O roli radnego, jego obowiązkach i oczekiwaniach społecznych z Markiem Górskim, radnym z ramienia Samorządowego Komitetu Wyborczego (SKW) w Gminie Wołomin, rozmawia Teresa Urbanowska
– Dobiega końca czteroletnia kadencja obecnego samorządu. Dla Pana było to pierwsze doświadczenie samorządowe. Czy pokusił by się Pan o małe podsumowanie tej kadencji?
– W zasadzie to szedłem do rady w jednym, ściśle określonym celu. Ten cel wyznaczyli mi mieszkańcy od których otrzymałem poparcie. Miałem za zadanie doprowadzić do rozpoczęcia budowy Szkoły Podstawowej w Zagościńcu.
– Szkoła się buduje. Z czysty m sumieniem może Pan więc powiedzieć, że osiągnął wyznaczony cel…
– W zasadzie to tak. Ale tak na prawdę, dopiero będąc radnym, zobaczyłem jak to naprawdę wygląda od środka. Z jak wieloma problemami boryka się miasto i gmina Wołomin. Inaczej to wszystko wygląda dla osób patrzących z boku. Zanim zostałem radnym, byłem może dwa razy na posiedzeniach rady jako obserwator… Inaczej wówczas odbierałem wiele spraw.
– Obserwując posiedzenia wołomińskiej rady, nie zawsze odnoszę wrażenie, że radni na pierwszym miejscu stawiają dobro ogólne. Często, Pańscy koledzy, nie szczędzą sobie nawzajem złośliwości…
– Trudno mi się wypowiadać za innych, ale ja na pewno nie zostałem radnym po to, by komukolwiek szkodzić. Radny jest, jak sama nazwa mówi, po to by doradzać, najlepiej jak umie, w imieniu tych, którzy wybrali go do pełnienia tej funkcji. Być może, takie ciało jak RADA, powinno być mniejsze. Im więcej osób tym więcej opinii na jeden temat, tym trudniej jest się porozumieć. Z drugiej jednak strony, nie podoba mi się, że część radnych nie ma własnego zdania na toczące się dyskusje. Trudno wyczuć, czy tego zdania nie mają, czy też nie umieją go wyrazić.
– Wiadomo już, że będzie się Pan ponownie ubiegał o mandat radnego w gminie Wołomin. Z czym tym razem pójdzie Pan do wyborów?
– Jak wcześniej wspomniałem, dopiero będąc radnym zobaczyłem, jak wiele spraw jest w naszej gminie do zrobienia. Człowiek niezaangażowany
w pracę samorządu nie widzi potrzeb, które nie dotyczą bezpośrednio jego samego. Dla przeciętnego mieszkańca ważna jest: „jego ulica”, „jego chodnik”. Reszta jest mniej istotna. Jeśli idzie o mnie, to niezależnie od sytuacji, powinienem dopilnować by budowa szkoły w Zagościńcu dobiegła końca. Ale są też inne ważne dziedziny na które trzeba zwracać uwagę. Jestem reprezentantem wiejskiej części gminy Wołomin, to bardziej zobowiązuje niż bycie radnym, reprezentującym mieszkańców z część miejskiej gminy.
– Dlaczego tak Pan uważa?
– Reprezentant wsi ma większy obszar oddziaływania. Radnego na wsi znają wszyscy sąsiedzi. W mieście niekoniecznie. Ale też czego innego potrzebują mieszkańcy Duczek, a czego innego mieszkańcy Ossowa…
– Jest Pan postrzegany jako człowiek, będący w koalicji z urzędującym burmistrzem Jerzym Mikulskim. Opozycja zarzuca koalicji, że nie dba o interesy, właśnie wiejskiej części społeczeństwa naszej gminy. Co Pan na to?
– Proszę się więc dobrze przyjrzeć temu, co robi się na terenach wiejskich. O budowie szkoły
w Zagościńcu już rozmawialiśmy, należy pamiętać, że ta szkoła poprawi również warunki nauki dzieci w innych placówkach.
Idąc dalej trzeba pamiętać, że na terenach wiejskich wykonano w tej kadencji 15 kilometrów wodociągów. Nie wspomnę już o tym, że 80% środków
z pozyskanego Funduszu Spójności, jest przeznaczonych na infrastrukturę (kanalizacja sanitarna i deszczowa) na terenach wiejskich. Dziwi mnie, że w tych dyskusjach zwracamy uwagę głównie na finanse. Nie zwraca się uwagi na moralność, opiekę nad dziećmi, czy wychowanie, a właśnie tym kierowaliśmy się podejmując decyzję o budowie szkoły w Zagościńcu, uruchomieniu gimnazjum w Ossowie czy w Czarnej.
– Czy jest coś co uważa Pan za największe osiągniecie obecnej kadencji?
– Inaczej pojęcie sukcesu rozumiane jest przez mieszkańców a inaczej przez radnych. Każdy radny wie, że aby coś w gminie można było zrobić, trzeba mieć na to środki finansowe, a jeszcze wcześniej należy przygotować inwestycje od strony formalnej. Przykładów takich inwestycji jest wiele. Największym z nich jest realizowany właśnie Fundusz Spójności, gdzie samo przygotowanie inwestycji trwało od 2003 roku efekty tych działań mieszkańcy zobaczą dopiero w formie realizowanych inwestycji, wtedy, kiedy będą mogli podłączyć swoje gospodarstwa do kanalizacji, czy zobaczą asfalt przed swoim domem, bądź chodnik. Uważam, że to, iż mimo różnych pokus, by skierować działania na bardziej spektakularne efekty, nie odstąpiono od realizacji projektu, którego efekt końcowy będzie widoczny dopiero u schyłku kolejnej kadencji, za duży sukces. Poza tym, mimo krytyki ze strony opozycji, iż rozpoczęto niewiele nowych inwestycji w pierwszym okresie obecnej kadencji, należy pamiętać, że to w tej kadencji dokończono i opłacono inwestycje rozpoczęte wcześniej: budowa Gimnazjum Nr 4, czy szkoła na Sasina. Chciałbym też zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół. W tej kadencji nie zbierano od mieszkańców pieniędzy na tak zwane „Komitety wodociągowe i kanalizacyjne” a wręcz przeciwnie, tam, gdzie to tylko było możliwe, zwracano mieszkańcom wcześniej pobierane składki.
– Co uważa Pan za najważniejsze dla Wołomina?
– Najważniejsze obecnie jest zamknięcie robót ziemnych czyli położenie sieci kanalizacji deszczowej
i sanitarnej a potem nakrycie tego nawierzchniami dróg. Można dziś z całą stanowczością powiedzieć, że to, co do tej pory było zmorą w Wołominie – brak pieniędzy na infrastrukturę, to przeszłość. Środki udało się zabezpieczyć, teraz trzeba wybrać dobrego gospodarza – w moim odczuciu takiego gospodarza Wołomin ma obecnie. Gospodarz, który zarządza gminą od blisko 4 lat jest najwłaściwszym, by zagwarantować zrealizowanie tych wszystkich inwestycji.
Brawo pierwszy cieplownik Zagoscinca.
a co powiecie na takie „racjonalne” gospodarowanie środkami na inwestycje : niektóre z ulic patrz /chyba / przedostatni „Wspólny Wołomin” zostały wyasfaltowane, tylko po to by za 2-3 lata rozkopać ulice, zerwać asfalt i kłaść przyrzeczoną kanalizacje…