Marcin Pieńkowski
Nasz naród cierpi na chroniczny deficyt komedii. Telewizja namiętnie pokazują klasyczne filmy Barei, Machulskiego, Chęcińskiego i Chmielewskiego. Śmiejemy się do rozpuku na „Rejsie”, „Misiu”, „Seksmisji”, powtarzamy kwestie za naszymi ulubionymi bohaterami i …wiecznie narzekamy, że takich filmów to już się nie robi. Ciężko się z taką opinią nie zgodzić, bo przecież ze współczesnego repertuaru komediowego, telewizja może wybrać jedynie „Kilera” czy „Ciało”. Pragnienia widzów dobrze oddaje wynik konkursu publiczności na gdyńskim festiwalu, gdzie wygrali pełni humoru „Statyści”, zostawiając w pokonanym polu filmy o polskiej depresji (chociażby znakomity „Plac Zbawiciela”).
Do zapyziałego Konina przyjeżdża chińska ekipa filmowa, by nakręcić smutne romansidło. Dlaczego wybierają Polskę? Ponieważ tu znajdą ludzi o najbardziej rozgoryczonych, melancholijnych i zmęczonych obliczach. Tacy właśnie idealnie nadają się na tytułowych statystów. Polska natura jest jednak bardzo buntownicza i wścibska, więc drugi plan zamiast emanować smutkiem, dokonuje autodestrukcji dzieła. Film Kwiecińskiego nie stanie się legendarny, nie będzie cytowany przez następne pokolenia, brak mu finezji, świeżości, błyskotliwości. Jednak mamy do czynienia ze świetnie zrealizowaną komedią, jakiej na naszych ekranach szukaliśmy od dawna. Scenariusz jest może nieco schematyczny, podobnie jest z nakreśleniem sylwetek bohaterów, jednak całość ratują wyśmienici aktorzy (autentycznie zabawni i rozkosznie spontaniczni Kiersznowski, Romantowska i Simlat). „Statyści” opierają się na dwóch osiach fabularnych, romansie głównych bohaterów (między Opanią i Preis brakuje chemii i niestety logiki) oraz zmaganiach chińskich filmowców z krnąbrnymi naturszczykami (tu mamy łańcuch nieporozumień międzykulturowych, nie zawsze zresztą zabawnych i świeżych). Jednak mnóstwo drugoplanowych wątków, postaci, scenek, właściwie nie należących do jądra fabuły, powoduje u nas drganie kącików ust, co oczywiście prowadzi do zapowietrzenia i nieopanowanego śmiechu. Może „Statyści” nie powalają na kolana, jednak są miejscami szalenie zabawni, a MY – Polacy potrzebujemy rodzimego humoru niczym najlepszego terapeuty. Już niedługo do kin wchodzi „Ryś” Stanisława Tyma i „Testosteron” Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza (twórców „Pół serio” i „Ciała”). Czyżby nieśmiała fala polskich komedii zalewała powoli nasze ekrany? Oby… Bo wokół jest coraz smutniej.
„Statyści” – Polska, 2006
Reż.: Michał Kwieciński
Obsada: Kinga Preis, Bartosz Opania,
Łukasz Simlat, Krzysztof Kiersznowski,
Anna Romantowska
Dystrybutor: ITI Ciemna, 118’
marcin rządzi, nie męcz się w tym życiu, uciekaj wyżej!!!!
Marcin juz jest bardzo wysoko, nie musi zwiewac.