Wiesław Kazana
Pamiętam z dzieciństwa – opowiadane w szkole – śmieszne i głupie w istocie historyjki o pochodzeniu nazw naszych okolicznych miejscowości. Wołomin, bo „Wolę minąć”, Radzymin, bo „Radzę minąć”, Ząbki, bo tam sypały się „Ząbki” z niejednej obitej gęby (obrażonych w lokalnych, patriotycznych uczuciach z miejsca przepraszam i kornie proszę o wybaczenie!). Jednak, gdy myślę o kondycji naszej stolicy powiatu zaczynam dostrzegać, że mimo i tak nie najlepszej opinii kreowanej przez media krajowe, bardziej niż „Wolę minąć” pasuje tu „Muszę minąć” – a więc Muszemin? lub „Chcę minąć” – a więc Chcemin?
Z niepokojem i rosnącym zatrwożeniem obserwuję systematyczny proces utraty przez miasto swego powiatowego charakteru, ośrodka kulturalnego, intelektualnego i gospodarczego rozwoju naszego regionu. Z tego jeszcze niedawno w miarę solidnego budynku po cichutku, po kolei wypadają lub są wydłubywane cegły osłabiające jego konstrukcję, a także pogarszające jego wrażenie estetyczne. Niedawno „kibicowałem”
(a i woziłem osoby zainteresowane) w załatwieniu dodatkowych przyłączy internetowych dla jednej z wołomińskich szkół. Okazało się, że w Wołominie dokonać tego nie można, bo TPSA przeniosła Telepunkt do M1 w Markach, a na centrali telefonicznej przy ulicy Teligi wywiesiła duży napis: „692 m2 do wynajęcia”. Przy biurokratycznych przepychankach sprawa zakończyła się na 5 wizytach w centrum handlowym M1. Przy okazji (za każdym razem była spora kolejka) zjedliśmy coś
w Pizza Hut, kupiliśmy coś w „Herbatach Świata”(nazwa zbliżona do oryginalnej), a zauważyłem, że inni oczekujący zrobili zakupy w pobliskim supermarkecie. Pomyślałem sobie, że dla mieszkańca np. Poświętnego dojazd autobusem do Wołomina, stąd autobusem lub pociągiem do Warszawy Wileńskiej
i stamtąd autobusem do Marek to parszywa perspektywa! Czy wtedy wkurzony nie zada sobie pytania po co mu ten Wołomin – więc może jednak – Muszemin? Rzadko bo rzadko, korzystam z wołomińskiej pływalni (preferuję biegi przełajowe). Ale będąc tam (przepraszam za obciach) przyglądałem się jakimś rozpoczętym i niedokończonym pracom, diabli wiedzą czy remontowym, czy budowlanym i zaczynam rozumieć ludzi, którzy organizują się i jadą do Wyszkowa, bo ceny zbliżone, a oferta nieporównywalna – więc jednak – Chcemin! Ale przecież my tu żyjemy, utożsamiamy się z tym miastem, z tym regionem, po swojemu kochamy je, jest nam przykro, gdy jest postponowane, jesteśmy dumni, gdy odnosi sukcesy, więc przestańmy godzić się na jego degradację! Ogłaszam Wielką Krucjatę na rzecz odzyskania rangi powiatowej przez miasto Wołomin! Krucjatę na rzecz rozwoju naszego regionu, na rzecz prawdziwego
i uczciwego docenienia miasta Radzymin i jego mieszkańców w historii odzyskania niepodległości , na rzecz wykorzystania
i wygrania magii pól ossowskich w kreowaniu pozytywnej, patriotycznej i obywatelskiej wizji rozwoju Powiatu Wołomińskiego i jego stolicy. Proszę czytelników o relacje z żenujących sytuacji wskazujących na degradację miasta i powiatu, przy większym zainteresowaniu obiecuję spotkanie i rzetelną, nieskrępowaną dyskusję. Czekam na odzewy internetowe lub telefoniczne z redakcją. Piszcie na Niechcemin!
