Uczy się i trenuje w siatkarskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu, zaliczyła już kilka występów w reprezentacji Polski kadetek i jest na dobrej drodze, by w niedalekiej przyszłości zaistnieć w profesjonalnym sporcie. Aneta Duda rozpoczynała swą przygodę z siatkówką w Duczkach pod okiem trenera Mariusza Stępczyńskiego.
Gdy opowiada o swojej siatkarskiej pasji, z jej twarzy nie schodzi uśmiech. Doskonale wie, że ryzyko, które podjęła dwa lata temu opłaciło się. Skorzystała z wielkiej szansy, jaką była możliwość nauki w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu, gdzie szkolą się najzdolniejsze siatkarki młodego pokolenia. – Większość dziewczyn, które obecnie znajdują się w kadrze, jest właśnie z tej szkoły,. To bardzo motywuje i potwierdza, że wybrałam dobrą drogę, chociaż początki wcale nie były łatwe… – mówi Aneta. Siatkówka rozwija się w naszym kraju znakomicie, co potwierdzają świetne występy reprezentacji narodowych i wysoki poziom ligowych rozgrywek. Młode dziewczyny z zapartym tchem przyglądają się grze podwójnych mistrzyń Europy i często decydują się na ciężką drogę do profesjonalnej siatkówki. Aneta najgorszy odcinek ma już za sobą. Świetnie zbudowana, bardzo wysoka atakująca SMS Sosnowiec ogrywa się obecnie w pierwszej i drugiej lidze. Występuje w drużynie, która jest wytwórnią talentów, mających za kilka lat eksplodować na parkietach Ekstraklasy. Aneta zaczynała swoją drogę w szkole w Duczkach pod opieką Mariusza Stępczyńskiego. – Na początku chodziłam na zajęcia SKS. Gdy trener przeniósł się do szkoły nr 5 w Wołominie, poszłam jego śladami. Rozpoczęły się poważne treningi, jeździłam na rozgrywki ze starszymi dziewczynami. Gdy zaczęłam się wybijać w tym towarzystwie, zostałam powołana do rok starszej kadry na Turniej Nadziei Olimpijskich. Było tam 160 dziewczyn, z których zaledwie 12 trafiało do SMS. Znalazłam się w tym gronie, jednak nie mogłam iść do tej szkoły, bo byłam za młoda. Za rok pojechałam z moim rocznikiem na kolejny Turniej Nadziei Olimpijskich, gdzie wybrano zaledwie osiem dziewczyn, z których teraz zostały tylko cztery. Ja jestem wśród nich. – opowiada Aneta. Od początku wspierali ją rodzice, namawiali do skorzystania z szansy, motywowali, podtrzymywali na duchu w chwilach zwątpienia. Miała w nich wielkie oparcie, jakiego każdy młody sportowiec potrzebuje. W wieku 15 lat znalazła się w Sosnowcu, z dala od rodziny i przyjaciół. – Pierwszy semestr był bardzo ciężki. Trudno było przyzwyczaić się do tego, że wszystko jest narzucane. Jednak po pewnym czasie wbiłam się w rytm zajęć. Nauka w SMS przypomina troszkę niekończący się obóz treningowy. Jednak jest to fajna przygoda – mówi młoda siatkarka. Fascynacja siatkówką przyszła dość wcześnie. Drużyna MUKS Volley, w której występowała Aneta zawsze była najlepsza w powiecie. Wraz z sukcesami i nagrodami dla najlepszej zawodniczki przyszła motywacja do jeszcze cięższej pracy. – Lubię siatkówkę, ponieważ to szybka gra zespołowa, trzeba umieć się świetnie komunikować, prezentować wysoką technikę. Poza tym lubię przedmeczowy stres, wzrost adrenaliny, sportową rywalizację. – opowiada Aneta. W SMS jest jedną z najmłodszych zawodniczek, ale wie, że od bardziej doświadczonych siatkarek można się więcej nauczyć. Często szkołę odwiedza trener kobiecej reprezentacji Andrzej Niemczyk. Uważnie przypatruje się zawodniczkom, by za kilka sezonów zaprosić ich do kadry. Dzięki ciężkiej, sumiennej pracy Aneta jest w stanie osiągnąć bardzo wiele. Poświęciła lata szalonej młodości, by zapewnić sobie przyszłość. To także jest recepta na życie.
Marcin Pieńkowski