Łukasz Marek
Już od ponad 15 lat żyjemy w obrębie nowego ładu społeczno-gospodarczego. Zmiany polityczne pociągnęły za sobą rewolucję gospodarczą ale też i olbrzymie przewartościowania w mentalności naszego społeczeństwa. Wiele osób płaciło i nadal płaci surową cenę za III RP a cena ta ma wymiar materialny ale również i mentalny (paranoja, trauma, poczucie bezsilności, utrata wiary we władzę oraz własne siły). Stan taki niesie z sobą wiele niebezpieczeństw tak dla jednostki jak i całego społeczeństwa.
Postanowiono zbadać społeczeństwo doby transformacji systemowej. Podstawowym probierzem był tutaj stosunek do emblematów zmian po 89 roku: czyli do demokracji oraz wolnego rynku. Większość Polaków ma pozytywny stosunek do owych czynników, ale ocena ich rodzimych odmian już nie jest tak dobra. W 2002 ponad 66% Polaków wyraziła akceptację wobec demokracji, ale przeważająca większość wyraziła swe zwątpienie w poprawne działanie mechanizmów nowego systemu politycznego oraz gospodarki rynkowej w naszym kraju. W sondażu przeprowadzonym przez CBOS za najważniejszą cechę demokracji uznaliśmy równość wobec prawa (83%), ponad 75% z nas wskazało na ochronę wolności osobistej, dobór najlepszych ludzi do rządzenia krajem oraz wyrównywanie przez państwo szans dostępu do kształcenia czy służby zdrowia. 50 % postrzegała demokrację jako możliwość wyboru między różnymi partiami czy aktywność obywateli w życiu publicznym. Widać tu pewne rozwarstwienie, bowiem tylko 2 z 5 Polaków interesuje się polityką a tylko 12% z nas jest członkiem jakiejkolwiek organizacji społecznej.
Spróbujmy skorelować przedstawione powyżej dane z obecnym stanem sceny politycznej. Afery drążą zaufanie do najwyższych władz. Sejm (symbol systemu demokratycznego) jest oceniany negatywnie przez 83% Polaków. Zaufanie do wymiaru sprawiedliwości waha się w granicach 43% a co drugi z nas twierdzi, że dla niego nie ma w gruncie rzeczy znaczenia czy rządy są demokratyczne czy nie. Widać wyraźnie, że wiemy czego chcemy, ale zestawienie tego co jest z tym co powinno być rodzi w nas frustrację i zobojętnienie. Elity polityczne goniąc za poparciem za wszelka cenę mogą (o ile już tego nie zrobiły) na trwałe uszkodzić sposób postrzegania publicznej sfery działalności człowieka. To ona właśnie jest jednym z głównych kreatorów naszej opinii. To ona jest miejscem „wyrabiania się” jednostek i tworzenia poczucia wspólnotowości. Transfer owej „wiedzy” jest dokonywany za pośrednictwem mediów, ale też swoistego łańcucha, którego częściami składowymi są elity, urzędy administracji i w końcu My. Szczególną właściwością tego transferu jest jego dwukierunkowość, bowiem z drugiej strony elity zmuszone są do ograniczania swych działań w obrębie społecznej akceptacji – dozwolenia. I tak w skrajnym przypadku możemy mieć do czynienia ze swoistym sprzężeniem zwrotnym, gdzie obie skrajne strony łańcucha napędzają się wzajemnie. Wynikiem takiego stanu rzeczy może być „zwichnięcie” norm moralnych („skoro oni to robią to czemu ja nie mogę?”) oraz szereg innych patologii w relacjach międzyludzkich.
Osobiście nie mogę doczekać się Polski za 20 lat, gdzie politycy będą za młodzi na „afery teczkowe” , ale obraz ten psuje mi uporczywe przeświadczenie o wprowadzeniu odpowiedzialności polityka za jego ojca, dziadka itd.
Osobiscie mam nadzieje ,ze nie tylko politycy ,ale i „zwyczajni” ludzie nie powinni ponosic zadnej odpowiedzialnosci,/ w tym moralnej/ za swych ojcow ,dziadkow ,
kuzynow,szwagow itd.Uwazam ze prawdziwa demokracja stworzy ku
temu odpowiednie zabezpieczenie ,nawet prawne jesli bedzie tego koniecznosc