O spotkaniach z mieszkańcami Powiatu Wołomińskiego, sporcie i grzybobraniu z Januszem Piechocińskim rozmawia Teresa Urbanowska.
? Czy wie Pan, ile razy przez ostatnią kadencję był Pan w Powiecie Wołomińskim?
? Nigdy tego nie liczyłem… ale myślę, że ponad 50 razy. Były to różne wizyty. Spotkania z mieszkańcami. Uroczystości w gminach. Spotkania patriotyczne, spotkania ze strażakami, ale też konferencje i szkolenia oraz spotkania robocze, jak choćby te dotyczące dróg czy podtopień.
? Bywa Pan zapewne również w innych powiatach. Proszę powiedzieć, co wyróżnia Powiat Wołomiński od innych? Czy jest coś takiego?
? Z pewnością jest to powiat historyczny, bardzo mocno zanurzony w historię i to zarówno w tę dobrą stronę, jak i w tę złą, kiedy to rywalizacja o pamięć wywołuje emocje, a nie zwiększa poczucie wspólnoty. Jest tu też dużo pozytywnej aktywności. Po okresie upadania przedsiębiorstw na tym obszarze daje się zauważyć powstawanie nowych firm, które już wiele znaczą na Mazowszu.
? Jest Pan uznanym ekspertem od infrastruktury. Nie udaje się jednak Panu przejąć sterów w PSL-u ani stanąć na czele resortu… Co Pana zdaniem utrudnia rozwój w kraju?
? Infrastruktura to ciągle obszar bardzo zaniedbany, a polityka to gra zespołowa. Na ogół krytykuje się osobę stojącą na czele resortu. Do 2009 r. rozwój gospodarczy naszego kraju był odczuwalny i widoczny, a potem gospodarka zaczęła tracić swój impet. Nie można jednak załamywać rąk. Możliwości rozwoju są i to niemałe. Trzeba dołożyć wszelkich starań i przestać tworzyć ciągle nową dokumentację. Pora zacząć wykorzystywać gotowe dokumenty i wykupione grunty. Przestańmy wreszcie produkować dokumenty, zacznijmy budować.
? Świetnie Pan wygląda w garniturze, ale można też Pana często zobaczyć z koszem w ręku pełnym grzybów albo w stroju sportowym na boisku…
? Zbieranie grzybów i gry zespołowe to moje dwie pozazawodowe pasje. Przez ostatnie półtora miesiąca wstawałem codziennie o godzinie 4.50 po to, żeby o 5.10 być w lesie. Choć to jeszcze nie sezon na grzyby, to wygarnąłem w tym roku chyba z 80 kg czerwonych kozaków, z czego moja rodzina skonsumowała około 5 kg, zaś resztę rozdałem znajomym i przyjaciołom. Zbieranie grzybów polega właśnie na tym, że można się nimi dzielić z innymi.
? Sejm, wywiady w TV, radiu i innych mediach, liczne opracowania, wizyty w okręgu. Wszędzie Pana ostatnio pełno. Jest Pan aktywnym posłem, któremu niewielu dorównuje. Czy jest w tym wszystkim jeszcze czas dla najbliższych?
? Podziwiam moją rodzinę, że jeszcze toleruje moje pasje i je wytrzymuje. Czasem jednak nachodzi mnie refleksja, że moje dzieci już urosły i są na studiach, zaś czas brania ich na kolana już minął.
? Od ponad roku z pewną zazdrością obserwuję, jak ubywa Panu wagi. To wynik przemyślanych działań, czy jest jakaś inna przyczyna?
? W 2010 r. przekroczyłem 50 lat. Jednej z moich córek obiecałem przy tej okazji, że spełnię jej życzenie, nie wiedząc, jakie ono będzie. Wymyśliła sobie, że mam schudnąć. Staram się więc dotrzymać danego słowa. Ona zaś często żartuje sobie ze mnie, mówiąc, że powinienem częściej występować z Ryszardem Kaliszem, wtedy będę zawsze szczuplej wyglądał.
? Podczas jednej z naszych rozmów zastanawiał się Pan, czy ponownie ubiegać się o mandat poselski. Jednak się Pan zdecydował. Co przeważyło decyzję?
? Uznałem, że mam jeszcze sporo siły, mam ciągle niespełnioną nadzieję na budowę kompleksowego systemu transportowego stolicy i okolic, mam też przyjaciół nie tylko w samorządzie, ale i w swoim okręgu wyborczym, którym wiele mam do zawdzięczenia. Najlepszą formą podziękowania jest ? z nimi, poprzez nich, dla nas wszystkich ? budowa lepszego sejmu i lepszej polityki. W polityce nie może zabraknąć ludzi racjonalnego Centrum, a taka groźba istnieje, dlatego kandyduję, choć wiem, że o osobistą satysfakcję w polityce coraz trudniej?