Nie zgadzam się z porównaniem Wyszkowa i Wołomina. Owszem wielkościowe miasta te sa podobne, ale zewnętrzne warunki rozwoju zupełnie inne. Pamiętajmy, że Ząbki, Marki, Kobyłka, Zielonka i Wołomin są tylko sypialniami i nie zmienimy tego! AGlomeracja warszawska jest aglomeracją monocentryczną (tzn.,że istnieje jeden duży ośrodek centralny i kilkanaście satelitów). Nie uciekniemy od tego to Warszawa skupia większość usług niższego i wyższego rzędu dla całej aglomeracji, a takie ośrodki jak Wołomin, Pruszków, Legionowo mogą tylko w niewielkim stopniu uzupełnić braki usług niższego rzędu. Budowa kina w Wołominie nie ma sensu…lepiej zainwestować w remont drogi 634 a nastepnie zapewnić włączenie Wołomina do komunikacji m.st.Waraszwy (autobusy podmiejskie typu 7XX a w perspektywie kilku lat SKM) w ten sposób poprawić dojazd do ośrodka centralnego czyli Warszawy.
Nie przekonują mnie Pana(Pani?)argumenty. Proszę uwzględnić wygodę ludzi. Po co miałbym jechać gdzieś na pływalnię, jeśli miałbym świetną na miejscu? Już teraz nie muszę jechać do Warszawy by kupić samochód marki Rover, Renault, Fiat, Toyota…Ale chciałbym również nie musieć jechać w sobotnie popołudnie(po godz.14.00) do Warszawy, by kupić brakujące elementy do remontu np. szopy(gwożdzie, śruby, 0,5 l farby itp.), ale kupić je u wołomińskiego kupca na miejscu. To przecież oszczędność czasu i pieniędzy (o profesjonalnym doradztwie nie wspomnę).
Wersja o „sypialni” nie przekonuje mnie. Podam jako przykład warszawską dzielnicę Natolin. Jest to ewidentna sypialnia, a jednak prężnie działa tam Natoliński Ośrodek Kultury i wiele lokalnych inicjatyw, które skupiają mieszkańców. Prawie wszystko można załatwić bez opuszczania dzielnicy. Od spraw urzędowych (bo są tam filie wszystkiego, czego mogą być filie) po sport (nawet tenis stołowy dla dorosłych), rozrywkę i rekreację (pływalnie i ścieżki rowerowe). Bo człowiek, to stworzonko stadne, i w miejscu, gdzie żyje, chce mieć nie tylko łóżko, ale stara się wspólnie urządzić swoje otoczenie tak, by w nim wygodnie i estetycznie żyć, a nie tylko spać. Czy to nie jest perpetuum mobile? Wołomin jest sypialnią, bo nic się tu nie dzieje, a nic się nie dzieje, bo Wołomin jest tylko sypialnią. Dobre argumenty dla tych, którym się po prostu nie chce.
Jeśli są ciekawe oferty, to naprawdę sala kinowa wypełnia się do ostatniego miejsca. Może to wycinkowy miernik potrzeb, ale jednak miernik. Jest wiele miasteczek położonych bliżej stolicy, niż nasze, a jednak widać w nich życie.
Dla Warszawy nigdy nie będziemy konkurencją, ale też nie należy wszystkiego zwalać na status „sypialni”, bo ten argument jest łatwy do zbicia.
Piegowata, witam
Miło Cię znowu widzieć na naszych stronach. Może spróbujesz więc napisać, dlaczego Twoim zdaniem w Wołominie dzieje się tak, jak się dzieje? Często rozmawiamy na ten temat w naszym redakcyjnym kręgu, a miło by było usłyszeć „głos” innych. W tym celu między innymi powstał ten feleiton. Jeśli wczytasz się dokładniej, może zauważysz w nim również inne aspekty.
