Dariusz Loranty
Liberalizm w skrajnej doktrynie wolności absolutnej, wolność jednostki względem ogółu społeczeństwa, w retoryce uprawianej w mas mediach wykreował szereg mitów dotyczących bezpieczeństwa, przestępczości, czy też rygorów pozbawienia wolności. Elementami tej doktryny są: sprzeciw wobec podnoszenia wymiaru kar adekwatnych do czynów, demoralizacja w zakładach karnych, nie spełnianie standardów polskiego więziennictwa i sama idea resocjalizacji.
W przypadku podjęcia jakichkolwiek działań na rzecz bezpieczeństwa zwykłych mieszkańców, słychać szereg publicystów, autorytetów moralnych, i co gorsze, autorytetów prawniczych szermujących wyżej wymienionymi hasłami, robiącymi niekiedy wodę z mózgu odbiorcom przekazu medialnego. Oczywiście, można być zwolennikiem tej idei, ale trzeba, żyć jak jej świetlani wyznawcy i szermierze, czyli: strzeżone osiedle, osobisty kierowca, życie na poziomie bez trosk materialnych.
Jaki do stosunek do tej doktryny ma mieszkaniec Wołomina, Ossowa czy Kobyłki, odpowiedzmy sobie sami.
Na próby zaostrzenia kar, natychmiast w mediach słychać głosy, że ludzie którzy dopuszczają się przestępstw nie analizują ich w aspekcie odbycia kary. W tym momencie pojawiają się sztandarowe przykłady, bulwersujących pobić małych dzieci i oszalałego z zazdrości kochanka zabójcy. Czy państwo zwrócili uwagę, że nie ma przykładów kobiet wykorzystywanych seksualnie (nie mylić z gwałtami), czy przestępstw seksualnych wobec dzieci. Niestety, tzw. salon jednych przestępców lubi, innych mniej. Kolejnym sztandarem retoryki liberalizmu skrajnego jest hasło, nieuchronności kary dla sprawcy. Jakby był ktoś co by twierdził inaczej.
Spełnienie tego warunku jest niezwykle trudne dlatego, że składa się na niego szereg czynników: świadomość ofiary, możliwości techniczne i naukowe, stan sprawności organów ścigania, czy administracji państwowej itp. Dlatego tak łatwo szermować tym hasłem, wiedząc, że wszyscy są za.
Oczywistością jest, że wysokość kary, a tym bardziej jej nieuchronność, nie jest w stanie powstrzymać niektórych przestępców, terrorysty, samobójcy, czy szalonego zazdrośnika, te przypadki są skrajne. Wynikają ze specyficznego stanu umysłu, gdzie element racjonalności nie funkcjonuje, ale są to jedne z najmniejszych odsetek przestępstw.
Zdecydowana większość przestępców przed dokonaniem czynu analizuje racjonalne czynniki, możliwości dokonania, koszty, zyski, oraz skutki dokonania-wykrycie i surowość kary. Wskazuje na to zdrowy rozsądek większości przestępców (oczywiście w ich rozumieniu) oraz badania prowadzone na całym świecie, w tym w Polsce.
Wśród przestępców jest stosunkowo niewielka grupa sprawców bardzo zdemoralizowanych, którzy dokonują lwiej części wszystkich ciężkich przestępstw. Izolacja ich od społeczeństwa gwarantuje, że nie będą mordować, gwałcić, grabić, a to duża korzyść dla społeczeństwa, święty spokój. Po prostu, za pewne, szczególnie niebezpieczne i szkodliwe czynny przestępcze powinni dłużej siedzieć w więzieniu.
W tym miejscu retoryka liberalizmu uruchamia kolejne hasło: demoralizacja w wiezieniu tylko pogorszy osobowość przestępcy. Na to odpowiedź jest najprostsza z możliwych, wraz z wiekiem spada aktywność przestępcza najbardziej zdemoralizowanych jednostek. Jednocześnie należy pamiętać, że nic tak nie demoralizuje jak poczucie bezkarności, które tylko wyrabia chęć dalszych przestępczych zamierzeń.
Przestępczość to ogromne koszty, nie tylko społeczne, czy osobiste ale przede wszystkim ekonomiczne, które ponosimy my wszyscy.
Kolejnym elementem retoryki liberalnej jest stan polskiego więziennictwa nie dostosowanego do standardów europejskich, skrajnie niekorzystny dla pensjonariusza.
Szermujący tym hasłem nie bardzo się przejmują odstępstwem od standardów dla chorych w publicznych szpitalach czy zespołach opieki paliatywnej. Chorzy nie mają standardów metrażowych a posiłki, niekiedy, sięgają najbardziej uproszczonej symboliki. Standardem staje się przychodzenie z własnym prowiantem a w przyszłości z własnymi medykamentami. Ci ludzie nie znaleźli się w takiej sytuacji z własnej woli, lecz liczba autorytetów ujmujących się za nimi jest niewielka.
