Miejska Orkiestra Dęta w Wołominie założona w 1968 roku przez Andrzeja Wojakowskiego już po raz drugi zdobyła pierwszą nagrodę w IX Mazowieckim Przeglądzie Orkiestr Dętych. O sukcesie orkiestry i jej pracy rozmawiam z jej obecnym dyrygentem, synem założyciela Łukaszem Wojakowskim.
– Co spowodowało tegoroczny sukces?
– Przede wszystkim sami orkiestranci – oni są sprawcą tego całego sukcesu. Bardzo jestem zadowolony, że właśnie w tym składzie udało się osiągnąć ten sukces, ponieważ od zeszłego roku orkiestra bardzo się przekształciła personalnie, doszło wiele młodych osób zastępując tych bardziej doświadczonych. Jeśli ten sukces nastąpił już teraz to bardzo dobrze wróży to na przyszłość i pokazuje, że w zespole tym drzemie ogromny potencjał. Korzystając z okazji chciałbym podziękować całemu zespołowi za wytrwałość, bo ostatnie tygodnie były rzeczywiście ciężkie, ale myślę, że warto było popracować…
– W orkiestrze jest wielu bardzo młodych muzyków. Czy wśród innych uczestników również było tyle młodzieży?
– Nasz skład jest bardzo przekrojowy – mamy zarówno dzieci jak i dorosłych ludzi, ale w składach amatorskich taka rozbieżność wiekowa jest sprawą jak najbardziej normalną. Inne zespoły też miały bardzo młode składy. Innych uczestników było bardzo wielu – powstaje dużo takich zespołów i wszystkie przyjechały się zaprezentować. My na ich tle byliśmy chyba zespołem najbardziej dojrzałym a na pewno najdojrzalszym muzycznie.
– Czy młody człowiek może przyjść do MDK, nauczyć się grać na jakimś instrumencie i wejść do orkiestry czy też musi już reprezentować pewien poziom?
– Około 90% osób, które brały udział w konkursie to były osoby, które przyszły do nas nie umiejąc nic. Tutaj nauczyły się grać, dostały instrumenty, dostały pedagogów. Ta droga do orkiestry wygląda bardzo różnie. Niektórzy już po 3 miesiącach siadali do orkiestry i byli pełnowartościowymi muzykami, dla nich była to prawdziwa pasja. Inni potrzebowali więcej czasu, na przykład rok, i przechodzili przez wszelkie szczebelki na tzw. głosach: od trzeciego, do drugiego aż wreszcie do pierwszego głosu. Często ci ludzie nie kończą na naszej orkiestrze. Mamy absolwentów Akademii Muzycznej w Warszawie, mamy wiele osób, które przez wiele lat tutaj przychodziły a teraz pokończyły warszawskie średnie szkoły muzyczne. To duży sukces, że jest ten efekt w postaci zawodowych muzyków.
Ale to jest też niestety bolączka zespołów amatorskich, że w momencie, kiedy przychodzą dzieciaki ci zawodowcy troszkę się zniechęcają. Oczekują większych wyzwań, natomiast tutaj muszą się cofać do niższego poziomu i wszystko tolerować.
– Jakie utwory znajdują się w repertuarze orkiestry?
– Orkiestra dęta musi mieć w swoim repertuarze zarówno program klasyczny, poważny ,jak również taki typowo rekreacyjny na potrzeby różnego rodzaju festynów a więc równocześnie i rozrywka. Właśnie na konkursie jako jedni z nielicznych zaprezentowaliśmy muzykę bardzo przekrojową – od muzyki poważnej przez melodie świata aż po muzykę czysto bigbandową, niemal skrajnie jazzową. Myślę, że taki szeroki program występu również był przyczynkiem do tego sukcesu.
– Czy Pan jako dyrygent sam odpowiada za wszystko, czyli za repertuar, dobór członków orkiestry itd. czy też ktoś Panu pomaga?
– Jeśli chodzi o repertuar to jest to moja dziedzina, natomiast organizacyjnie oczywiście pomagają mi członkowie orkiestry, która działa na zasadzie takiej bezinteresowności, co w dzisiejszym świecie jest sprawą dość znaczącą. Ci ludzie przychodzą tutaj dla frajdy muzykowania, dla wspólnego przeżywania czegoś i to jest chyba najwyższa wartość tego rodzaju zespołów – czy to będą orkiestry, czy chóry. Oni nie znajdują tutaj żadnej gratyfikacji finansowej. Sprawy organizacyjne, nuty, prowadzenie jakiś list – są osoby, które się tym wszystkim zajmują i załatwiają takie sprawy.
Mówi się, że orkiestry nie tolerują żadnej tyrani, ale ze strony dyrygenta musi być pewnego rodzaju dyktatura, natomiast wśród samych członków zespołu musi panować jak najdalej posunięta demokracja, odpowiedzialność jednego za drugiego. Także taki zespół to dość ciekawe zjawisko…
– Orkiestra istnieje od 1968 roku… Co się od tamtego czasu zmieniło?
– Zmieniło się niemal wszystko. 40 lat temu na topie był Elvis Presley i Beatlesi, natomiast teraz słucha się hip-hopu, dance’u, popu, czyli sama muzyka ma zupełnie inny kształt. Muzyka rozrywkowa poszła w kierunku rytmizacji a nie w stronę rozwijania melodii. W tamtych czasach były 2 programy telewizyjne, więc zachęcić do działania w takim zespole było
o wiele łatwiej, natomiast teraz, kiedy każdy ma w domu telewizor, komputer o wiele ciężej jest zachęcić młodego człowieka do niejednokrotnie dość poważnego wysiłku. Zmienia się również podejście do samego grania. Obecnie umiejętność gry na instrumencie staje się modna. Z tego powodu powstaje bardzo wiele prywatnych szkół muzycznych i tutaj istnieje szansa, że na bazie tych osób będzie można coś przygotować… Repertuarowo przeszliśmy praktycznie rewolucję. Ojciec mój, założyciel orkiestry od początku wprowadzał muzykę klasyczną dętą i muzykę poważną. Teraz
o wiele łatwiej jest dotrzeć do nut muzyki rozrywkowej a to z kolei pozwala wyjść z ofertą koncertową na dużo szerszą skalę. Zespół ma wiele większe możliwości uczestniczenia we wszelkiego rodzaju festynach, piknikach, gdzie charakterystyczne brzmienie orkiestr dętych pełni rolę przyciągacza publiczności
i tworzy atmosferę podniosłości lub święta.
Rozmawiał Krzysztof Myśliwiec