Wojciech Jankowski
Na kondycję finansową gmin wpływ ma wiele czynników. Zazwyczaj na budżet patrzy się przez pryzmat ustawowych limitów zadłużenia, zdefiniowanych w ustawie o finansach publicznych, których samorządom nie wolno przekraczać. Są to tzw. normy ostrożnościowe mówiące o tym, iż całkowita wysokość długu danej JST nie może przekroczyć 60 procent jej dochodów, a spłaty rat zaciągniętych kredytów i pożyczek w danym roku nie mogą przekroczyć 15 procent dochodów budżetu gminy.
Teoretycznie ma to zabezpieczyć samorządy przed nadmiernym zadłużeniem, którego zazwyczaj pierwszym objawem jest utrata płynności. Przejawem utraty płynności jest brak pieniędzy i niemożność terminowego regulowania swoich zobowiązań (płac, faktur za wykonane prace). To może wywołać efekt kuli śniegowej, gdyż od nieuregulowanych faktur bądź niespłaconych na czas kredytów trzeba płacić karne odsetki.
Jak wykazały ostatnie kontrole regionalnych izb obrachunkowych, część gmin „wypracowała” system, dzięki któremu jej sytuacja finansowa w oficjalnych sprawozdaniach wygląda lepiej niż w rzeczywistości. Jak to możliwe? Jednym z podstawowych trików stosowanych przez samorządy jest zawieranie umów o odroczonym terminie płatności. Z racji tego, iż tego typu zobowiązań nie wykazuje się w sprawozdawczości budżetowej, kontrolowanej przez regionalne izby obrachunkowe (bo nie są te zobowiązania wymagalne na koniec danego roku), tym samym nie są one uwzględniane przy obliczaniu ustawowych wskaźników (15 i 60 proc.) i nie znajdują odzwierciedlenia w sprawozdawczości budżetowej.
O jakich zobowiązaniach mówimy? Najczęściej są to niezapłacone faktury o wydłużonym terminie płatności związane np. z budową szkoły, dostarczeniem artykułów biurowych do urzędu i jednostek podległych gminie, wdrożeniem energooszczędnego programu oświetlenia ulic, zakupem środków transportu komunikacji miejskiej i parkomatów oraz „niepisana” umowa pomiędzy wykonawcą, dostawcą a urzędem o nieskładaniu faktur rachunków.
Na lokalnym podwórku
Taką metodę zastosował m.in. w trzeciej kadencji zarząd gminy Wołomin (lata 1999-2002). A było to przede wszystkim efektem prowadzenia niezbyt umiejętnej polityki dochodowo – inwestycyjnej. Nazbyt rozbudowano front inwestycyjny i rozpoczęto właściwie w jednym roku – 2000 – w zasadzie wszystkie większe inwestycje gminne, bez patrzenia na realne możliwości finansowe gminy. Dodatkowo ówczesne władze gminy prowadziły nieumiejętną politykę pozyskiwania środków zewnętrznych (bezzwrotnych dotacji krajowych i zagranicznych), a także zaniechały poboru części należnych gminie opłat (m.in. z tytułu renty planistycznej).
Prędzej czy później taka polityka musiała się odbić czkawką. Już w 2000 roku gmina, by móc w miarę terminowo pokrywać wydatki, musiała się posiłkować krótkoterminowymi kredytami, wysoko oprocentowanymi. Później było już tylko gorzej. W efekcie w roku kończącym trzecią kadencję, gmina Wołomin, by utrzymać płynność, musiała uruchomić trzy linie krótkoterminowe kredytowe na kwotę 3,5 mln zł.
Dodatkowo musiała „przerzucić” termin płatności z tytułu dostarczenia towaru lub wykonania usługi (na kwotę blisko 5,3 mln zł) na 2003 rok. Dzięki temu prostemu zabiegowi, zwanemu potocznie „zamiataniem długu pod dywan”, w oficjalnej sprawozdawczości budżetowej te niezapłacone faktury i rachunki nie pojawiły się. Co nie oznaczało, że ich nie było. Były, ale ciężar ich uregulowania spadł już na kolejną ekipę (podobnie zresztą jak spłata zaciągniętych krótkoterminowych kredytów).
