To tytuł koncertu piosenki żeglarskiej, który
odbędzie się w Markach 7 lipca (najbliższa sobota). Rozmawiamy z Irkiem Wójcickim,
wokalistą zespołu EKT Gdynia, który wystapi tego dnia dla miłośników szant.
– Czy koncert piosenki
żeglarskiej w środku Polski nie jest rzeczą dziwną?
– Absolutnie nie! Nikt nigdy nie twierdził, że śpiewanie o morzu musi odbywać się nad morzem. Zresztą w ostatnich latach takich imprez się namnożyło – im dalej od wody, tym więcej festiwali i przeglądów, im mniej jodu w powietrzu, tym więcej miłośników żeglarskiego śpiewania. I całe szczęście, bo świadczy to wyłącznie o tym, że żeglarskiej braci przybywa. Potwierdza się też stara prawda, że nie trzeba być czynnym żeglarzem żeby pokochać taką muzykę.
-„Przystań Marki” dla niektórych będzie pierwszym kontaktem z tego typu muzyką. Jaka stmosfera panuje na tego rodzaju koncertach?
– Zazwyczaj wspaniała. Przede wszystkim jest bezpiecznie. Po drugie – szanty i piosenka żeglarska naprawdę łączy pokolenia i bardzo często gramy jednocześnie dla dziadków, rodziców i dzieci. Ludzie tańczą, śpiewają razem z wykonawcami i myślę, że cenią sobie również, iż nie jesteśmy tzw. „gwiazdami”. Po koncercie zawsze można do nas podejść, pogadać, wypić piwko…
-„EKT Gdynia” istnieje już ponad 20 lat, obecnie jesteście jednym z najlepszych szantowych zespołów w kraju. Jednak z tego, co wiem, na początku nie graliście szant, może więc Pan przybliżyć historię „EKT Gdynia”?
– EKT-Gdynia nigdy nie rościło sobie pretensji do określenia „zespół szantowy”, bo my najnormalniej w świecie klasycznej szanty nie śpiewamy. To, co wykonujemy na scenie nazywamy piosenką żeglarską, ale nie uciekamy od ballad i starych hitów turystycznych. Bo nasze korzenie sięgają właśnie ruchu turystycznego i to zdecydowanie bardziej chodzonego niż pływającego.
-Będąc już przy historii, mógłby Pan pochwalić się przed Czytelnikami ŻPW jakie trofea zdobyło EKT Gdynia?
– Było tego sporo. W największym skrócie powiem tylko, że w 1986 r. zadebiutowaliśmy na zielonogórskim festiwalu „Włóczęga”, gdzie zdobyliśmy wyróżnienie, a potem przez kilka lat byliśmy nagradzani na niemal wszystkich ważnych przeglądach piosenki studenckiej, turystycznej i żeglarskiej. Oczywiście już od dawna nie startujemy w konkursach. Teraz to raczej my zasiadamy w gronie jurorów i staramy się pomóc młodym wykonawcom.
-Koncertujecie w kilka osób, kto jest kim w zespole?
– Od samego początku w EKT jest Janek Wydra – wokalista, gitarzysta, kompozytor i autor słów do wielu naszych piosenek. Rok później doszedłem ja, czyli Irek „Messalina” Wójcicki. Śpiewam, gram na przeszkadzajkach i piszę teksty. Kiedy nagrywaliśmy pierwszą płytę, w studio pojawił się perkusista – Jacek Fimiak i… już został z nami. Przez jakiś czas przez zespół przewijali się różni muzycy, ale od bodaj 10 lat na stałe grają z nami jeszcze: Marcin Sauter na basie i Krzysiek Kowalewski na gitarze elektrycznej.
-I na koniec – co oznacza tajemniczy skrót EKT?
– Zespół powstał na wdzięcznym łonie Ogólnopolskiego Elitarnego Klubu Turystów z siedzibą w Gdyni i to cała tajemnica skrótu. Dodam tylko, że klub działa do dziś i zespół także, choć teraz rzeczywiście o wiele łatwiej nas spotkać na imprezach żeglarskich. Ale gorąco pozdrawiamy wszystkich, którzy pojawiają się na naszych koncertach, niezależnie od tego, gdzie się one odbywają.
Rozmawiał Mikołaj Szczepanowski