Jan Pietrzak
Przyznajcie państwo, że z zazdrością oglądaliście w telewizorach francuski pociąg bijący rekord świata – 575 km/godz! I każdy sobie dumał, dlaczego nasze pociągi nie mogą mknąć tak szybko? No, przesadziłem nieco… to akurat był wyczyn czysto sportowy. Ale „normalna” szybkość francuskich kolei TGV to bodajże 300 km/godz. Jechałem taką torpedą z Paryża do Lyonu. Luksus! Dlaczego nie możemy z taką szybkością przemieszczać się między Wrocławiem a Gdańskiem, Łodzią a Warszawą? Jakiż to byłby wygodny kraj z paroma szybkimi trasami…!
Co do autostrad, w ciągu kilkanastu lat udowodniliśmy sobie i światu, że nie poradzimy… nie jesteśmy w stanie, absolutnie nie damy rady. Spory urzędników o przebieg każdej nowej drogi zajmują kilkanaście lat, wykupywanie gruntów trwa pół życia, protesty ekologów wstrzymują każdą bez wyjątku budowę o dziesięciolecia… Po prostu powiedzmy sobie szczerze: porządnej sieci autostrad nie zbudujemy nigdy! Może jakiś kawałek gdzieś się uda, może 70 km z Krakowa do Katowic, które trzeba nieustannie remontować… ale w dużej skali to się nie powiedzie i już.
Natomiast szybka kolej może się udać. Nie trzeba się użerać o grunty, uzgadniać planu zagospodarowania przestrzennego, walczyć z ekologami. Te trasy już są. Zostały wytyczone przez cara, kajzera i cesarza pana. Teraz wystarczy „tylko” je ulepszyć, zmodernizować, przystosować do nowej technologii. To jest zadanie inżynieryjne, a nie administracyjne. Następnie kupić kilka składów od Francuzów za pieniądze z Brukseli… i pędzić elegancko po Niżu Polskim, zamiast wlec się w samochodowych korkach i spalinach. Nawet jeden porządny peron mamy już wybudowany we Włoszczowej.
Pewnie trochę przesadzam z optymizmem w sprawie kolei jak i z malkontenctwem w sprawie dróg. Generalnie doceniam to wszystko, co udało się osiągnąć wolnej Polsce po 89. roku. Są dynamicznie rozwijające się miasta i regiony. Są świetne firmy i przebojowi przedsiębiorcy… Brakuje nam jednak sukcesów ponadprzeciętnych, śmiałych wizji i rozmachu, projektów wykraczających ponad przyziemną mentalność, projektów powstających na styku nowoczesnej techniki i oryginalnej estetyki. Może po prostu mamy słabych inżynierów? Może pogardzana przez „humanistów” matematyka, wyrugowana przed laty z matur, w ten sposób mści się na rzeczywistości? A propos matematyki, powiedzmy sobie szczerze, ludzie uważający się za inteligentów, bez znajomości rachunku różniczkowego – lekko przesadzają. Kto chce się na mnie w tym momencie obrazić, niech potraktuje tę uwagę jako żart..