Nie widzę problemu aby w Wołominie powstawały ścieżki rowerowe…świetna sprawa!Dom kultury działa bardzo prężnie. Farby i gwożdzie można kupić w conajmniej 10 sklepach(czy mam wymienić adresy?)A jeśli chodzi o zakupy jeśli ktoś jeździ do pracy w Warszawie własnm samochodem to i tak woli zrobić zakupy w hipermarketach na Targówku w Markach lub na Pradze bo zanim wróci do Wołomina(w korkach)to i tak wszsytkie tutejsze sklepy (rodzinne, prywatne, małe)będa zamknięte. CI któzy wracają pociągiem hipermarket mają pod nosem…Aha w kwietniu w Sulejówku odbędzie się referndum w sparwie przyłączenia do Warszawy (Sulejówek dzieli od Centrum Warszawy tyle co Wołomin). Myślę, że to jest ciekawy temat. Ja mam wrażenie, że włądze Wołomina chca odciąć Wołomin od otoczenia i wyznmaczyć mu granice w postaci powiatu wołomińskiego, któy jest tworem dość sztucznym. Po otwarciu stacji metra Plac Wilsona mieszkańcom Marek przybędzie nowa lina autobusowa 132, któa szybko połaczy ich z linią metra. A co mamy w Wołominie?Skandaliczne warunki w prywatnych autobusach, łąmanie przez nie wielu przepisów prawa transportu drogowego (Kontrole Inspekcji Nadzoru Transportu Drogowego takię nadużycia wykazały) ale nikomu to nie przeszkadza.Uważam, że Wołomin wogóle nie wykorzystuje swojej szansy jaką daje mu położenie 20 km od centrum Warszawy, a ta odległość staje się dla niego zmorą i przeszkodą. Dlaczego znowu mówi sie o rozbudowaniu czy remonice Urzędu Miasta skoro stary Wołomin przypomina slumsy? Dlaczego podczas ostatnich śnieżyc wołomińskie drogi przypominały tory biathlonowe(tylko Tomasza Sikory brakowało)? A czemu w lokalnej prasie nic nie mówi sie o planach powstania SKM (Szybkiej Koleji Miejskiej), którą tak chce sworzyć L.Kaczyński,a która byłaby wybawieniem dla Wołomina. Czy trudno wziąć dwóch bezrobotnych dać im zakupioną w Wołminie puszkę farby i polecic pomalowanie budnyku na stacji kolejowej(patrz Zielonka)? Dlaczego tak bardzo niektórym przeszkadza Młodzieżowa Rada Miasta? Czy nie zadużo tu gadania a za mało konkretnej pracy?
ktosiuf – dużo pytań na raz zadajesz…na wszystkie nie da się od razu odpowiedzieć (na pewno nie teraz i nie dziś, bo czasu mi brak), tym bardziej, że odpowiedzi na nie są bardziej skomplikowane niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Ale dzięki za to, że się w ogóle odezwałeś (aś)postaram się w kolejnych wpisach zaspokoić Twoją ciekawość – przynajmniej w takim zakresie w jakim posiadam informacje
Tereso,
potrzeba tęgich głów, by wykonać studium tego zjawiska. Myślę, że ono ma podłoże wielowarstwowe. W bardziej rozwiniętych od naszego społeczeństwach, na dalszy plan odsuwają się więzi wypływające z poczucia tożsamości mechanicznych (religijnych, klasowych, itp), a coraz większego znaczenia nabiera świadomość wspólnych spraw zbiorowości, pewnych powinności wobec najbliższego otoczenia (dzielnicy, miasta). Tworzą się prężnie działające ruchy lokalne. Doceniono ich znaczenie. Te zjawiska zostały nazwane mianem „małej ojczyzny”. Ma ją każdy człowiek, jest dla niego miejscem najbliższym, najbardziej swojskim. Z tych licznych małych ojczyzn i proporcjonalnie do ich mnogości, nielicznych wielkich ośrodków składa się kraj. Ta więź w małych miastach i miasteczkach w naszym kraju przeżywała (i cbyba nadal przeżywa) kryzys. Przyczyn upatruje się w zanikaniu patriotyzmu lokalnego, utracie sensu przeszłości (u nas to ma duże znaczenie), idealizacji