Zawsze najgorzej na mistrzostwach wychodził naszej drużynie czwarty mecz. Tym razem Orły trenera Janasa nie dały nam tego meczu obejrzeć i już po pierwszym spotkaniu z Ekwadorem, stało się jasne, że trzeba będzie pakować manatki. Wśród licznych kibiców była też i reprezentacja kolejowa.
Otóż po raz pierwszy w historii wyruszył na mistrzostwa prywatny pociąg międzynarodowy na trasie Warszawa Wschodnia – Gelsenkirchen, a w nim reprezentacja polskiego rynku kolejowego a w niej obok piszącego te słowa kilku mieszkańców podwarszawskich miast i gmin.
W drodze, przez kilkanaście godzin dominowały tematy typowo piłkarskie i kolejowe. Aktualny kształt Strategii dla transportu kolejowego mieszał się z przewidywanym składem i piłkarskim totkiem. Mój scenariusz zakładał, że po nudnej i nieskutecznej pierwszej połowie zdenerwowany Janas wstawi najbardziej poniewieranego na forach internetowych i wyśmiewanego Rasiaka. Ten w całym meczu trzy razy kopnie piłkę, raz do tyłu za co zbierze rekordową liczbę gwizdów i zdenerwowany tym dalej walił będzie już tylko do przodu a co kop to brama dla Polski. No to teraz już wiecie kto podsunął naszym pomysł na grę do tyłu bo tam mniej rywali a nie przekonał Janasa do Rasiaka.
Wreszcie dojechaliśmy do Gelsenkirchen. Jak musi być silna obiegowa opinia o agresji polskich kiboli niech świadczy fakt, że na peronie czekali liczni funkcjonariusze niemieckiej policji i miejscowych mediów. Już po chwili widzimy jednak w oczach gospodarzy nieskrywany zawód. Zamiast rozwydrzonych i podpitych Polaków, zorganizowana, ubrana stosownie do meczu grupa kibiców. O meczu nie będziemy pisać. Dodamy tylko, że z naszych miejsc bardziej niż w telewizji widać było piłkarską niemoc reprezentacji.Nie traciliśmy nadziei prawie do samego końca, choć widać było już po pierwszych minutach, że po prostu Tym razem, jeszcze nie na boisku, ale na trybunach pokazaliśmy, że Polak potrafi. Wszystkim polskim kibicom z niemieckiego Mundialu dziękujemy. Byliście wspaniali. Janusz Piechociński