Jolanta Michalik
„Postanowiłam uszyć naturalnej wielkości kukłę przedstawiającą dziecko i zamontować ją na kiju od szczotki. Kiedy pojawi się mknące BMW, wypchnę ją znienacka spomiędzy zaparkowanych aut i kierowca będzie musiał gwałtownie zahamować, a ja wtedy spokojnie wyjdę i powiem: Widzisz? Widzisz, co się może stać, jak będziesz tak pędził?” – czytamy w najnowszej powieści Johna O’Farrella „Może zawierać orzeszki”. Jej bohaterką jest Alice, przewrażliwiona matka trójki dorastających dzieci. Żyjąca w wiecznym strachu o ich los i bezpieczeństwo, pomysłowa kobieta zakłada maluchom kaski ochronne do kąpieli w brodziku, przebiera się za dwunastolatkę, by zdać za nią egzamin do elitarnej szkoły i spiera się z innymi rodzicami, podobnie zwariowanymi na punkcie swoich pociech, o to, kiedy należałoby zacząć kształtować zabawy dziecka z myślą o pchnięciu go w stronę uniwersytetu zamiast szkoły artystycznej lub odwrotnie.
Dowcipną historię nadopiekuńczych rodziców z Londynu czyta się szybko, jak szybko pędzą auta z dudniącą muzyką po ulicach bez progów zwalniających i fotoradarów. Sprawa ostrzegawczej kukły w mundurku szkolnym syna i masce Tony’ego Blaira na osiedlowej uliczce skończyła się grzywną, naprawą trzech aut i pokryciem kosztów wynajęcia samochodów zastępczych oraz propozycją męża Alice, by w zamian wystawiła jedną ze swych nerek na aukcji internetowej… Powiada się, że świat byłby lepszy, gdyby wszyscy rodzice porządnie dbali o swoje dzieci, ale nadopiekuńczość bywa niebezpieczna, jak słodki batonik ze śladową ilością silnie alergizujących orzeszków ziemnych.
John O’Farrell, „Może zawierać orzeszki”, tłum. Dorota Kaczor, Wyd. Sonia Draga, Katowice 2006, 312 ss.,
miękka oprawa, cena ok. 30 zł.