nowoczesnosci, znaczenia wielkich ośrodków miejskich, a w małych miastach, takich jak nasze, braku infrastruktury życia społeczno – kulturalnego. To wszystko sprzyja poddawaniu się bez walki większym ośrodkom („jesteśmy tylko sypialnią”, „a po co cokolwiek robić, jeśli można dojechać do Warszawy i jest wszystko pod ręką”. Tymczasem potrzeba dobrych animatorów takiej małej ojczyzny. Potrzeba liderów, ludzi, którzy potrafią swoją osobowością stworzyć klimat „chciejstwa”, poczucia, że warto. To ci ludzie swoim autorytetem i działaniem powinni aktywizować społeczność lokalną. Efekty nie nadejdą w ciągu tygodni. Na nie trzeba czasem czekać lata całe, czasem całą generację trzeba wychować, ale nie powinno się rezygnować z pracy na rzecz przebudowy ludzkich postaw wobec swojego miejsca na ziemi. Do uzdrowienia sytuacji potrzebna jest rzetelna diagnoza społeczna, która pozwala na rozpoznanie komponentów środowiska, trendow rozwojowych. Diagnoza zasobów zarówno materialnych i ludzkich, a także dotarcie do rzeczywistych przyczyn barier, które blokują rozwój społeczno – kulturalny. Bo samo stwierdzenie, że Wołomin to sypialnia, jest bardzo powierzchowne i nic nie znaczące. Bardzo cenne mogą okazać się badania struktury społeczności: przekrój wiekowy, zawodowy,diagnoza potrzeb, oczekiwań, zainteresowań, aspiracji, problemów społecznych, patologii i wielu innych aspektów. Dopiero na podstawie szczegółowej diagnozy można mówić o przyczynach stanu rzeczy. A skoro poznane zostaną przyczyny, można zacząć myśleć o planowym, powtarzam, planowym (oraz spójnym dla kolejnych kadencji władz miasta, co ma też znakomite znaczenie) przeciwdziałaniu degradacji więzi z naszą „małą ojczyzną”. W tych planach wielką rolę odgrywają spontaniczne działania środowiska lokalnego. Należy wyłowić te „perły”, które są dobrym materiałem na liderów. I to nie tylko w sferze kulturalnej, ale i społecznej. Trzeba bacznie przyglądać się, czy u podstaw ich działań nie leży „polityczka”, bo to zawsze ma krótkie nogi i pozbawione jest wiarygodności, a w rezultacie przynosi więcej szkód niż pożytku.
Dopiero stworzenie (odbudowanie?) więzi spowoduje utożsamianie się z miejscem, w którym żyjemy. A to zaowocuje odpowiedzialnością za swą „małą ojczyznę”.
No i nie trzeba chyba dodawać, że budowanie świadomości trzeba zacząć od kołyski. Od tak trywialnych działań wychowawczych, jak powiedzenie kilkuletniemu szkrabowi: „nie rzucaj papierów na ulicę” i „popatrz jaki ładny klomb, nie zrywaj z niego kwiatów, one są po to, by wszystkim było milej”.
W wielkim skrócie prześlizgnęłam się po temacie. Ale chciałam tym zasygnalizować, Tereso, że nie umiem z marszu odpowiedzieć na pytanie „dlaczego moim zdaniem tak się dzieje” :))))) Pozdrawiam ciepło
Ojej…rodzina i znajomi mówią o mnie „lokalny patriota”. Ileż to razy musiałem prostować skrzywione poglądy na temat Wołomina i tłumaczyć,że jest tu milo, sympatycznie,że to fajnie mieszkać pod Warszawą w cichej oklicy a do centrum można się dostać w 30 minut. Jakże miło było mówić znajomym, że Wołomin to aglomeracja warszawska a nie dawne województwo siedleckie. Jak miło było się pochwalić dwiema drużynami w ekstaklasie siatkarzy i koszykarek. Nie zapomnę jednak komentarza kolegi z Legionowa, który to miasto zobaczył i powiedział:”TO WSZYSTKO CO MASZ DO POKAZANIA??” Jestem bardzo związany z Wołominem(chociaz moi rodzice stąd nie pochodzą) i kocham to miasto ale widzę, że ono powoli umiera.
