Już początek lipca, a lato z trudem przedziera się do naszej krainy. Przez ulewy, zalewy, burze, powodzie, tajfuny? To tu, to tam pojawi się czasami słońce, podniesie temperaturę do średnich letnich stanów, by znów zanurzyć się w powodziowej fali, ukryć za ołowianymi chmurami. Jak tu żyć, jak tu kombinować żeby nie zwariować, nie poddać się skaczącym zmianom ciśnienia, kaprysom żywiołów, zalewającej domy wodzie? Nie dość, że dręczy nas kryzys finansowy, dopadł nas jeszcze kryzys pogodowy. To lekcja dla sceptyków nie wierzących w globalne ocieplenie klimatu. Takie zjawiska jak powietrzne trąby, gwałtowne nawałnice typowe dla stref tropikalnych, pojawiają się u nas coraz częściej. Globalna tendencja w lokalnej praktyce nie wychodzi nam na dobre, bo zamiast wakacyjnego ciepełka mamy groźne, dramatyczne sytuacje niszczące ludzki dorobek i społeczną psychikę.
I tak jak drogowcy nigdy nie są przygotowani na nadejście zimy, tak władze co roku zaskoczone są powodziami. Naturalnie, nikt nie jest w stanie przewidzieć w jakiej miejscowości o której godzinie lunie z nieba Niagara, ale wszyscy w okolicy wiedzą, które strumienie zalewają jakie budynki w przypadku obfitych opadów. I takie miejsca powinny być chronione. To proste i zrozumiałe.
Niezrozumiałe jest jedno ? dlaczego na ochronne inwestycje zawsze brakuje pieniędzy?
Gdyby te miliony, które premier jak dobry wujek rozdaje poszkodowanym, rok wcześniej wydać na odpowiednie zabezpieczenia, to na przykład piękne Kłodzko nie byłoby kolejny raz rujnowane przez żywioł. Bowiem mądrzej jest zwalczać przyczyny niż skutki. Gdyby obecny rząd nie wstrzymał budowy zbiornika na Wisłoce, Podkarpacie nie tonęłoby w potopie. Ten ostatni przypadek szczególnie wyraźnie pokazuje jak żywioł polityki wpływa na inne żywioły. Ponieważ na Podkarpaciu PiS miał lepszy wynik wyborczy od Platformy, tuż po wyborach 2007 nowa minister rozwoju regionalnego, Bieńkowska wykreśliła budowę zbiornika z listy inwestycji przygotowanych przez min. Gęsicką. Partyjna zemsta nad nieswoim elektoratem okazała się ważniejsza od zdrowego rozsądku i społecznego interesu. Tego rodzaju zjawisko znane jest w całym kraju. Aktualne władze państwowe mają zwyczaj popierania ?swoich? projektów i samorządów, nie zwracając uwagi na prawdziwe potrzeby regionu. Kto wie, czy prymitywne partyjniactwo nie jest groźniejszym żywiołem od tradycyjnych wybryków natury?