszą Wartą Poznań. Po tych spotkaniach będziemy mogli ocenić czy sobotnia wygrana ze Stalą była tylko przebłyskiem formy, czy też zapowiedzią dobrego sezonu. Miejmy nadzieję, że po tych spotkaniach zespół z Ząbek nadal będzie się mógł cieszyć z fotelu lidera.
R. Skonieczny