Porządki w finansach
W efekcie pierwsze lata kadencji burmistrza Mikulskiego to porządkowanie finansów gminy oraz próba odzyskania płynności i wiarygodności wśród dostawców i kooperantów. By opanować zastany chaos, trzeba było podjąć szereg działań racjonalizatorskich, które nie od razu przyniosły efekt (m.in. wprowadzenie wieloletniego planowania inwestycji, zwiększenie szczelności systemu poboru podatków lokalnych).
Ale dziś, patrząc na poziom zadłużenia ogółem i stale spadający poziom wymagalnych zobowiązań (z 3,8 mln zł w 2002 roku do 600 tys. zł na koniec 2005 roku), można śmiało stwierdzić, iż było warto. Sytuacja finansowa gminy poprawiła się do tego stopnia, iż w 2006 roku można było 2,5 mln zł wolnych środków przeznaczyć na lokaty krótkoterminowe.
A przepraszam, kim jest pan Jankowski i skąd ma tak dokładną wiedzę? Czy jest w posiadaniu materiałow finansowych ktore wykazywały iz konieczne było regulowanie, naprawianie gospodarki finansowej w mieście i czy posiada materiały finansowe dotyczące obecnego stanu w wołominie? Skąd wobec tego wytłumaczyć planowane zadłużenie Gminy Wołomin na wysokość chyba z 11 milionów złotych w tym roku budżetowym? Po 4 latach naprawiania gospodarki finansowej gmina ma mieć tyle długu?
wtej gazecie pisze sie tylko dobre rzeczy o naszym miłosciwie panujacym burmistrzu, dlatego nie dziwi mnie ten artykuł. Pan Jankowski to zapewne kolejny przydupas Mikulskiego i byc moze uzywa nowego pseudonimu
„Wiki” jeśli tak bardzo interesuje Cię Autor tekstu to jest on doktorantem w Katedrze Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego SGH w Warszawie.
Dyrdymały… Obecne zadłużenie gminy wynosi 24 mln zł, a front inwestycyjny (ciekawe skąd Pan Wojtek wziął ten termin) zawęził się do maleńkiej barykady inwestycyjnej. Pozdro
Pani Teresko, a na jakich studiach – tych płatnych zaocznych? Bo jeśli tak to pozwolę sobie powstać z kolan.
Czy gazeta ŻPW sprawdziła źródło tych informacji i czy gazeta jest w posiadaniu materiału potwierdzającego tezy zawarte w artykule. Czy mozna w ŻPW ot tak sobie pisać co się chce tylko dlatego że jest się doktorantem, albo nie jest, lub ktoś poprosi żeby zamieścić dany artykuł. Czy redakcja gazety ŻPW rozumie rozumie ekonomię szerzej niz zyski z gazety ?
Do Ajaxa
Obecne zadłużenie nie wynosi 24 mln zł. Niestety masz problemy z odróżnianiem czasów. Jeżeli piszesz „wynosi”, to masz na myśli kredyty, które zostały dotychczas zaciągnięte, czyli patrzysz na konkretny termin wykonania budżetu (czas teraźniejszy, gwoli ścisłości). A przynajmniej gramatyczna wykładnia tego czasownika by na to wskazywała.
W przypadku mojej anlizy był to 30 czerwca 2006 roku, bo na razie tylko za ten czas są dostępne dane (czytaj: oficjalne sprawozdania z wykonania budżetu gminy Wołomin).
