W niewielkim Tłuszczu jest już tylko jedna księgarenka, w której razem z podręcznikami szkolnymi można kupić dezodorant i szampon do włosów, nie dziwi więc fakt, że coroczne Tłuszczańskie Biesiady z Książką przyciągają wielu mieszkańców kiermaszem książek, płyt i kaset, koncertami, spotkaniami z ciekawymi ludźmi i projekcjami filmów w Tłuszczańskim Centrum Kultury.
W sobotni poranek 2 kwietnia tłuszczanie gromadzili się w kościołach, by modlić się o zdrowie Ojca Świętego. Organizatorzy i nieliczni uczestnicy święta książki w ciszy i skupieniu przeglądali raczej skromną ofertę kilku wydawnictw. Na kiermaszu można było nabyć poradniki, literaturę dziecięcą, słowniki, klasykę. Oszczędni czytelnicy mogli skorzystać z przeceny lekko zniszczonych egzemplarzy popularnych powieści.
Swoją książkę „Tłuszcz. Studia i szkice z dziejów” prezentował Robert Szydlik. Biesiadom z Książką towarzyszyła wystawa „Świat muzyki” w Społecznym Muzeum Ziemi Tłuszczańskiej. Drzwi muzeum w sobotę były zamknięte.
„Tłuszcz. Studia i szkice z dziejów” Roberta Szydlika to zbiór artykułów omawiających historię tłuszczańskiej społeczności, jej dziedzictwo duchowe i materialne. Znajdziemy tu m.in. omówienie wpływu kolei warszawsko – petersburskiej na rozwój Wołomina, Tłuszcza, Łochowa i Małkini, dzieje „Siewby”- Organu Ludu Polskiego, ludowego pisma wydawanego w Tłuszczu, a także historię tłuszczańskiego kultu Męczenników Podlaskich. Publikacja zawiera również subiektywny kalendarz historyczny, archiwalne zdjęcia Tłuszcza i jego mieszkańców, omówienie historycznej pracy jadowskiego lekarza Leona Bokiewicza „Opis powiatu radzymińskiego pod względem topograficzno-historycznym, statystycznym, higienicznym i lekarskim”.
Wymagających czytelników prawdopodobnie odstraszy niedbała korekta i nachalne reklamy pewnego lokalu wciśnięte między fotografie, żenujące przypisy, w których autor odsyła zainteresowanych tematem do pierwszego wydania swej książki, bo w tym musiał już uciąć tekst.
Robert Szydlik,
Tłuszcz. Studia i szkice z dziejów,
Tłuszcz 2004, wyd. II zmienione,
rozszerzone, poprawione, uzupełnione (sic!).
6 przemyśleń nt. „13. Święto książki w Tłuszczu”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Witam,
Żenująca jest ta „recenzja” książki, w której jedyne sensowne zdania są kalką wstępu do wzmiankowanej książki. Niedbała korekta? Lepsza niż w „Życiu Powiatu”, poza tym – o czym w Tłuszczu każdy wiedział, a przyjezdny mógł zapytać (chyba, że dziennikarze „ŻPW” pytać nie umieją) – książka była składana dość pospiesznie, gdyż jeden z autorów właśnie konał.
Czymże jest dla autorki nachalna reklama? Bo dla mnie i dla wszystkich uczciwych ludzi najlepszych sposobem na zdobycie środków finansujących wydawnictwo. Byłoby lepiej, gdybyśmy żebrali w instytucjach publicznych o pieniądze podatknika? A może nie jestem na bieżąco i redakcja „ŻPW” brzydzi się reklamami? Może przeszła na utrzymywanie się z datków? Darowizn? Spadków? Dotacji ministerstwa propagandy? Może historia jest dla Was dziedziną zbyt czystą, by kalać ją reklamami? Dla mnie prywatny mecenat jest ze wszech miar najgodniejszym sposobem zdobywania pieniędzy na taką działalność. Każdy może skrytykować to, co zrobiłem, ale nie może zarzucić mi, że zrobiłem to za społeczne pieniądze. Nie jestem pisarzem gminnym utrzymywanym przez podatnika, więc nie podlegam tej samej krytyce, co choćby samorządowcy. Oczywiście publikując narażam się na krytykę, ale niech będzie ona rzeczowa. Nie sięgajcie więc, z szacunku dla siebie samych, po ‘argumentum ad ignorantiam et iudicium’.
Książka o Tłuszczu obnaża niedoskonałości warsztatowe autorów, pewien pośpiech i wiele innych ułomności. Wiem, że wiele rzeczy mogło wyglądać w tej publikacji lepiej. Ale chyba dobrze, że się ukazała, bo Tłuszcz bogatą publicystyką historyczną pochwalić się nie może. I nie chodzi o to, że boję się krytyki, bo często głośno powtarzam, że krytykę – jeśli tylko słuszna – przyjmuję z pokorą. Gdybym przeczytał listę rozsądnych uwag – a nie trudno byłoby je sformułować – chętnie złożyłbym samokrytykę i podziękował redakcji.
