Szymon Plasota
Żyjąc we współczesności, w okresie w pełni opanowanym przez kult informacji, rzadko kiedy zastanawiamy się nad jej naturą. W tym momencie też tego nie zrobię, ale skoncentruję się nad jednym z jej nośników – piśmie, które od wieków budziło liczne kontrowersje.
Trudno jest datować narodziny pisma. Uogólniając i ignorując najnowsze badania, zakłada się, że zostało wymyślone w postaci klinowej mniej więcej w IV tysiącleciu p.n.e. przez lud Sumerów. Dwa tysiące lat później Fenicjanie wynaleźli pierwsze pismo alfabetyczne. Duży wkład w jego rozwój wnieśli też starożytni Grecy i Rzymianie przez dodanie samogłosek oraz stworzenie skomplikowanych form gramatycznych, dzięki którym można było precyzyjniej wyrażać myśli. W średniowieczu tajemnicę literatury głównie skrywali mnisi, którzy w zaciszu klasztornych murów ręcznie, mozolnie przepisywali opasłe woluminy. Wtedy jeszcze pismo było czymś elitarnym, tylko dla wybranych. Sytuacja diametralnie zmieniła się od połowy XVw. wraz z wynalezieniem przez Johannesa Gutenberga, pierwszej przemysłowej metody druku, która w konsekwencji sprawiła, że literatura stała się pierwszym towarem masowym w historii ludzkości.
Wokół tekstu, na przestrzeni wieków, powstawały liczne kontrowersje. Jedną z pierwszych podkreślił Platon w dialogu „Fajdros”, który stwierdził, że prawdziwym filozofem nie może być ten, kto powierza swoje myśli pismu. Było to uzasadnione ze względu na moment historyczny, w którym przyszło żyć Platonowi. Tradycja oralna, na której opierała się kultura grecka była stopniowo wypierana przez piśmiennictwo, a to dawało dostęp do tajemnic bytu, spisanych przez filozofów, każdemu piśmiennemu człowiekowi. Według Platona wiadomości utrwalane w piśmie były zupełnie nieprzydatne ludziom, którzy już wcześniej nie posiadali mądrości, bo tę można było uzyskać jedynie przez rozmowę – grę pytań i odpowiedzi. Były wręcz niebezpieczne, ponieważ otwierały drogę dla wzgardy mądrością jak i do wpadania w pychę, przez błędne mniemanie o posiadaniu szczytu wiedzy.
Wieki, które minęły od czasu życia Platona, wydawać by się mogło, zmienią negatywne nastawienie filozofów do pisma. Tak jednak się nie stało. Nawet w XIX w. Karol Marks zastanawiał się nad tym, czy
w epoce prasy drukarskiej „nie zamilkną nieuchronnie pieśni, klechdy i muzy”, a co za tym idzie, czy możliwa jest jeszcze poezja epicka. Współcześnie na piśmie dużą uwagę skupiają prądy postmodernistyczne, łącząc słowo pisane z teorią kultury, wg której wszystko jest, bądź może być tekstem. Mamy już XXI w.
a spory o pismo wciąż trwają, podkreślając jego wielowarstwową naturę i kreując coraz to nowsze możliwości interpretacji.
Nie sposób myśleć o tekście nie odwołując się do jego historii. Ważnym jej elementem jest przejście z pisma odręcznego do drukowanego, które, można powiedzieć, zapowiadało nadejście nowego racjonalnego rozumienia świata, zapoczątkowanego
w XVII w. przez Kartezjusza. Owy racjonalizm, myślenie oświeceniowe, zakładało panowanie rozumu nad rzeczywistością, czyli jej systematyzację, dzielenie na kategorie i, siłą rzeczy, uogólnianie tak, aby przez analizy wydobyć ze wszystkiego uniwersalne pierwiastki i opisać je w postaci tez i hipotez naukowych. Takie postrzeganie świata, co często było krytykowane przez przedstawicieli myśli romantycznej, w dużym stopniu pomijało to, co indywidualne i jednostkowe. Na tej podstawie można powiedzieć, że przejście od tekstu ręcznego, skrywającego w sobie cechy indywidualne autora, elementy człowieczeństwa, jego emocje uwidocznione przez drżenie ręki, czy charakter pisma, do drukowanego – ujednoliconego, było przejściem od jednostkowości do zracjonalizowanej ogólności. Była to cena, jaką trzeba było zapłacić za powszechność literatury. Od tamtej pory ludzka jednostkowość zaczęła być stopniowo usuwana z piśmiennictwa do tego stopnia, że bywały nawet przypadki, że niektórzy autorzy nie widzieli sensu
w podpisywaniu się pod własnymi książkami.
Na specjalną uwagę, w historii pisma, zasługuje prasa. Była ona motorem napędowym powszechnego i szybkiego przekazu informacji. Z czasem zaczęła odgrywać kluczową rolę
w tym, jak ludzie odbierają świat. To ona budowała wizerunek rzeczywistości, podkreślając jedne fakty i omijając inne, aby nie trafiły do świadomości społecznej. Wraz z rozwojem informacji, długie i wyczerpujące teksty zostały zastąpione przez lakoniczne wzmianki, co nie było obojętne dla odbiorców i tego, jak kreowali świat. Wiedza ogólna, powierzchowna zaczęła dominować nad głęboką. Migawkowa wizja rzeczywistości stworzyła chaos wielu informacji, w których odnalezienie się zaczęło być niemożliwe. Ilość stała się ważniejsza od jakości. W czasach społeczeństwa masowego, kreująca świat prasa,
a zaraz za nią media audiowizualne, stały się IV władzą – narzędziami manipulacji. Właściciele gazet, stacji tv stali się ludźmi poważanymi i niebezpiecznymi przez możliwość wpływania na opinię społeczną. Media zaczęły być też bardzo dochodowym interesem, walcząc wzajemnie o odbiorcę
i reklamodawcę. Pieniądz został czynnikiem determinującym treść artykułów, a autor marginesem realizującym politykę redakcji. Inaczej ujmując – pieniądz stał się wyznacznikiem tego, jak postrzegamy otaczający nas świat. Natomiast dziennikarze, będąc trybikami w machinie systemu ekonomicznego, w większości uważając się za współczesnych Prometeuszy czy Apollów,
w rzeczywistości mało mają
z nimi wspólnego. Trzeba o tym zawsze pamiętać, nawet w tak niepozornym miejscu jakim jest Wołomin. Miasteczku, gdzie sen skrycie miesza się z jawą.