Kazimierz A. Zych
Zbyt często przedstawiany jest wizerunek Polski, jako kraju walki politycznej, kraju nie potrafiącego oderwać się od swojej komunistycznej przeszłości i od ludzi, którzy wtedy rządzili,
a mających wciąż ogromne wpływy na nasze życie. Dziś, w oparciu o źródła historyczne, nie dziwi nikogo fakt,że środowisko, skupione wokół Gazety Wyborczej, tak łatwo dogadało się przy okrągłym stole z ludźmi z PZPR. To te same osoby, gwarantując sobie wzajemną nietykalność, decydowały przez 16 lat o najważniejszych sprawach Polski. Jakiekolwiek próby zruszenia tego sojuszu, czy za pośrednictwem kolejnych wyborów, czy społecznych protestów kończyły się klęską. Przykład: obalenie w 1992 roku rządu Jana Olszewskiego. Akceptowalnym mógł być tylko ten polityk czy dziennikarz, który popierał układ okrągłego stołu i wynikające z tego konsekwencje dla życia Polaków. Kres temu układowi sprawiły wybory parlamentarne w 2005 roku, wygrane przez Prawo i Sprawiedliwość,
a przypieczętowane prezydenturą Lecha Kaczyńskiego.
Przegrali, ale okazało się, nie zniknęli. Polem do kontynuacji, destrukcyjnej już, działalności stał się dla nich Parlament Europejski. Wytworzył się swoisty antypolski styl uprawiania polityki przez niektórych europosłów, którzy krytykując własny kraj przekonują, że są tym samym bardziej europejscy (!). Można by powiedzieć, że dla polskich eurodeputowanych z bloku Lewica i Demokraci, takich panów jak: B. Geremek, J. Onyszkiewicz, D. Rosati, J. Pinior, M. Siwiec, a wspieranych przez: Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Leszka Millera i Marka Borowskiego, to dobra okazja do powołania, mówiąc ironicznie, „super rządu na uchodźstwie”. Ci „Europejczycy” są wciąż obecni w zachodnich mediach, a mówią to, co mówią, czyli szkodzą rządzącej ekipie poprzez niewybredną krytykę czy ośmieszanie. Przytoczę za tygodnikiem „Wprost” niektóre fragmenty ich wypowiedzi.
Były premier Tadeusz Mazowiecki dla włoskiego dziennika „Avvenire”: „naród polski nie umie przebaczać i nie zna litości”, a wywiad dotyczył ingresu abp. Wielgusa. Dla tego samego dziennika odnośnie lustracji: „Zauważam zbieżność między tymi, którzy chcą napisać od nowa najnowszą historię, krytykując okrągły stół, Solidarność i przemiany roku 1989, uznawane za zbyt kompromisowe wobec komunistycznego reżimu, a młodymi badaczami i dziennikarzami rzucającymi się na archiwa IPN. Wszyscy chylą czoło przed lustracją, bardziej świętą od samego Kościoła.” A oto wypowiedź ministra w rządzie T.Mazowieckiego, Waldemara Kuczyńskiego, tuż po ogłoszeniu wyroku w sprawie lustracji Małgorzaty Niezabitowskiej,
a dotyczącej IPN, wygłoszonej dla TVN 24. „IPN to matecznik wściekłej prawicy. To kloaka. Trzeba to zabetonować na 50 lat jak reaktor w Czarnobylu”. Inny Europejczyk Bronisław Geremek dla niemieckiej gazety „Die Welt”: „Polska uważana jeszcze rok temu za ostoję wartości tworzącej fundament Europy, może stać się typowym przykładem nietolerancji i lekceważenia praw mniejszości w Europie”. Pan Geremek uznał tym za słuszną rezolucję Parlamentu Europejskiego krytykującą Polskę za wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią.
A oto fragment wywiadu dla „Der Spiegel” prezydenta Lecha Wałęsy: „Ci ludzie, bracia Kaczyńscy, mają bardzo ograniczone poczucie humoru i mnóstwo kompleksów.(…) Trzeba wyciągnąć z tego lekcję, by następnym razem mądrzej głosować.” Jeśli tak mówi były prezydent Polski to dziwić się porównywaniu Kaczyńskich przez niemiecką prasę do „kartofli”. Do chóru wrogów tworzenia IV RP przyłączył też były premier Leszek Miller udzielając wywiadu dla lewicowego włoskiego dziennika „Corriere Della Sera”: „Podejrzewam, że Papież bardziej posłucha władz państwowych niż kościelnych w sprawie abp. Wielgusa. Teraz kontrole będą szybciej przebiegać. Będą następne dramaty. Dla fanatyzmu Kaczyńskich to dar z nieba.” Apogeum tego swoistego anty polonizmu osiągnął list kilku byłych ministrów spraw zagranicznych wysłany nie z Warszawy, a z Brukseli, do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ostro krytykujący polską politykę zagraniczną.
Takie postępowanie osób reprezentujących Polskę w Europie, podważające polską politykę, i tym samym pomniejszające jej rolę na arenie międzynarodowej, moim zdaniem, winno być uważane za zdradę stanu i ścigane przez prawo. Wrogi Polsce obóz polityczny „na uchodźstwie”,
a wspomagany w kraju przez ludzi o podobnych poglądach, winien być zdecydowanie napiętnowany. Widać przecież, że dla tych ludzi, Polska wolna i niepodległa, o katolickich i łacińskich korzeniach, była i jest duchowo obca.