Zaskakujący pomysł partii Andrzeja Leppera: pośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów przez radnych gminnych, obnażył chwiejność naszej, wydawałoby się już w miarę stabilnej, demokracji. To, co cztery lata temu stało się naszym wspólnym wielkim osiągnięciem tj. bezpośrednie wybieranie przez wszystkich głosujących obywateli zarządców gmin, czyli wójtów, burmistrzów i prezydentów, teraz – z doraźnych pobudek politycznych – zaczęło niektórym bardzo zawadzać.
Własny interes i cyniczna kalkulacja władz Samoobrony, która ma wielu krzykliwych działaczy, mających być może obecnie realne szanse na „załapanie się” do rad (szczególnie gmin wiejskich) ale nie posiadających być może właściwej wiedzy i autorytetu by móc sięgnąć w bezpośrednich wyborach po stanowiska wójtów czy burmistrzów, podyktował próbę istotnego ograniczenia demokracji bezpośredniej i naszych podstawowych praw obywatelskich.
Gdyby propozycje Samoobrony zostały zaakceptowane w Sejmie przez jej koalicjantów czyli PiS i LPR i zmieniono by na chybcika ordynację wyborczą, to ani chybi w wielu małych gminach mielibyśmy od nowa tzw. „republikę kolesi”, a w większych miastach o kierunkach ich rozwoju decydowali by nie ich mieszkańcy, a centrale krajowe czy wojewódzkie poszczególnych partii politycznych. Ze szczętem upartyjniono by samorząd lokalny.
Nie można było do tego dopuścić! Przy calym społecznym krytycyzmie do obecnego modelu samorządu, on naprawdę nieźle się sprawdza. Jednostkowe przypadki patologii nie mogą przysłonić jego wielkich osiągnięć. Trudno sobie wyobrazić rozwój Polski lokalnej w ostatnich kilkunastu latach bez wkładu pracy działaczy i pracowników samorządowych, w tym wójtów i burmistrzów silnych ostatnio bezpośrednim poparciem swoich wyborców. Uniezależnia ich to od uprzednio często występującego poniżającego zabiegania o jeżdżącą na pstrym koniu Łaskę Pańską czyli przychylność gminnych radnych. Wójt może obecnie być dla rady gminy rzeczywistym i wartościowym partnerem do dyskusji o kierunkach rozwoju gminy i suwerennym realizatorem wypracowanych ustaleń. Rada nadal przecież trzyma w swoim ręku bardzo silne instrumenty władzy. To wyłącznie ona wyznacza wójtowi zadania do wykonania i przydziela na to odpowiednie środki finansowe, czyli trzyma w swojej gestii gminną kasę. Nie może jednak zbyt mało pokornego lub niewygodnego, w jej mniemaniu, wójta czy burmistrza, usunąć albo co i rusz tym mu grozić. Wójt podlega obecnie tylko wyborcom, a nie radzie. Ta sytuacja obiektywnie sprzyja wspólnemu wypracowywaniu kompromisu pomiędzy obydwoma organami gminy, a jego granice wyznacza kultura osobista i polityczna zarówno radnych jak i wójta czy burmistrza, oraz kierowanie się przez wszystkich jedynie dobrze pojętym interesem gminy. Wspólny cel mogą osiągnąć wyłącznie równoprawni partnerzy zainteresowani przy tym zachowaniem swojego dobrego imienia. Wybrany w bezpośrednich wyborach wójt doskonale wie, że już nie może przerzucać odpowiedzialności za złe efekty swojego zarządzania gminą na występujące uprzednio ciało zbiorowe jakim był zarząd gminy, czy zasłaniać się radą, a w kolejnych wyborach zostanie przez wyborców rozliczony. Każdy organ samorządu ma swoje niezależne kompetencje: rada stawia dalekosiężne cele, wyznacza doraźne zadania, przyznaje na nie środki finansowe i wykonuje funkcję kontrolną; wójt czy burmistrz, mając również prawo do proponowania takich celów, realizuje postawione mu zadania przy pomocy podległych mu pracowników, ale sposób ich realizacji, w ramach obowiązującego prawa, należy wyłącznie do niego i nie powinien podlegać lobbingowi, naciskom a nawet próbom ręcznego sterowania przez poszczególnych radnych czy radę jako całość.
W ogromnej większości polskich gmin ten system działa obecnie sprawnie i nie ma najmniejszej potrzeby aby diametralnie go zmieniać. Niewydarzony pomysł Samoobrony o zmianie ordynacji samorządowej z braku społecznej akceptacji został szczęśliwie w ostatnich dniach zarzucony i najprawdopodobniej nie trafi do Sejmu, ale samo jego rozważanie jest bardzo groźne dla lokalnej demokracji. Stanowi niejako zamach na nią. Kieruje to nas nie ku IV Rzeczpospolitej a raczej ku Białorusi.
Czyżby ktoś znowu, wzorem tow. Lenina, chciał budować u nas Republikę Rad?
Cala wladza w rekach Rad…..no i powrot do „rewolucji” …..tyle ze nie do pazdziernikowej
Bogom równy Andrzejek jest w takim stopniu demokratą jak kozia sempiterna jest puzonem. S-manom od fuhrera Andrzeja grożą w wyborach samorządowych „wykopki”, stąd pomysł wyborów pośrednich [czyli likwidacja wyborów].
Wszysttko tylko nie to….Wszelkie „wybory” powinny byc powszechne…..Nie dajmy jakiejkolwiek wladzy mozliwosci aby mogla wybierala sama siebie ,aby glosowala za siebie,aby zmieniala przepisy dla siebie ,aby dokonywala zmian w konstytucji dla siebie itd.itd.Uniemozliwic aby parlament zamiast spoleczenstwa podjal np:decyzje co do zatwierdzenia przyszlej Konstytucji Europejskiej.Wszelkie tego typu przejawy sa przejawem dyktatury wladzy.Wyobrazmy sobie wybory wojta przy obficie zastawionym stole w wiejskiej „karczmie” w waskim gronie podchmielonych koniakiem „radnych”…Moze troche groteskowo przedstawilem scene na wzor z czasow wolnej szlachty co prosze mi wybaczyc,bowiem nie chcialem nikogo urazic a tylko dodac pewna barwe mego obrazowego widzenia tematu…..
Andrzej-calkiem obrazowo to pokazales!