Modna w Europie od końca lat sześćdziesiątych idea resocjalizacji, zagościła w świadomości społeczeństwa na początku lat dziewięćdziesiątych. Oczywiście mieliśmy swoją resocjalizację, tę socjalistyczną, ale to zupełnie inna bajka nie wiążąca się z umilaniem i zaspokajaniem wymyślanych potrzeb skazańca.
Nowa resocjalizacja wprowadzano jako panaceum na rozwiązanie problemu przestępczości, bardzo szybko zaczęła się kojarzyć ze zmianami politycznymi. Przedstawiciele nowej władzy w licznych wypowiedziach, wspominając czas swojej izolacji z przyczyn politycznych, przedstawiali współwięźniów (kryminalistów) jako ofiary, niemalże, systemu politycznego. Na wyniki nie było potrzeby długo czekać w połączeniu ze zmianami rygorów pozbawienia wolności, zbyt małych w stosunku do oczekiwań skazańców. Mieliśmy do czynienia z niespotykanymi dotychczas buntami w polskich zakładach karnych.
Bardzo szybko „postkomuniści”, ci nowocześni, europejscy, znaleźli wspólną platformę z ideologicznymi zwolennikami liberalizmu. Widoczna zmiana kolejnych ekip rządzących, w rzeczywistości, była tylko kosmetyką, obowiązywał wspólny mianownik.
Przykładem dominacji skrajnego liberalizmu, jego sztandarowego elementu, resocjalizacji, były zmiany w sposobie odbywania kary więzienia. Budynki więzień zaczęły przypominać pstre choinki obwieszone antenami telewizyjnymi i radiowymi. Zwolnienia warunkowe, przerwy w odbywaniu kary, zmiany zakładów karnych na wniosek skazanych stały się obowiązującą normą. Kuriozum osiągnęliśmy w chwili, gdy ucieczka skazanego w trakcie przepustki stała się wykroczeniem dyscyplinarnym w ramach danego zakładu karnego.
Odbywane kary za udowodnione winy stało się tylko skromną częścią sankcji za dany czyn zabroniony, przestępstwo.
Idea resocjalizacji zakładała, że przestępca poddany działaniom metodą pedagogiczną zmieni się w przyzwoitego obywatela. W uproszczeniu, ta koncepcja wywodzi się z nurtu, który zakładał, że przestępca jest w rzeczywistości ofiarą sztywnych, wręcz nieludzkich zasad społecznych. Jego czyny są tylko buntem wobec rygorów uniemożliwiających mu prawidłowy rozwój emocjonalny. Pozbawienie wolności ma być nie karą a sposobem zmiany dalszego zachowania. Oczywiście, całkowicie pomijano tragiczną rolę ofiary, sprawiedliwość naprawczą, ignorowano odstraszający wymiar kary.
Wiele lat upłynęło zanim „bujda z resocjalizacją” przestała być obowiązująca w polityce karnej. Najdobitniejszym przykładem jej klęski w Polsce jest sytuacja we Włodowie, gdzie przerażona społeczność wymierzyła sprawiedliwość, dokonując tzw. samosądu na mężczyźnie który był trzydzieści razy w więzieniu. Czy on był zresocjalizowany? W dalszym ciągu stanowił zagrożenie. W trakcie kolejnych wolności dokonywał kolejnych przestępstw, czyniąc krzywdę niewinnym ludziom.
Jedynie długa izolacja niebezpiecznego przestępcy gwarantuje bezpieczeństwo społeczności w miejscu jego zamieszkania.
Badania przeprowadzone wobec pensjonariuszy zakładów karnych są jednoznaczne, współczynnik powrotu do przestępstwa jest podobny w więzieniach gdzie prowadzono intensywną resocjalizację a więzieniami gdzie jej nie prowadzono. Koszt ekonomiczny resocjalizacji jest bardzo wysoki lecz klęska tej zgubnej polityki jeszcze większa, brak szacunku do własnego państwa.
Państwo a ściślej jego administracja ma zapewnić bezpieczeństwo społeczeństwu, w wymiarze wewnętrznym. Podstawowym zakresem jest ochrona obywateli przed przestępcami.
Bezpieczeństwo jest jednym z najważniejszych zadań jaki spełnia administracja państwowa, lecz aby go uzyskać istniej potrzeba wspólnej skoordynowanej polityki wielu organów administracji państwowej, szkolnictwa, policji, wymiaru sprawiedliwości, instytucji samorządowych i przede wszystkim obywateli własnego państwa.