Ktosiuf, nie jesteś sam :))) Pozdrawiam ciepło, Wołominiaku :)))
Ja jednak z uporem maniaka wróce do kwesti utworzenia autobusu typu 7XX. Naprawde myślę, że jest to potrzebne. Legionowo czy Otwock (oraz szereg mniejszych miejscowości) takie linie mają. Przecież to by były wymierne korzyści dla mieszkańców tj. jeden bilet na wszystkie środki komunikacji. Z frugiej strony byłoby miło zobaczyć w tramwaju czy autobusie ZTM przy którymś z przystanków :”Możliwość przesiadki:WOŁOMIN” Z tego co wiem Burmistrz pisał już w tej sprawie do ZTM-u ale odpowiedź była, że narazie z takiej linii nici bo….zbyt daleko? za mało pasażerów? nie! Zbyt mała przpustowość i zły syan drogi nr 634!!!Pani Tereso niech sie Pani czegoś o tej sprawie dowie …..
Mała dygresja. Na stornie Powiatu po wybraniu wersji angielskojęzycznej można przeczytać, że Marki leżą na dJeziorem Zegrzyńskim…ciekawe.A może to elemnt poprawy wizerunku miasta…Wołomin nad Wisłą??;-)
Piegowata – pięknie piszesz, o samym Wołominie i w ogóle – masz dar. Czytałam troszkę Twoich wypowiedzi na innych forach. Gdzieś się pewnie nie raz mijamy na ulicach Wołomina (z jedengo z Twoich wpisów wynika, że chodzisz obok Urzędu Miasta, albo tam pracujesz – chyba, że coś pokręciłam) Witaj więc w klubie tych co nie chcą aby Wołomin był tylko sypialnią – witam z wielką radością również Ciebie ktosiu (fajny masz nick – też pamiętam jedengo „maniaka”, który w różnych miejscach pisze o konieczności powstania takiej linii autobusowej, pamiętam też, takiego jeszcze ze swojej dzialalności i pracy w Tygodniku Wołomińskim, ktorego wydawca, właśnie we spomnianym przez Ciebie ktosiu Legionowie działa i mieszka). Nie wiem na ile to się da zauważyć a na ile jeszcze nie, ale wśród piszących na łamach Życia Powiatu Wołomińskiego jest wielu lokalnych patriotów. Z wielką radością zauważam, że coraz więcej z nich wyraża wolę i chęć współpracy z naszą redakcją w różnej formie. Może więc ten artykuł naszego redakcyjnego Kolegi Wiesia Kazany, stanie się przyczynkiem do powstania ruchu bezpartyjnego, bezorganizacyjnego ..miłośników i przyjaciół Wołomina? Piórem Wiesława, wyraziliśmy wolę nawet zorganizowania spotkania z takimi „sympatykami”. Co Wy na to?;)
ktosiu, co do Twojego wpisu na temat działania naszej strony – pewnie masz rację, skoro to zauważyłeś, ja choć „zawiaduję” tą stroną – to jej nie stworzyłam. Z uwagi na kilkudniowy wyjazd Twórcy tej strony przez najbliższy tydzień niczego nie uda sie zmienić – dzięki za uwagę.:):)
Ha, Tereso, nawet nie wiesz, jak często się mijamy :) Nie pracuję w Urzędzie Miasta. Nietrudno przechodzić w pobliżu tego miejsca, wszak to centrum miasta :) Tereso, nie bardzo wierzę w bezpartyjny ruch na naszym terenie. Nie spotkałam się jeszcze z działaniami (a parę lat dość bacznie obserwuję nasz „świecznik”), u których podłoża nie leżałaby „polityczka”. Pomijam działania, które bez owijania w bawełnę, mają charakter merkantylny, bo to jest uczciwe stawianie spraw. Mówię o pozorach (przykład? – niektórzy obrońcy SP1, a przykłady można mnożyć). A im bliżej wyborów, tym więcej pseudospołeczników. Oni zawsze znajdą dojście do takich bezpartyjnych, i bezorganizacyjnych ruchów, bo zbijanie kapitału wyborczego jest ich celem nadrzędnym. Potrafią przybierać pozy patriotów lokalnych, i całkiem nieźle nimi mamić ludzi spragnionych świeżego oddechu, i rzeczywiście bezinteresownego działania dla miasta.