Gdybyś napisał „będzie wynosić”, to może byłbyś troszkę bliżej prawdy, ale niewiele. Przyszłość ma to do siebie, że jest nieprzywidywalna. Jesteś pewien, że trzeba będzie zaciągać kredyty w wysokości zaplanowanej na począteku tego roku? A jeżeli dochody, na co wskazują trendy w ostatnich dwóch latach, zostaną wykonane ponadplanowo? A jeżeli realizacja jakiejś inwestycji, z przyczyn np. proceduralnych, się przedłuży i jej dokończenie trzeba będzie przesunąć na następny rok?
Takich „jeżeli” mógłbym jeszcze podać więcej, ale nie wiem, czy jest sens, bo i tak – nie mając argumentów merytorycznych – odwołasz się pewnie w odpowiedzi do sloganów i pustosłowia, które ładnie brzmią, ale niewiele wnoszą…
Pozdrawiam, autor
Do autora.
Z góry zaznaczam, że zakładam tożsamość osoby autora poprzedniego wpisu i autora artykułu. Sądzę jednak, że takie założenie jest w pełni uprawnione, ponieważ w tym pisemku utrwalił się już taki zwyczaj, że autorzy aktywnie komentują swoje dzieła – nie szczędząc im zresztą pochwał.
Zanim jednak odniosę się do meritum chciałbym prosić Pana Wojciecha o unikanie w przyszłości wyprzedzania faktów poprzez stwierdzenia, że oponent i tak nie ma nic do powiedzenia i zapewne ograniczy się do „sloganów i pustosłowia”. Taki argument jest nieczystym chwytem erystycznych i jako taki poniża nie tylko osobę, która go używa, ale przyczynia się także do zupełnego obniżenia poziomu dyskusji. Jeszcze raz proszę o wzięcie tej sprawy pod uwagę.
Wracając do sedna. Nadal podtrzymuję, że Wołomin w wyniku przyjęcia 12 mln deficytu budżetowego w 2006 r. ma 24 mln PLN długu. Pana argument, że realizacja budżetu wciąż trwa i dopiero w przyszłości można będzie ocenić całkowite zadłużenie Gminy Wołomin jest argumentem pozornym. Faktycznie budżet jest planem finansowym, ale jest to plan, który należy realizować. Stąd założony deficyt budżetowy w ogromnej większości przypadków realnie kreuje zadłużenie gminy. Gdyby było inaczej nie istniałyby normy ostrożnościowe, o których Pan pisze.
Nie podzielam także Pańskiego optymizmu, co do zmniejszenia tego deficytu w Gminie Wołomin. Uważam raczej, że może dojść do sytuacji odwrotnej. Po pierwsze dlatego, że praktyka rządów obecnego Burmistrza wskazuje na postępujące zadłużenie miasta. Po drugie dlatego, że nadchodzą wybory i obecne władze będą się starały za wszelką cenę przekonać do siebie wyborców, realizując na gwałt, jak najwięcej inwestycji. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy jest sam 12 mln deficyt w 2006 r. Żeby rozwiać Pana wątpliwości, co do profetycznych zdolności mojej osoby, to mogę Panu nawet wskazać termin „rozwinięcia frontu inwestycji”. Będą to miesiące wrzesień, październik i listopad – wszak jesienią buduje się najlepiej.
Reasumując – módlmy się o to, żeby skończyło się tylko na 24 mln.
Pozdrawiam, Ajax
Skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak żle. Wystarczy popatrzeż na budynek po dawnej jedynce, to chyba za karę nie realizuje sie budżetu w tym zakresie, a może jest kupiec i Mikulski czeka, aż spadnie wartośc tego obiektu do zera. Na przykładzie tego budynku widać jak realizuje się zaplanowane wydatki. Mozna nie robic nic prócz asfaltowania piachu i deficytu nie będzie. Ciekawe gdzie Mikulski uczył się ekonomii pewnie na możu. A swoją drogą ciekawi mnie czy ci ekspwrci to realne osoby bo nikt przy zdrowych zmysłach nie wymyslił by takich ekspertyz.