Jolanta Michalik
Trzy siostry Aminpur: Mardżan, Bahar i Lejla opuściły starożytną pustynię irańską, uwożąc w świat swe nieliczne dobra w postaci dwóch kraciastych, wytartych walizek, czterech perskich dywanów i ośmiu kartonów przesyconych aromatem adwie – mieszanki rozdrobnionych różanych płatków, kardamonu, cynamonu i kminku. Po męczącym locie do Knock i kilku dniach gnieżdżenia się w schronisku turystycznym, znalazły się w ospałej, nadmorskiej mieścinie Ballinacroagh, nieopodal Croagh Patrick, Skalnicy, góry, na której święty Patryk, patron Irlandii, przesiedział czterdzieści dni i czterdzieści nocy.
„Przyszedł czas, aby zacząć wszystko od nowa, zebrać całe oszczędności i osiągnąć coś wreszcie po latach trudów” – powiada Lejla. Pierwszego dnia wiosny, w Now Ruz, czyli irański Nowy Rok, święto rozpoczynające trzynastodniowy okres uczt i zabaw, otwierają restaurację, w której podają egzotyczne dla Irlandczyków potrawy. Perska kultura i kuchnia początkowo budzą nieufność, wkrótce jednak Babylon Café przestanie się kojarzyć mieszkańcom miasteczka z diabelską pokusą, a irańskie siostry znajdują miłość.
„Zupa z granatów” to książka pełna humoru, ciepła, opowiedziana zręcznie i z fantazją. Historia imigrantek przypadnie do gustu zwłaszcza tym, którzy przepadają za egzotyczną kuchnią, znajdziemy w niej bowiem liczne przepisy na dania z Iranu, np. dolme – gołąbki w liściach winogron, czy też tytułową zupę z granatów.
Powieściowy debiut młodej Iranki Marshy Mehran przetłumaczono do tej pory na dwanaście języków. Autorka wychowała się w Buenos Aires, a zamiłowanie do celtyckiej kultury wyniosła ze szkockiej szkoły; dziś mieszka w Nowym Jorku.
Marsha Mehran, „Zupa z granatów”,
przekł. Jolanta Kozak, W.A.B.,
Warszawa 2006, 296 ss.,
cena ok. 30 zł.