Kicz to nieprzystawalność elementów, nieudolne wzorowanie się na dzieło sztuki, barokowe umiłowanie do udziwnień i nadmiaru detali. Wszystko to kryje się w muzyce i image Michała Wiśniewskiego i zespołu Ich Troje, którzy wystąpili na koncercie w Wołominie. Jednak my ten zakręcony kicz kochamy.
Obiekt wołomińskiego OSiR-u zapełnił się miłośnikami muzyki najpopularniejszego polskiego wokalisty i tymi, którzy przyszli z ciekawości zobaczyć, w czym kryje się fenomen zielonowłosego symbolu Polski konsumpcyjnej. W końcu była to niepowtarzalna okazja, by zobaczyć na własne oczy naszą eksportową gwiazdę.
Nie zawiedli się ci, którzy spodziewali się swoistego show. Wiśniewski wraz z zespołem wystąpił w megalomańskich ciuchach, które zmieniał kilkakrotnie podczas koncertu. Oprawa show była przedziwnym połączeniem ponowoczesnej rewii mody z klimatem letniego festynu. Warto nadmienić, że niezwykle efektownego festynu. Wszystko więc pasowało. Piękna pogoda, proste przyśpiewki śpiewane przez zachrypniętego idola, feeria barw jak z filmu Disneya, festyn na całego…
Jak to oszacowali organizatorzy tego dnia na miejski festyn przyszło około 10 tysięcy osób, co można uznać za swoisty rekord frekwencyjny. Najlepiej bawiły się dzieciaki, które mogły zobaczyć z bliska twarz z telewizyjnego ekranu. Na kilka godzin obiekt OSiR-u zamienił się w barwną układankę stworzoną przez kolorowo ubranych uczestników.
Występ Ich Troje, poprzedzony prezentacją rodzimych artystów z Miejskiego Domu Kultury, przyjęliśmy z uśmiechem, pobawiliśmy się w rytmie znanych przebojów, zupełnie jak na weselnej biesiadzie. Było gorąco, energetycznie i z pewnością nie nudno. Michał jest niezłym showmanem, ma swój styl, charyzmę, specyficzną barwę głosu. Jego muzykę ciężko nazwać sztuką, ale przecież jest to lekka rozrywka, idealna na gorący letni festyn. MP