Do końca stycznia można było oglądać w warszawskiej Zachęcie wystawę „Pomnikoterapia” Krzysztofa Wodiczki, artysty wizualnego, posługującego się fotografią i wideo. Krzysztof Wodiczko mieszka w Nowym Jorku, ale pochodzi z Warszawy.
Jego ojciec, Bohdan, był dyrygentem, profesorem Akademii Muzycznej w Warszawie, dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego, gdzie wystawił wiele wybitnych klasycznych i współczesnych dzieł operowych. Bohdan Wodiczko dzieciństwo spędził w Wołominie. Ojciec Bohdana i dziadek Krzysztofa, Franciszek Wodiczko, w okresie międzywojennym był kapelmistrzem Ochotniczej Straży Pożarnej w Wołominie. Twórczość Krzysztofa Wodiczki od wielu lat jest związana z problematyką społeczną, polityczną i etyczną. Znany na całym świecie z projekcji slajdów w przestrzeni miejskiej – na pomnikach i zabytkowych gmachach miast – artysta ujawnia ukryte sensy związane z historią i teraźniejszością. „Wybierając budynek Zachęty, chciałbym zachęcić ludzi do sztuki jako do czegoś dla nich pożytecznego, wewnętrznie i zewnętrznie, egzystencjalnie i politycznie. Myślę przede wszystkim o tych, którzy żyją poza nawiasem, w sensie społecznym i kulturalnym” – argumentuje K. Wodiczko. Otwierająca wystawę projekcja na fasadzie Zachęty dotyczyła problemów maltretowanych kobiet w Polsce, wpisując się konsekwentnie w ciąg prac prezentowanych w Nowym Jorku, Londynie, Berlinie, Krakowie, Kassel, Hiroszimie, w których uczestnicy akcji, ludzie pokrzywdzeni, nieakceptowani stają się – według słów autora – „publicznym pomnikiem prywatnego człowieka w monumentalnej przestrzeni publicznej”.
Na wystawie można było obejrzeć nagrania projekcji m.in. z Bostonu (uczestnikami byli bliscy osób zamordowanych w dzielnicy o bardzo wysokim wskaźniku przestępstw), Hiroszimy (drugie pokolenie ofiar, niewolnicy z Korei), Tijuany (kobiety pracujące w fabrykach produkujących towary dla międzynarodowych korporacji) i St.Louis (więźniowie).
Jolanta Michalik