Coraz częściej mówimy w dzisiejszych czasach o upadku autorytetu rodziców, nauczycieli w oczach młodych ludzi. Zrzucamy winę na czasy, w jakich przyszło nam żyć, na „trudną młodzież” – „gorszą niż kiedyś”, ale tak naprawdę winni jesteśmy my sami – dorośli. W obecnych czasach wcale nie jest trudnej niz kiedyś być autorytetem dla własnych dzieci, wystarczy jedynie pamiętać o kilku zasadach
Katarzyna Rozbicka
Być sobą – najgorszą rzeczą jaką można zrobić, to próbować być kimś, kim się nie jest. Młodzi ludzie szybko wyczuwają, że gramy i nie wierzą nam. Przyznanie się do błędu, czy niewiedzy przed dzieckiem nie jest żadną ujmą dla dorosłego, podobnie jak powiedzenie “przepraszam”. Nie warto też ukrywać własnych emocji. Lepiej powiedzieć dziecku że mieiśmy ciężki dzień lub jesteśmy zdenerwowani czy zmęczeni niż oszukiwać je lub “opędzać się” od niego, co w efekcie prowadzi do wzrostu frustracji i rozładowania napięcia krzykiem.
Konsekwencja i zdecydowanie – dają dziecku pewną jasność – wie, co mu wolno, a czego nie, jest ono wówczas w stanie przewidzieć za co zostanie (i jak) ukarane , a za co może zostać pochwalone. Zasad ustalonych na początku nie należy zieniać pochopnie i bez uzasadnienia. Pdobnie błędem jest odstępowanie od wyznaczonej kary na skutek próźb czy obietnic dziecka i oczywiście – zawsze należy dotrzymywać danego slowa. Jeżeli wiemy, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić, lepiej nie obiecywać – unkniemy wówczas dziecięcego rozczarowania i nie stracimy zaufania.
Współodczuwanie i zainteresowanie – problemy dziecka są tak samo ważne (a czasem ważniejsze) jak problemy dorosłych. Przy oferowaniu pomocy musimy jednak pamiętać, że nasz „dorosły” punkt widzenia jest zwykle daleki od tego, co myślą dzieci. Trzeba więc pozwolić im pokazać problem w „ich” odczuciu, postarać się zrozumieć “ich” sposób postrzegania i wspólnie poszukać rozwiązania.
Nieocenianie – dzieci i młodzież są niezwylke wyczuleni na krytykę. Publiczne karcne czy ostra krytyka mogą mieć tragiczne skutki i doprowadzić do poważnych problemów emocjonalnych, a przede wszystkim do niskiej samooceny dziecka, której efektem może być utrata wiary we własne siły, ucieczka od podejmowania jakichkolwiek działań, gorsze wyniki w nauce. Jeśli chcemy skarcić – lepiej zrobić to na osobności, pamiętając, by odnosic się do konkretnych zachowań. Nie oceniajmy dziecka, ale jego postępowanie.
Zaufanie – jest niezbedne w prawidłowym procesie wychowawczym, ale w stopniu odpowiednim do wieku i poziomu rozwoju dziecka. Ani nadmerne zaufanie, ani przesadna nieufność nie sprzyjają dobrym relacjom między rodzicem a dzieckiem. Ciągła kontrola ze strony dorosłych może prowadzić do ostrych konfliktów, agresywnego, aroganckiego zachowania dziecka czy nawet – ucieczek z domu. Przesadny liberalizm wychowawczy zaburza poczucie bezpieczeństwa i choć dziecko jest z tego na poczatku zadowolone, po pewnym czsie czuje sie zagubione, a często uznaje brak zainteresowania ze strony rodziców za brak miłości.
To niby takie proste….Powierzchowny ale ciekawy artykul warty do rozwiniecia i poglebienia przez zainteresowane osoby Rrozbickiej za poruszenie tego interesujacego tematu tak ciagle aktualnego.Oby jego tresc i zamiar dotarly do swiadomosci jak najszerszej rzeszy rodzicow i wychowawcow.Pozdrawiam
Gdybym chciałą rozwinąć ten temat, napisałąbym książkę – nie artykuł. :) Pozdrawiam i obiecuję, ze jeszcze „coś” na ten temat będzie
poprawka do mojego komentarza: Dziekuje Pani Rozbickiej za …….itd.
Nie chodzilo mi o rozwiniecie tematu przez Pania ale przez inne ewentualnie zainteresowane temetem osoby.Pani artykul jest wystarczajacy w tresci by zainteresowac szersza rzesze czytelnikow ,ktorzy obecnie raczej maja zaprzatniete glowy innymi, bardziej przyziemnymi tematami….a szkoda.