Ale Was dialog nie interesuje. Wolicie stawiać się w roli nieomylnych cenzorów. Nie pamiętacie o dziennikarskiej zasadzie ‘audiatur et altera pars’. Jeśli kogoś – mówiąc kolokwialnie – „obsmarowujecie”, powinniście dać mu prawo do wypowiedzenia się na Waszych łamach. Chyba, że wolicie bolszewickie metody…
Niskiego to lotu dziennikarstwo, miałka też i moralność.
Mimo gorzkich słów, jakie powyżej napisałem, nie zejdę poniżej pewnego poziomu i nie napiszę, dlaczego moim zdaniem postanowiliście nieco mi dopiec. Wtedy nie ja musiałbym się wstydzić. Nie będę więc Was na to narażał, bo – kto wie – może nie traficie na ten post i nie skasujecie go.
z poważaniem
Robert Szydlik
Brawo autor, a pismaki wstydzić się prostackich i oszczerczych ogólników.
Szanowny Panie! Pańskie osobiste sprawy nie były i nie są przedmiotem mojego zainteresowania. Po raz drugi obraża się Pan o ten sam krótki tekst i zmusza mnie do ponownego przejrzenia publikacji o Tłuszczu. Są w niej zdania, które dwa lata temu pominęłam litościwym milczeniem: „W inicjatywie budowy w równym stopniu uczestniczyli Polacy i żydzi, co sugeruje względnie dobre stosunki pomiędzy oboma nacjami”, s.34. Jak Pan w przypisach zanotował – „w całej książce żyd, żydówka, żydzi są traktowani jako wyznawcy religii mojżeszowej”. Ci tłuszczańscy „żydzi” nie byli Polakami, oni byli z Marsa. „1929 – żydowską piekarnię wykupuje polski przedsiębiorca, Stanisław Niegowski”, s.35. Zupełnie jak z „Naszego Dziennika”; to wydarzenie, które warto umieścić w kalendarium Tłuszcza. „Ponad stu mojżeszowych uciekło zimą 1939/40, znaczna większość na tereny zaanektowane przez Związek Radziecki”, s.41. „Mojżeszowy” znaczy „należący do Mojżesza”, bądź też „właściwy Mojżeszowi, wprowadzony przez Mojżesza”, mamy więc „potomków Mojżeszowych” i „wyznanie mojżeszowe”. „Około 20 żydów zostaje rozstrzelanych na miejscu. Pozostali są pędzeni do getta w Radzyminie. W czasie tej podróży Niemcy zastrzelili jeszcze kilkudziesięciu”, s.41. Kto był w tej podróży? Niemcy??? Pędzeni Żydzi? „O początkach prac informował Kurier Warszawski z 3 grudnia 1851r., co w niniejszym opracowaniu zostało odnotowane w Zagajeniu”, s.139. W czym? „Zagajenie”, tak zatytułował Pan pierwszą część swej naukowej pracy o „genezie i powstaniu kolei warszawsko-petersburskiej”! Dalej: „Choć książka Tłuszcz. Studia i szkice z dziejów jest pracą naukową, to jednak jest w niej miejsce na poezję, bowiem specyficzny klimat cmentarza w Tłuszczu najlepiej oddaje wiersz Wiktora Gomulickiego, poczytajmy”, s.96.
Wystarczy. I tak pewnie uzna Pan, że tylko słowa będące kalką pańskiej wypowiedzi mają jakikolwiek sens. I tak jak zdarzają się spektakle-pomyłki najlepszych reżyserów, tak bywają książki-gnioty w twardych oprawach, proszę Pana. Więcej godności.
Niskich lotów jest to literatura Panie Szydlik !!! Więcej pokory i godności! Za kogo Pan się uważa?
Nie może Pan znieść krytyki? To absurdalne. Po to są takie teksty, by uchronić ludzi przed
przypadkowym zakupieniem Pana „Studiów” (straszliwe nadużycie swoją drogą).
A ja chcę się dowiedzieć, gdzie to kupić – oba wydania. Robert odezwij się.
Panie Sławomirze – obawiam się, że Pan Robert za często tu nie zagląda. Jeśli nie ma Pan z nim kontaktu a chce Pan faktycznie posiadac te kśiążki, myslę, że informacja może być dostępna w Centrum Kultury w Tłuszczu, bądź w Muzeum Ziemi Tłuszczańskiej bądx u burmistrza Tłuszcza Krzysztofa Białka – z pozdrowieniami