Pozdrawiam ciepło i dzięki za komplementa ;)
Ale ten błąd to jest na oficjalnej stronie Powiatu Wołomińskiego……
Cieszę się, że dyskutujecie.Po lekturze komentarzy stawiam kolejne tezy do refleksji:
1.Dla ratowania miasta trzeba postawić przede wszystkim na młodzież. Ale sytuacja wyjściowa jest o wiele bardziej zła. Dziś to za mało powiedzieć dziecku: „nie zrywaj kwiatków”. Trzeba go uczyć: „nie można wykopywać kwiatków z klombu i przewozić do ogródka przy naszym domku”.
2.Uczyć młodzież odwagi bycia sobą i głoszenia własnych poglądów. Mimo całej sympatii dla Młodzieżowej Rady Miasta nie mogę doprosić się, by przyjęli prostą strategię działania:Niech obradują na te same tematy co „dorosła” Rada. Bardzo chciałbym usłyszeć opinie ludzi nie skażonych polityką i biznesem w sprawach bulwersujących opinię publiczną.
3.Aniu z Zielonego Wzgórza, jesteś zbyt pesymistyczna. Mimo pozorów jest wielu ludzi chcących udzielać się społecznie nie tylko dla „polityczki”(świetnie to ujęłaś). Możesz wierzyć lub nie, ale gdy mnie pytają znajomi po co się szarpię odpowiadam prosto:”bo nie chcę odwiedzać w przyszłości wnuczków w Stanach Zjednoczonych”. Jestem pewien, że odpowiedzi wielu osób byłyby równie szczere i czasami na pierwszy rzut oka dziwaczne.
CO do punktu 2. Jestem w MRM i niestety boimy się podejmować sparaw z dorosłej Rady…bo boimy sie że powiedzą, że sie w ich sprawy wtrącamy!!!
Wieśku (przepraszam za spoufały zwrot, ale tak był podpisany post), nie twierdzę, że takich ludzi jest mało. Mówię tylko, że między nich skutecznie przenikają farbowane lisy. Wielokrotnie się o tym przekonałam. Albo te lisy inicjują pozornie pro społeczne działania, werbują ludzi, najlepiej prostych i oddanych, a ich pleców używają jako trampoliny do swoich osobistych karierek i interesików. Często też robią to bezinteresownie, po prostu żeby komuś zaszkodzić, „bo tak!” (mentalność pt. chłop żywemu nie przepuści)
A mój pesymizm jest wynikiem wnikliwych obserwacji (również od kulis) tego , co dzieje się w naszym mieście. I ten pesymizm (chciałabym się mylić) jest uzasadniony. Oby to się zmieniło. Będę trzymać kciuki.
Drogi Ktosiu! To niby truizm, ale szczera prawda. Z silnym, zdeterminowanym i mówiącym prawdę zawsze się liczą. Słabym, przestraszonym i lękliwym poniewierają, grają jak kukiełką. I wiedz, że każdy ma wrogów, ale ma i swoich przyjaciół! A Rada Miasta jest po to, by służyć mieszkańcom, tym młodym również – łaski nie robią! Wiesz jaka byłaby zadyma, gdyby teraz chciano Was rozwiązać?
Droga Złotolica! Niestety masz rację. Ale na szczęście jest „indykator prawdy” – to czas.
Podziałajmy i zobaczmy.Zwróć uwagę na pomysł Tereski – ruch bezpartyjny i bezorganizacyjny, a więc bez liderów, nieprzydatny jako trampolina do „kariery”. Swego czasu działałem w pewnym związku.Jedną z moich największych „uczuciowych” porażek była absolutna pogarda moich kolegów dla „metalicznych i skorodowanych” pomysłów Pana Polesy – jakichś wystaw, jakichś pokazów. A czy „emocjonalni członkowie” i sympatycy tego ruchu samą swoją obecnością na tych wernisażach czy spotkaniach nie pokazaliby temu Panu, że Jego praca jest bardzo ważna i potrzebna, że jest On jednym z prawdziwych kryształów soli naszej wołomińskiej ziemi?
