Szymon Plasota
Od kilku tygodni w Polsce trwa dyskusja na temat określany „potrzebą wzmocnienia konstytucyjnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci”. Nie jest to przyjemny temat jednak dotyczący nas wszystkich i przez to powinniśmy zająć w nim jakieś stanowisko. W tym zadaniu w żaden sposób nie pomaga nikomu dyskurs publiczny, który przemienia całą dyskusję w farsę i grę polityczną. Nagle okazuje się, że wszyscy zwolennicy zachowania konstytucji w stanie niezmienionym ,bądź jej liberalizacji, są postkomunistami albo ludźmi przyzwalającymi na morderstwa z zimną krwią. Co więcej, postkomunistami są też uczniowie, członkowie ZNP i jak się okazuje wszyscy, którzy nie zgadzają się z polityką Romana Giertycha i jego LPRu oraz oświeconych wybrańców z innych partii. Po co tak zaniżać dyskurs społeczny przez chwyty erystyczne? Wiedzą to jedynie ci, którzy ich używają. Jednocześnie wystawiają ocenę własnej wiarygodności, bo przecież erystyka jest niczym więcej jak przeforsowywaniem własnego poglądu a nie walką o prawdę. Ta o ile jest, sama się obroni. A jeśli jej nie ma to nie można powiedzieć, że np. życie ludzkie zaczyna się od poczęcia, a jedynie można zakładać, że tak jest, co by nie różniło się niczym od założenia, że jest inaczej. Przez wyzywanie wszystkich od postkomunistów, stosowanie erystyki, ci co tak robią dają świadectwo jedynie swojej słabości – braku pewności, co do tego, że ich poglądy faktycznie opierają się na prawdzie, a co za tym idzie – czy rzeczywiście warto zmieniać Konstytucję.
Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy zaczyna się ludzkie życie, mogę mieć jedynie intuicje. Zakładam na ten moment, że życie rozpoczyna się od poczęcia i jest wartością – nie podstawową ale jedną z czołowych. Cieszy mnie zatem każda inicjatywa zmierzająca do jego ochrony, a tym bardziej jeśli jest szczera i konsekwentna. Tutaj pojawia się niestety problem. Okazuje się, że proponowana zmiana Ustawy Zasadniczej mówi, o zgrozo, że ludzkie życia nie są względem siebie równe. W wypadku gdy ciąża zagraża zdrowiu kobiety, dziecko ma większe prawo do życia niż matka, ponieważ nie może być dokonana na nim aborcja, w momencie gdy ta jest niezbędna do zachowania życia rodzicielki. To stwarza sytuację, w której role się odwracają i to kobieta staje się wobec nowego prawa równie bezbronna jak dziecko wobec starego. Czy ta nowelizacja jest zatem prawdziwą ochroną życia, czy tylko pustymi słowami, za którymi kryje się przeniesienie „kary śmierci” z dziecka na matkę? Wydaje się, że jeśli chodzi o postęp w tej dziedzinie to jest to kolejny, wewnętrznie sprzeczny, bubel. Być może parlamentarni zwolennicy zmiany zdają sobie z tego sprawę i stąd też wynika ich niepewność wypływająca z manipulacji społeczeństwem.
Jeśli stary zapis w Konstytucji i jego proponowana nowelizacja w podobnym stopniu nie chronią życia, to za czym się opowiedzieć? Najchętniej za innym projektem, a jeśli takiego nie ma to pozostaje jedynie odwołanie do własnego sumienia. Wiedząc jednocześnie, że opowiadając się za którymkolwiek z rozwiązań, nie będziemy mogli zgrywać świętoszków bo i tak będziemy mieli na rękach czyjąś niewinną krew.