Z wykształcenia inżynier, z zamiłowania twórca biżuterii artystycznej. Prowadzi wraz z żoną Joanną firmę – pracownię biżuterii – Woytek Rygało, bo o nim mowa, opowiada nam o swojej pasji, początkach przygody ze srebrem i wystawach.
– Projektuje i tworzy Pan biżuterię artystyczną. Skąd wziął się pomysł, by się zająć właśnie takim zawodem?
– Od zawsze miałem kontakt z jakąś artystyczną dziedziną. Plastyką zacząłem zajmować się od 1977 roku, kiedy to współpracowałem z miesięcznikiem „FOTO” i z działem fotograficznym „Sztandaru Młodych”. Przy okazji poznałem ludzi, którzy zaważyli na moim życiu. Był to Wojtek Zimnowodzki, nieżyjący już złotnik, przyjaciel, który pokazał mi pierwsze tajniki pracy przy złocie i srebrze. Okazało się, że nie jest to trudne, a może sprawiać mi wiele radości. Wystarczy mieć dobry pomysł.
– Pan jednak uważa się za twórcę biżuterii, a nie złotnika. Jaka jest różnica między tymi zawodami?
– Złotnik po prostu ma warsztat, a twórca dobre pomysły. Ja chciałem zawsze jedno z drugim połączyć, żeby robić rzeczy artystyczne i na dobrym poziomie warsztatowym. Zdobyłem dyplom czeladniczy, a następnie mistrzowski. Nigdy nie chciałem być rzemieślnikiem, tylko kimś, kto tworzy coś nowego. Otworzyłem własną firmę i realizuję się w tym, co robię.
– Ukończył Pan Mechanikę Precyzyjną na Politechnice Warszawskiej. Jak studia inżynierskie wpłynęły na Pana twórczość?
– Ukończyłem, choć muszę przyznać, że z niechęcią, gdyż w między czasie ujawniła się moja pasja. Jedno wiem na pewno, że te studia mi z całą pewnością nie przeszkodziły. Muszę przyznać, że pierwszą rzecz, jaką zrobiłem ze srebra, wykonałem właśnie na studiach. Był to krzyżyk, który zrobiłem po wykładzie z technologii odlewania. Chciałem wypróbować sam poznaną technikę. Zrobiłem więc krzyżyk z plasteliny, zalałem go gipsem, potem plastelinę wydłubałem i nalałem w to miejsce srebra. To było dokładnie 30 lat temu. Czasem inspiruję się techniką. Dla przykładu mogę wymienić tu łańcuch motocyklowy. Problemem okazało się wykończenie go. Dopiero za którymś razem wpadłem na pomysł zapięcia, z którego jestem bardzo zadowolony. Jest to rzecz mało komercyjna, nie sprzedaje się jak świeże bułki, ale budzi zainteresowanie na wystawach.
Kolejną rzeczą, inspirowaną techniką jest zębatka, czy wał Kardana używany w napędzie samochodowym. To właśnie technika dała mi pojęcie o rzeczach, dzięki którym łatwiej mi zaprojektować pewne elementy. Gdybym nie miał wykształcenia technicznego parę rzeczy byłoby dla mnie niedostępnych.
– Co poza techniką Pana inspiruje?
– Różne tematy przyrodnicze, rzeczy organiczne, zaczynając od bursztynu przez liście, czy elementy, które są wokół nas. Teraz np. zrobiłem broszkę „Zatrzymany czas” w odciskach, do którego wykorzystałem stary, zepsuty zegarek. Na biżuterii odciśnięte są wskazówki, koła zębate itp. To się wielu osobom podoba, ponieważ może nie jest techniczne, ale zawiera w sobie określony temat. Inny przykład to broszka „Bas”, gdzie odciśnięta jest struna basowa z fortepianu.
– Największy sukces zawodowy?
– Z pewnością mogę się pochwalić pokazem mody na gali jubilerskiej Amberif 2004. Zaprojektowałem wówczas biżuterię dla mężczyzn. Ponadto w 2007 zostałem zaproszony do konkursu Nokia L’Amour. To był projekt, do którego zaproszono siedmiu twórców z całego kraju. Każdy z nas miał według własnego uznania i stylu zaprojektować biżuterię dla kobiet, które używają aparatu Nokia. Do konkretnego modelu telefonu zrobiłem komplet: naszyjnik, bransoletkę i zawieszkę, która jest przy telefonie.
– Jest Pan członkiem Stowarzyszenia Twórców Form Złotniczych, co Panu daje ta przynależność?
– W tym stowarzyszeniu jestem dopiero od kilku lat. Wcześniej jakoś nie zabiegałem o to, ale teraz wiem, że warto było. Właśnie z STFZ-em pojechałem na targi Inhorgenta do Monachium, na których prezentowałem prace z konkursu „Prezentacje – Eksperyment”. Były to pierścionki z gumki do wycierania ozdobione cyrkoniami.
– Wspomnial Pan o pokazie mody męskiej, ale zdecydowanie to kobiety najczęściej noszą biżuterię. Czym Pan kieruje się projektując ozdoby dla pań?
– Przede wszystkim własnym gustem i intuicją. Uważam, że większość dostępnej biżuterii, jest zdecydowanie mało kobieca. Staram się zatem tworzyć biżuterię kolorową, barwną, która nie będzie smętna. Dlatego często używam korala, turkusu, emalii, wykorzystuję elektroforezę. Technologia ta pozwala na zabarwienie srebrnego elementu na dowolne kolory.
– Firmę prowadzi Pan
z żoną. Czy ona także zajmuje się tworzeniem biżuterii?
– Moja żona nie bierze udziału w procesie twórczym, ale jest pierwszym recenzentem moich pomysłów. Zajmuje się wszystkimi sprawami formalnymi, dokumentami i rzeczami, do których ja nie mam głowy. Dzięki Joannie mogę zajmować się tematem dla mnie najważniejszym, czyli projektowaniem. W firmie uzupełniamy się wzajemnie.
– Gdzie można zobaczyć efekt Pana pracy?
– Organizowany będzie cykl wystaw pt „Coś srebrnego”. Pierwsza odbędzie się w Legnicy 9 czerwca w galerii „Pod przepiórczym koszem”. Jest to przedsięwzięcie artystyczno-komercyjne. W galerii będę mógł pochwalić się bardziej prestiżowymi rzeczami. Będzie również możliwość zakupu mich wyrobów. Następny będzie wernisaż 20 sierpnia w Warszawie, w Teatrze Współczesnym Jana Englerta. Planuję zorganizować ciekawą oprawę tego wydarzenia, łącznie z muzyką na żywo. Mieszkańcy Wołomina najprawdopodobniej będą mogli zobaczyć moją biżuterię w powiatowej Galerii Korozja i Kolor na początku 2008 roku. Każdy również może znaleźć moje prace na stronie internetowej www.woytek.pl .
– Czy jest coś, co poza projektowaniem i tworzeniem biżuterii zajmuje Pana, bo chyba nie tylko tym Pan żyje?
– Oj zdecydowanie nie. Jestem również zapalonym wędkarzem. Udzielam się w wędkarstwie społecznie, nawet należę do zarządu Koła Wędkarskiego 21 w Wołominie. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to moja kolejna pasja, którą uprawiam dla przyjemności. Mimo, że nie odnoszę wielkich sukcesów w tej dziedzinie, to poznaję wielu ciekawych ludzi.
– Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiały Anna Sajnog
i Teresa Urbanowska
Jedno przemyślenie nt. „21. Twórca biżuterii z pasją”
Możliwość komentowania jest wyłączona.