Wieśku, zgadzam się, że czas jest indykatorem prawdy, ale każde odkrycie niechlubnej prawdy osłabia potencjał w ludziach (jestem tego żywym przykładem),opóźnia rzetelne działania, a co najgorsze – efekty tych starań.
Pana Palesę bardzo cenię, i podziwiam za upór. Niezmordowany Don Kichot z garstką zapaleńców. Wiecznie spychany przez decydentów do piwniczki, i traktowany jak niegroźny maniak. Na co komu te korozje? Wszak „elyty” bawią się przy grillu i kasecie video z wypożyczalni. Pamiętam, jak w czasie poprzedniej kadencji władzy, ktoś zaproponował przekazanie cennych zbiorów eksponatów gromadzonych w trakcie podróży po Afryce. Pan Palesa był dumny, że to Wołomin został wybrany na kustosza zbiorów. Niestety, władza nie była zainteresowana przyjęciem daru. Bo to tylko kłopot, więc po co…..
Każda następna kadencja, wysoką kulturę sprowadza na margines, rzucając mieszkańcom jakieś miernoty (nie dam przykładów, nie chcę nikogo obrażać). Miła władzo, nie zawsze obfita frekwencja jest wykładnikiem poziomu artystycznego imprezy, czy przedsięwzięcia kulturalnego.
Odbiegliśmy trochę od wątku zasadniczego, ale Pan Palesa jest wart uwagi (i to daleko większej niż nasze tu pogaduszki)
PS. Czemże zasłużyłam sobie, o ja, zwykła piegowata, na takie tytuły? „złotolica”…”z Zielonego…” ;)))))
Droga Słońcem Naznaczona! Jak przy odrobinie wyobraźni można różnie nazywać sympatyczne i prozaiczne w istocie piegi, tak przy odrobinie chęci można spróbować szare, smutne i czasami wydawałoby sie beznadziejne życie w Wołominie przemalować z wykorzystaniem wszystkich barw tęczy. Zależy to od ilości malarzy, użytych kolorów farb, fantazji, a przede wszystkim chęci malowania! Fajnie się dyskutuje, ale wcześnie muszę wstawać, więc mówię dobranoc!
…i tym optymistycznym, malarskim akcentem, dołączam się do życzeń: Dobranoc Wołominie, śpij spokojnie, i bądź pewien, że są jeszcze tacy, którym się chce :)
No proszę, taka dyskusja się tu toczyła a mnie nie było…;)…ale cieszę się, że sie dobrze bawiliście
Oj Wiesiu, chyba ten „Niechcemin” się troszkę spodobał.;)
No i jak zwylke każdy powiedział co wiedział i cisza!!!TO ja znowu mogę zaapelować, że nam autobus jest potrzebny!
i co? jest ten autobus? czy cisza? ;)
NO nie ma go! no ale co ja mam zrobić???Ja bym mógł wiele dac za niego!!!Mała rzecz a cieszy!Ja już opracowywałem trasy, przystanki wszystko co niezbędne…ale i tak nikt mnie nie słucha
oj czasem ktos słucha i cztea też.;)
Co do autobusu, to tez kiedys pisalam o nim na forum w innej gazecie. Ktosiuf, jak trzeba bedzie pikietę jakąś, czy przykuć się do kaloryfera, to możesz na mnie liczyć;)
O z miłą chęcia. Można postrajkować…może Telewizyjny Kurier Warszawski przyjedzie!
każdy by od razu chciał być w telewizji a lokalna gazeta to co za mało już?..;)
no dobra – jak rozpoczniecie ten strajk to go opiszemy – macie to jak w banku…A swoją drogą o ile ktosiuf mogę sobie wyobrazić o tyle piegowata jest dla mnie ciagle zagadką…może troszkę nam opowiesz o sobie, przynajmniej jak masz na imię?.;)
coś mi się wzięło i poplątało.;)
Ja jestem w MRM i napewno mnie Pani kojarzy z widzenia….
a no i czasem chodze na sesje Rady Miejskiej
a może szybciej dałoby sie załatwić przejazd do Wawy pociągiem tylko na karcie miejskiej? [marzenia:)]…co mi po autobusie który kursować będzie co 2h?
