Ale się porobiło na świecie, ludzie kochani? Kalifornia bankrutuje. Kraina pięknych widoków, nowoczesnego przemysłu, bogatych rezydencji, miliona milionerów, hollywoodzkiej fabryki marzeń? pada z braku pieniędzy w kasie. Jak coś tak przyziemnego mogło się wydarzyć w tak eleganckim miejscu? Podobno jako osobne państwo ? byłaby siódmą potęgą w świecie pod względem PKB? a jednak nie radzi sobie z kryzysem. Aż trudno uwierzyć, ale trzeba. I trzeba w ramach zobowiązań sojuszniczych pomóc biedakom w ich tarapatach.
Na początek należy im wysłać min. Rostowskiego, który na swoich liczydłach przeliczy stanowy budżet od nowa i ogłosi, że w innych krajach jest jeszcze gorzej. Myśl, że innym jest gorzej bardzo podnosi na duchu media, które z radością donoszą codziennie, jak marnie jest na Łotwie i w Słowacji, wzniecając powszechny optymizm w Polsce. Niech wzniecą i w Los Angeles. Następnie premier może na jakiś czas wypożyczyć Schwarzeneggerowi swój tajny sztab od PR, wizerunku, reklamy i sondaży. Co prawda jest tego towarzystwa ok. stu osób i będą sporo kosztować, ale skoro stać na nich dużo biedniejszą Polskę to i Kalifornia podoła. U nas choć powódź zalewa pół kraju, fabryki stają, strefa nędzy rośnie, szpitale chorują, wojska nie stać na kulki? poparcie dla rządu jest fantastyczne. A więc to się opłaca. Przy skutecznej propagandzie dla człowieka przestaje być ważne, czy ma co do garnka włożyć, ważne jest, że kocha swego przywódcę. Pewnie twardziela Schwarzeneggera trudniej pokochać niż milusińskiego Tuska, ale nasi wizażyści pod nadzorem Palikota podołają zadaniu lepiej niż przereklamowane Hollywood.
Pewien problem będzie ze znalezieniem kalifornijskiego odpowiednika Kaczorów, których codziennie można by obarczać winą za nieudane decyzje i zawalone sprawy. Ale jak tamtejsi się nie znajdą to swoich wypożyczymy. Są już tak zahartowani, że przyjmą na siebie całe odium trudnych czasów nad Pacyfikiem. I dopiero wtedy, po stworzeniu właściwej atmosfery odwiedzi gubernatora Terminatora nasz gubernator Donald by z ciepłym uśmiechem i ujmującym wdziękiem ogłosić nadejście epoki cudów i miłości, o forsie nie wspominając. Kalifornia otrząśnie się z kryzysu jak ze złego snu i sprawy pójdą w dobrym kierunku. Bo przecież nie jest ważne jak jest, lecz ważne jest, co się ludziom wydaje. Dziwne, że w Kalifornii tego nie wiedzą. My od pokoleń wiemy, że pieniądze szczęścia nie dają. Jest odwrotnie ? szczęście jest najlepszą walutą.
Tego powinien nauczyć Kalifornijczyków desant z Polski.