W czerwcu Wieści Podwarszawskie zamieściły tekst pani K. Chwedeńczuk
p.t. „Lista wasza mać” utrzymany w konwencji horroru, który przeżyła autorka dowiedziawszy się, że jej nazwisko zostało umieszczone na tzw. liście Wildsteina. Cierpienia swoje opisała tak sugestywnie, że w świetle tego opisu dość zaskakujące podsumowanie całego wydarzenia wydało się nikogo nie dziwić.
Kiedy autorka uzyskała odpowiedź z IPN, iż ma status osoby pokrzywdzonej stwierdziła: „…Nie czuję się jednak pokrzywdzona przez służby bezpieczeństwa PRL, jak wynika z zaświadczenia. Jestem bowiem osobą dotkliwie pokrzywdzoną przez Instytut Pamięci Narodowej, Wildsteina i jemu podobnych” . Tak się złożyło, że moje nazwisko również znalazło się na owej liście. O tym fakcie dowiedziałem się bardzo szybko i równie szybko zareagowałem występując do IPNu o wyjaśnienie. Nie wpadłem we wściekłość, ani histerię bo znam swoje życie i wiem co w nim robiłem. To, że SB proponowało mi współpracę dzięki koledze ze szkolnej ławy (był na spotkaniu absolwentów naszego wołomińskiego liceum w ubiegłym roku i ma się bardzo dobrze) i że się na nią nie zgodziłem zapewniło mi spokojny sen i podniesione czoło wtedy i teraz. Wniosek do IPN złożyłem na początku lutego, a odpowiedź otrzymałem po dwuch miesiącach. Było w niej stwierdzenie, że nie mogę być uznany za pokrzywdzonego bo: „… W wyniku kwerendy przeprowadzonej w Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu nie odnaleziono dokumentów potwierdzających okoliczność, iż służby specjalne gromadziły w toku czynności operacyjno – rozpoznawczych informacje na Pana temat. …”. Nie mogę zrozumieć skąd tyle zajadłości i podziałów przy poruszaniu tego tematu. Wołanie o prawdę jest rzeczą jak najbardziej naturalną, natomiast zamartwianie się o losy konfidentów, którzy dobrowolnie i dla korzyści materialnych (bo chyba nie było wśród nich ani jednego ideowca) donosili do SB jest w moim odczuciu niezwykle podejrzane. O ofiarach tego reżimu mówi się cicho, półgębkiem i zaryzykuję stwierdzenie, że z niechęcią i najlepiej byłoby, żeby ich nie wspominać i nie psuć dobrego samopoczucia kapusiów. Ale fakty pokazują, że ludzie, którzy zaprzyjaźnili się z UB są w naszym kraju w cenie. Jednego konfidenta obdarowano orderem Orła Białego, a drugiego (profesora uniwersytetu) pozostawiono na uczelni, aby uczył i wychowywał (?). Nawet skrytykował tych, którzy mieli czelność przypomnieć jego niechlubną przeszłość. „Wątpliwe autorytety” z postępowej lewicy, które dwadzieścia lat temu gotowe były „socjalizmu bronić jak niepodległości”, dziś próbują tłumaczyć ludziom kto jest patriotą, a kto jest „nienawistnikiem, człowiekiem o czarnym podniebieniu itp.”.
W czasie lustracji w byłym NRD, gdy z uniwersytetów i innych instytucji wyrzucano agentów nie słychać było głosów ich obrońców, nikt nie mówił o naruszaniu praw człowieka, o nienawiści do bliźniego. Mówiło się tylko o prawdzie i sprawiedliwości. Dlaczego u nas nie lansuje się Polaka uczciwego, honorowego i silnego duchem, a cała para idzie w szum wokół ludzi, z których nikt nie powinien brać przykładu?
Nie mam szczęścia do Redakcji. Ponownie nie dopisano mojego nazwiska jako autora tekstu, a na dodatek dorobiono mi błąd ortograficzny zamieniając słowo dwu na dwuch.
Nie mam szczęścia do Redakcji. Ponownie nie dopisano mojego nazwiska jako autora tekstu, a na dodatek dorobiono mi błąd ortograficzny zamieniając słowo dwu na dwuch.
Dlaczego u nas nie lansuje się Polaka uczciwego, honorowego i silnego duchem, a cała para idzie w szum wokół ludzi, z których nikt nie powinien brać przykładu?
idzie nato czas -idzie czas –od was dużo zależy –i tak użyje słynnego hasła …..do roboty , panowie piszący do roboty ,idą wybory więc zaczynajcie szperać w życiorysach KANDYDATÓW ….
powodzenia ..
czekamy na wspaniałe artykuły w stylu Edwarda nie ubliżające ,a do..do..dokładające
ROBERCIE, zacznij szperać w słowniku ortograficznym [„nato” zamiast „na to”]a nie w życiorysach [cudzych]. Poza tym – „para” nie idzie „w szum” tylko „w gwizdek”, a „rozum” to „znowu idzie do głowy”, z tym, że – jak widać- nie każdemu…oj, nie każdemu…