Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
Wiele osób pyta mnie, po co nam na Centralnym Mazowszu jakaś metropolia. Otóż Metropolia Warszawska musi powstać, ponieważ obszar metropolitarny faktycznie już istnieje i to od dawna. Dzięki niemu lepiej wykorzystamy potencjał całego Centralnego Mazowsza.
Miasta, miasteczka i wsie, a inaczej mówiąc gminy i powiaty od dawna są związane z Warszawą i ze sobą nawzajem. Wołomin jest powiązany z Warszawą, ale też z Markami, czy Legionowem. Jest to rezultat występującego powszechnie w świecie procesu powstawania metropolii. Zwykle idzie za tym tworzenie struktur organizacyjnych – niekoniecznie wspólnych władz. Często są to struktury w formie porozumień, które uzgadniają, a nie narzucają wspólne inwestycje. A wspólnie realizować można wiele bardzo ważnych celów: rozwijać infrastrukturę, edukację, czy dbać o ochronę przyrody. Po to, żeby razem inwestować i rozwiązywać problemy, trzeba razem planować. Trzeba mieć wspólną wizję i plan.
Metropolia Warszawska przez kilkadziesiąt lat zaległości jest pod tym względem wielkim skandalem. Nawet gdy istniało Województwo Stołeczne Warszawskie obejmujące metropolię warszawską, nie służyło ono celom metropolitarnym. Z jego istnienia nic nie wynikło – nadal brak jest dróg między wokółwarszawskim
i dużymi miastami oraz rozwiniętej sieci kolejowej. Wielka zmiana
w podziale terytorialnym z 1998 roku stworzyła województwo Mazowieckie i jednocześnie samorząd województwa. Nie powstał jednak żaden mechanizm współpracy metropolitarnej. Gigantyczne województwo Mazowieckie wielkości Słowacji, albo Danii z miastem Warszawa w środku nie ma żadnej formy pośredniej, żadnego łącznika. Dlatego, skoro sejm i senat nie zrobili tego odgórnie, należałoby się zorganizować od dołu i stworzyć formę pośrednią.
Możliwości są dwie: związek komunalny ze wspólnymi władzami lub luźniejsza, bardziej zdecentralizowana forma stowarzyszenia samorządowego, w której wszyscy uczestnicy zachowują swoją samodzielność. Niestety nie powstało ani jedno ani drugie. To, że nie powstał związek nie dziwi, taka forma zabrałaby istniejącym samorządom samodzielność. Ale to, że nie powstało stowarzyszenie jest dziwne. Świadczy o braku umiejętności porozumienia się
i współpracy. W Polsce istnieje wiele stowarzyszeń samorządów. Stolica i wokółwarszawskie samorządy niestety nie stworzyły czegoś takiego. Jednym z konkretnych, złych rezultatów jest niemożność załatwienia najprostszych spraw takich jak choćby wspólny bilet komunikacji publicznej w skali metropolii.
Dotychczasowe próby stworzenia obszaru metropolitarnego na Centralnym Mazowszu zakończyły się fiaskiem. Gdy nie pojawiały się działania oddolne, zapełnianiem tej pustki zajęli się posłowie. Kilka lat temu powstała ustawa metropolitarna. Sejm chciał, na wniosek rządu, ustanowić Metropolię Warszawską jako przymusowy związek komunalny. Obecne powiaty były w tym założeniu cięte wzdłuż
i wszerz – niektóre gminy zaliczano do metropolii odrzucając resztę. Między innymi chciano wtedy podzielić Powiat Wołomiński, zaliczając gminy sąsiadujące
z Warszawą do metropolii. Uboższe obszary miały pozostać poza możliwościami rozwoju, jakie daje metropolia. Ta naruszająca samodzielność samorządów ustawa została uchylona przez Trybunał Konstytucyjny.
Dzisiaj problem powraca. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz oraz warszawska Platforma Obywatelska zapowiadały w programie wyborczym, że po zwycięstwie zaproszą gminy i powiaty wokółwarszawskie do wspólnego utworzenia Rady Metropolitarnej Centralnego Mazowsza. Jest to wypróbowany w Polsce pomysł. Na znanym
z dobrego samorządu Pomorzu, Rada Metropolitarna Zatoki Gdańskiej istnieje od kilku lat. Skupia Gdańsk, Gdynię, Sopot
i mniejsze samorządy aż po gminy wiejskie. Wójt zasiada, jak równy z równym, z prezydentem wielkiego Gdańska. Podobna rada na centralnym Mazowszu nie byłaby ryzykownym eksperymentem, a tylko przeniesieniem sprawdzonego dobrego wzoru. No to czekamy!