Rozmawiamy z Marcinem Sieradzkim, który w styczniu w Los Angeles zdobył tytuł Mistrza Ameryk w karate kyokushin w wadze półciężkiej.
– Trenował Pan w ostatnim czasie w Stanach Zjednoczonych. Skąd ten pomysł? Lepsi sparingpartnerzy, szansa występu w tak prestiżowych zawodach? Co było źródłem takiej decyzji?
– Razem z Kasią zdecydowaliśmy się na wyjazd do Ameryki z wielu względów. Chcieliśmy zdobyć większe możliwości rozwoju własnej osobowości i doskonalić swoje umiejętności sportowe z innymi sparingpartnerami. Potrzebowaliśmy większej swobody w podejmowaniu decyzji o startach w zawodach i jasnych zasad funkcjonowania. Na pewno kierowała nami też młodzieńcza chęć poznania, zobaczenia i przeżycia czegoś innego, a szansa wyjazdu, która się pojawiła, z pewnością przybliżyła nas do podjęcia takiej decyzji.
Decydując się na ten wyjazd, pojawiła się przed nami szansa udziału w wielu prestiżowych turniejach. Wreszcie mamy możliwość skupienia się głównie na trenowaniu i wszechstronnym przygotowaniu do zawodów. Niestety w Polsce musieliśmy się zmagać z wieloma problemami, które skutecznie odciągały naszą uwagę od ćwiczeń. Sukcesy były, ale nasza forma sportowa pozostawiała wiele do życzenia, gdyż naprawdę często nie było łatwo przygotowywać się odpowiednio do zawodów. Teraz już wiem, że powinniśmy skupić się na trenowaniu o wiele wcześniej.
– Startował Pan w wielkich zawodach w Los Angeles. Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach. Czym różniły się te zawody od tych rozgrywanych w Polsce czy w innych krajach Europy.
– Same zawody stały na wysokim poziomie, gdyż na ten prestiżowy turniej przyjechała bardzo silna tego roku reprezentacja Europy z wieloma mistrzami, medalistami Mistrzostw Europy oraz uczestnikami wielu silnie obsadzonych międzynarodowych turniejów. Obecni byli także Japończycy, którzy od lat uznawani są za najlepszych w tej sztuce walki. Brakowało tylko jak zawsze niebezpiecznych Rosjan.
Jednego jestem pewien: umiejętnościami, wolą walki i hartem ducha Polacy nie ustępują nikomu, a w wyśmienitym organizowaniu imprez jesteśmy w absolutnej czołówce światowej. Wiele razy mogłem tego doświadczyć uczestnicząc nawet w zwykłych turniejach karate organizowanych w Polsce. W tej dziedzinie świat może nam tego zazdrościć, a świadczą o tym choćby turnieje siatkówki, na których kibicowanie i oprawa są zawsze na najwyższym poziomie. Pozostaje tylko jedno pytanie: co zrobić by dogonić inne nacje pod względem sportowym? Bo przecież młodych talentów nam nie brakuje…
– Proszę opowiedzieć o swoich walkach. Która była najtrudniejsza?
– W drodze do finału pokonałem dwóch niebezpiecznych przeciwników, ale zdecydowanie najtrudniejsza była walka finałowa. W finale walczyłem ze znanym i utytułowanym bułgarskim karateką Petarem Martinovem ? uczestnikiem Mistrzostw Świata, wielokrotnym medalistą międzynarodowych zawodów i Mistrzem Europy. Był to bardzo wyczerpujący i zacięty pojedynek, gdyż sędziowie dopiero po 7 minutach walki wskazali moją przewagę. Bułgarzy już od dłuższego czasu są w czołówce światowej, ponieważ w kraju stworzono im świetne warunki do trenowania i dano możliwość uczestnictwa w międzynarodowych turniejach.
– Czy z Pana zdrowiem wszystko w porządku. Miał Pan kontuzję pleców…
– Zawody karate kyokushin rozgrywane są w trudnej formule full contact. Podczas przygotowań zdarzają się czasem kontuzje, które są często skutkiem wcześniejszych drobnych urazów. Praktycznie nie znam osoby, która trenując wyczynowo jakąś dyscyplinę sportu, uniknęłaby kontuzji. Udawało mi się tego skutecznie uniknąć, ponieważ w młodości współpracowałem z naprawdę dobrymi trenerami.
We wrześniu ubiegłego roku, już w Ameryce, podczas bezpośrednich przygotowań do Otwartych Mistrzostw Ameryk w kategorii Open, bóle pleców przyczyniły się do tego, iż nie byłem gotów stawić czoła wyzwaniu. Był to niegroźny uraz, ale przytrafił się w bardzo niekorzystnym dla mnie momencie. Nie mogłem ryzykować utraty zdrowia – musiałem zrezygnować.
– Jakie zawody będą dla Pana priorytetowe tego roku? Marzy się Panu medal Mistrzostw Świata? Gdzie i kiedy się one odbędą?
– Od wielu lat próbujemy się przebić do reprezentacji Europy na Mistrzostwa Świata, ale z wielu względów nie było nam to dane. Marzeniem każdego sportowca jest uczestnictwo w Mistrzostwach Świata, czy Igrzyskach Olimpijskich. Walczyć o medal może być jednak trudno. Postaramy się stawić czoła temu wyzwaniu. Kolejne międzynarodowe sukcesy mogłyby się stać przepustką do udziału w Mistrzostwach Świata w Tokio, które odbędą się w sierpniu bieżącego roku. Mamy nadzieję, że marzenia wreszcie się ziszczą i jako zawodnicy będziemy mogli uczestniczyć w tej wielkiej imprezie. Więcej informacji na www.sieradzki.marcin.prv.pl
Rozmawiał Marcin Pieńkowski
Jedno przemyślenie nt. „Wygrywa za oceanem”
Możliwość komentowania jest wyłączona.