Jako student dziennikarstwa, chciałbym wyrazić swoją opinię na temat ostatnich wydarzeń na linii media – politycy. W szczególności odniosę się do zagadnień związanych z wolnością słowa. Ale nie mam zamiaru dołączać do grona dziennikarzy, którzy uważają, że politycy PiS-u, LPR-u i Samoobrony wykonali zamach na wolność słowa.
Nie chcę też stanowczo bronić słuszności postępowania wobec mediów tychże partii. Oznacza to zatem, że stawiam następującą tezę: „Zarówno dziennikarze jak i politycy mają swoje racje i w ramach prawidłowego funkcjonowania wolności słowa potrzebny jest kompromis, stworzony poprzez zmianę zachowań obydwu tych podmiotów”!
Oto moje argumenty. Po pierwsze: dziennikarz ma prawo do informacji i nie można mu zamykać drzwi przed nosem, dając możliwość relacjonowania zdarzeń wyłącznie niektórym mediom. Bo przecież jedynie Radio Maryja i Telewizja Trwam mogły jako pierwsze i jedyne przekazywać transmisję z podpisania paktu stabilizacyjnego. Tak być oczywiście nie powinno. I można stanowczo mówić w tym przypadku o naruszeniu prawa gwarantującego dostęp do informacji. Zaledwie 10% dziennikarzy z pozostałych mediów relacjonowało wyznaczoną dla nich konferencję ogólną, reszta opuściła salę w ramach protestu. Pytanie: „Czy postąpili prawidłowo”? Zgadzam się z Bronisławem Wildstainem i z Elżbietą Kruk (przewodnicząca KRRiTV), którzy twierdzą, że reakcja dziennikarzy była histeryczna. Jedna z zasad, którą powinien znać dziennikarz brzmi następująco: „Brak informacji też jest informacją”. Należało zatem zapytać dlaczego tylko Telewizja Trwam i Radio Maryja mogły relacjonować to, co wydarzyło się na tym spotkaniu? Na podstawie tych odpowiedzi dziennikarze powinni przedstawić społeczeństwu informacje.
Jakie przesłanki przemawiają za tym, że politycy mają rację, iż w pewnym stopniu należy ograniczyć władzę mediów? Moim zdaniem chociażby takie, że dzisiaj wielu dziennikarzy wypełnia swą misję nieprawidłowo, szczególnie mam tu na myśli sposób przekazywania informacji. Niejednokrotnie nie jest ona bezstronna, mało tego, czasami nieprawdziwa. Z ogromną łatwością możemy zaobserwować jak bezpodstawne i nieprecyzyjnie są przekształcane wypowiedzi polityków i w takiej nieprawidłowej formie przekazywane opinii publicznej. Jak pisze Stanisław Remuszko (były publicysta „Gazety Wyborczej”) w swoim artykule „Dług honorowy”: „media zamiast pełnić rolę informacyjno – kontrolną, biorą bezpośredni udział w sprawowaniu realnej władzy. Ale to władza dla dobra demokratycznego państwa niebezpieczna, ponieważ nie pochodzi ona z wyboru, praktycznie za nic nie ponosi odpowiedzialności, a niemal wszyscy politycy boją się jej jak diabeł święconej wody”. Co trzeba zrobić by zmienić taki stan rzeczy?
Sadzę, że słuszne są trzy podstawowe mechanizmy, które według Remuszki mają dokonać zmian w sferze prawidłowego funkcjonowania mediów. Są to: 1. lustracja dziennikarzy, 2. zmiana prawa, aby osoby skrzywdzone wskutek dziennikarskiej nierzetelności mogły w rozsądnym czasie wyprocesować od redakcji wysokie odszkodowanie, 3. przywrócenie kontroli nad służbami specjalnymi.
Sądzę, że pewne zmiany są potrzebne. Muszą one jednak być na tyle prawidłowo wprowadzone, by nie naruszyć wolności wyrażania swoich poglądów i opinii. Jak mówił wielki poeta, filozof John Milton – prawda wynika ze zderzenia argumentów, a ograniczenie wolności zabija prawdę. Obecni rządzący naszym krajem muszą o tym pamiętać, by nie przekraczać pewnych granic swojej ingerencji i stwarzać równy dostęp do informacji dla każdego medium. Dziennikarze natomiast powinni zadać sobie pytanie na ile słowo, które od nich „wypływa” jest naprawdę wolne, bo tylko w takim przypadku, jak mówił Jan Paweł II możemy mówić o wolności słowa.