Artur Zawisza
W opracowaniu unijnym znajdujemy liczne wątki potwierdzające najgorsze przypuszczenia obecne w krajowej debacie o jakości sektora bankowego. Dlatego też proponowałem, aby w stanowisku parlamentarzystów unijnych znalazło się wezwanie do zwiększenia konkurencyjności europejskiego rynku bankowego.
Na początku lutego, podobnie jak przed rokiem, uczestniczyłem w sesji parlamentarzystów z krajów unijnych dotyczącej agendy lizbońskiej. Cele agendy pozostają niezmienione: szybszy i bardziej dynamiczny wzrost gospodarczy przekładający się na wzrastającą jakość życia. W tegorocznej konferencji wzięli już udział przedstawiciele Bułgarii i Rumunii. To jednak było główną nowością. Kłopoty
z realizacją agendy lizbońskiej są niezmienne. W wielu krajach wzmacnia się presja społeczna na pozostawienie rozwiązań ustrojowych o bardzo opiekuńczym charakterze. Na tę presję chętnie odpowiadają akceptująco partie lewicy i prawicy dążące do utrzymania lub zdobycia władzy.
W celu mobilizacji polityków krajowych systematycznie organizowane są konferencje, podczas których można dzielić się doświadczeniami i wzajemnie zachęcać. Trudność jednak
w tym, że niekiedy nie ma z czym konfrontować się, bo prorozwojowe zalecenia agendy lizbońskiej nie są wdrażane. Oczywiście są w Europie oazy dynamicznego wzrostu, ale jest to skutkiem odwagi narodowych elit politycznych, które byłyby odważne i bez agendy lizbońskiej.
W ramach prac grupowych uczestniczyłem w posiedzeniu grupy roboczej zajmującej się rynkiem wewnętrznym oraz innowacjami. Oceniłem wstępnie proponowany raport grupy roboczej jako zbyt gładki i uciekający od kilku ważnych zagadnień.
W swoim wystąpieniu w imieniu polskiej delegacji podniosłem trzy wątki, które były później kontynuowane i znalazły odzwierciedlenie w raporcie końcowym. Okazało się zresztą, że szczególnie dobrze przyjęli je przedstawiciele innych nowych krajów unijnych, bo wyrażały wspólne troski.
Po pierwsze stare kraje unijne chętnie koncentrują się na swobodzie przepływu kapitału, ale są bardzo powściągliwe przy swobodzie przemieszczania się pracowników. Nadal największe rynki pracy
(np. Niemcy, Francja i Włochy) są zamknięte dla legalnych pracowników z Polski i pozostałych krajów nowounijnych. W praktyce znaczy to tyle, że silne grupy kapitału zachodniego mogą być bez przeszkód aktywne w Polsce, ale wszędobylscy polscy pracownicy mogą legalnie podejmować pracę tylko na bardziej peryferyjnych, choć bardzo obiecujących rynkach (np. brytyjski, irlandzki i hiszpański). Jest to jawna niesprawiedliwość, a jednak na takich warunkach Polska podpisywała traktat akcesyjny i niekiedy jemy gorzkie tego owoce. Apelowałem więc o pełną realizację unijnych swobód i brak dyskryminacji na europejskich rynkach pracy.
Po drugie, odnosiłem się do długo dyskutowanej i niedawno przyjętej dyrektywy usługowej. Zgodnie z pierwotną propozycją raportu oceniałem ją jako istotny krok naprzód, ale też wskazywałem na rozczarowujący jej ostateczny kształt. Przecież dyrektywa usługowa była tak profilowana, aby jednak niwelować unijną zasadę swobody przepływu usług. Licznym środowiskom w starej unii zależało na zatrzymaniu nowounijnych usługodawców w ich krajach. Europejska solidarność wymaga co najmniej równości,
a nawet wyrównywania nierówności pomiędzy starą piętnastką
a nową dwunastką.
Po trzecie, zwracałem uwagę na najnowszy raport komisji europejskiej, bardzo krytyczny, podkreślający zawyżone ceny oferowanych usług na rynku bankowym w skali kontynentu. Kilkunastomiesięczne dochodzenie unijnych ekspertów potwierdziło przypuszczenia o jego niskiej konkurencyjności, czego skutkiem są praktyki antykonsumenckie. Raport daje podstawę do podejmowania działań przez narodowe organy ochrony konkurencji, sugerując możliwość zmów kartelowych na poszczególnych wyodrębnionych rynkach.
W opracowaniu unijnym znajdujemy liczne wątki potwierdzające najgorsze przypuszczenia obecne w krajowej debacie
o jakości sektora bankowego. Dlatego też proponowałem, aby w stanowisku parlamentarzystów unijnych znalazło się wezwanie do wprowadzenia mechanizmów zwiększających konkurencyjność europejskiego rynku bankowego, co znalazło poparcie uczestników zespołu roboczego.
Bruksela ma kłopoty, ale warto je rozwiązywać.