Z Katarzyną Mazurek, laureatką konkursu fotograficznego „Witaj po radosnej stronie życia” rozmawia Szymon Plasota
– Ostatnio zostałaś laureatką ogólnopolskiego konkursu fotograficznego. Jak to się stało, że wzięłaś w nim udział?
– Po prostu. Informację o konkursie znalazłam na jakiejś stronie internetowej, weszłam, zapoznałam się z zasadami i postanowiłam spróbować. Wiedziałam, że nic nie stracę, mogę ewentualnie zyskać. Opłaciło się.
– Ten konkurs był dla Ciebie czymś ważnym, czy bardziej potraktowałaś go z przymrużeniem oka?
– Zdecydowanie z przymrużeniem oka. Od jego rezultatu nie zależało praktycznie nic. Gdybym nie wygrała, nie odczułabym tego w żaden sposób. Staram się odróżniać rzeczy istotne od błahych, aby uniknąć niepotrzebnych rozczarowań, a czasem – jak w tym wypadku – zostać miło zaskoczoną.
– Uważasz, że ocenianie takiej dziedziny sztuki jak fotografia nie budzi żadnych zastrzeżeń, chociażby natury teoretycznej? Jeśli nie, to jak wg Ciebie można oceniać zdjęcia i rozróżniać te lepsze od gorszych?
– Sądzę, że ocenianie fotografii budzi wiele zastrzeżeń i zjawisko to jest analogiczne to oceniania dzieł z innych dziedzin sztuki. Istnieją oczywiście jakieś utarte kanony poprawnej budowy kadru, czy głębi ostrości natomiast należy sobie postawić pytanie, czy to jest w fotografii najważniejsze. Moim zdaniem o tym, czy zdjęcie jest dobre, czy nie decyduje sposób, w jaki i czy w ogóle oddziałuje ono na odbiorcę. Istotą oceny jest krytyczne ustosunkowanie się do przedmiotu, pytanie kto jest oceniającym. Można tu wyraźnie zauważyć relatywny charakter fotografii. Myślę, że forma przekazu jest tu na drugim planie, na pierwszy wysuwa się treść.
To jest sztuka, a sztuki nie da się tak po prostu zamknąć w ramy, zdefiniować tudzież ocenić w sposób jednoznaczny.
– Tematem konkursu była „radosna strona życia”, jak byś pod tym kątem zinterpretowała zdjęcie, dzięki, któremu zostałaś laureatką? Czemu wysłałaś akurat taką fotografię?
– Zdjęcie przedstawia dziewczynę, która wbrew pozorom nie uśmiecha się do obiektywu. Umiejscawia ją za to w specyficznej scenerii zieleni łąk i błękicie chabrów. Jest bardzo ciepłe. Emanuje spokojem. Idylla. To jest dla mnie radosna strona życia. Przeciwieństwo pogoni za sukcesem, wszechobecnego konsumpcjonizmu i przepychu ponowoczesnego świata. Ta fotografia uzewnętrznia tę radośniejszą stronę mnie i mam nadzieję, że po części i innych. Stronę, do której od czasu do czasu zaglądam po to, aby złapać oddech, zregenerować siły i biec dalej.
– Każdy człowiek, który coś tworzy zawsze ma jakiś ideał, do którego dąży. Jak wyglądałoby wg Twojego poczucia estetyki zdjęcie idealne?
– Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że każdy który coś tworzy dąży do ideału. Mnie jest trudno określić parametry idealnego zdjęcia. Ja osiągam pewne pułapy. Po osiągnięciu każdego, oczekuje od siebie czegoś lepszego. Poszukuję. Nie wiem, jakie powinno być zdjęcie idealne, zaryzykuję jednak zdefiniowanie zdjęcia dobrego. Moim zdaniem dobra fotografia to taka, która wnosi do naszej rzeczywistości to „coś”, która trochę namiesza, utkwi w pamięci. „Coś–a” natomiast nie zdefiniuję, gdyż dla każdego będzie on miał inny charakter. Być może ze zdjęciami jest, jak z ludźmi – darmo szukać ideału.
– Jakie są Twoje dalsze plany związane z fotografią?
– Doskonalić, bawić się, poznawać nowe. Uczyć, próbować sił w różnych jej dziedzinach, a przede wszystkim poświęcać jej więcej uwagi i czasu. Częściej zaglądać do mojej radosnej strony życia, której fotografia jest nieodzownym elementem. Bardziej konkretne plany będę mogła snuć za jakiś czas. Wiem jedno, chciałabym, aby to był zawsze miły dodatek, odrobina artyzmu, nośnik pozytywnych emocji, a nie chałtura.