Tak dokładnie rok temu ZTM bardzo chciał ponownie wprowadzić kartę miejską do pociągów ale tym razem przedłużajac zasie do Wołomina Słonecznej i do Pruszkowa (wczesniej do Piastowa i Ząbek). Mam nawet mapkę z Superexpressu wyciętą z tym zasięgiem….ale nic nie wyszło bo PKP nie chciało sterfy do Pruszkowa i Wołomina bo…..nie ma tu autobusów ZTM!! I tak wkoło Macieju….to zresztą moje imię
na imię mam piegowata
ok. piegowata, więcej nie będę dybać na Twoją anonimowość….;)…ale będę obserwować wszystkie mijające mnie „piegowate”, może poznam cię po jakims błysku w oku…;). ktosiuf….no to się już prawie zdekonspirowałeś.;)
to może ja dla ułatwienia będę chodziła z tulipanem w zębach?
hmmm.wiosna to dobry czas na tulipany, ……..
dla Wolomina jst tylko jedno wyjście z ambarasu–zalać tory asfaltem i stworzyć trasę szybkiego ruchu ,a kolej można zbudować na starej drodze ,co o tym myślicie ? wiadukty w miejscach przejazdu .
Pomysł świetny….miło czasem pomarzyć. Ja chciałem przypomnieć jedną z wyborczych obietnic Pana Burmistrza. Czy ktoś pamięta? Obiecał wybudowanie drugiej WKD tym razem do Wołomina!Czy tylko ja to pamiętam….
@ – faktycznie pomarzyć dobra rzecz, ale jeśli ktoś choć raz rozmawiał z przedstawicielami kolei to wie, że to mogą być tylko marzenia i to takie nie do spełnienia…;) ale………do marzycieli przecież świat nalezy, gdyby ich nie było pewnie do dziś żylibyśmy w jaskiniach.;)
może jest to marzenie (ale realne ),ale pamiętaj Teresko ,jeżeli kidyś się spełni to ja powinnam przecinać wstęgę ..
ok. @…zapamiętam i na pewno przypomnę skąd się ten pomysł wziął, gdyby kiedykolwiek udało się go zrealizować – w co jednak wątpię. A dlaczego wątpię? Otóż dlatego, ze nalezałoby się w tym temacie dogadać z koleją – a tam jest taka liczba dyrektorów, że nikt się na dobrą sprawę nigdy w tym połapać nie może. Pamiętam jak samorządy (powiatowy i gminny) i mieszkańcy Zagościńca dopominali się zamontowania zabezpeiczeń na przejeździe kolejowym, na którym doszło do wielu śmiertelnych wypadków. Ilość różnego rodzaju dyrektorów przyprawiała o niezły zawrót głowy – tak z nimi jest za każdym razem. Nie zapowiada się, żeby coś się w tej materii miało zmienić w najbliższym razie – z tego powodu śmiem wątpić w to, aby pomysł, choć ciekawy mógł zostać zrealizowany. Realniejsze mogłoby się okazać zbudowanie pasa drogowego równolegle do linii kolejowej – co też z tych samych powodów jak dogadanie się z koleją jest bardzo drudne. Kolej to ciągle państwo w państwie.
Pas drogowy wzdłuż linii kolejowej? Ależ ludziom mieszkającym w pobliżu torów naprawdę wystarczy hałas przejeżdżających pociągów. Dokładanie im jeszcze sznura aut byłoby po prostu nieludzkie. Zresztą są odcinki, na których trzeba byłoby „upychać” drogę między budynkami a torami, bo odległość jest naprawdę niewielka.
OPAMIĘTAJCIE SIĘ!!!Rozmawiacie o czymś co jest zupełnie nie realne!
ktosiuf – Nie powiedziałabym, że nie realne – trudne w realizacji owszem – ale wcale nie takie nierealne. patrz odcinake między kobyłką a Wołominem czy nie da się dalej pociągnąć w stronę zielonki?….