Nie tak dawno i zupełnie niedaleko, w miasteczku Wołomin nastąpiła reaktywacja (nie) świętych Mikołajów. Nie ograniczają się do jednej pory roku i jest ich naprawdę wielu. Swą działalnością urozmaicają życie innym a pomysłami zadziwią każdego. Oto kilka faktów z ich życia.
Wczesnym rankiem lub wieczorem na osiedla przybywają Mikołaje. Kochają bloki i ich mieszkańców a ich wory z czarnej folii, pełne „prezentów”, zapełniają bagażniki sań XXI wieku: markowych vanów. Swą hojnością zadziwić mogą każdego. Unikając rozgłosu podjeżdżają pod osiedlowe pojemniki i podrzucają „precjoza”. Niektórzy pozostawiają po sobie stare meble itp. sprzęty.
Jestem pełen podziwu dla ich pracy i poświęcenia (benzyna przecież kosztuje). Biedulek nie stać na dodatkowy pojemnik. Zresztą po co się zadręczać tym śmierdzącym problemem skoro na blokowiskach z chęcią przyjmą pełne wory. Do znanych widoków świątecznych wypada nam teraz włączyć kolejny obrazek: zapełnione pojemniki, śmieci walające się po ziemi niczym w średniowieczu (dodatkowa lekcja historii dla dzieci – kolejny dowód na wszechstronność „myśli Mikołajowej”). Za wszystko to płaci spółdzielnia lub wspólnota mieszkaniowa, czyli ludzie. Czasem jakiś szczęśliwiec z bloku może natknąć się na Mikołaja – wtedy starym dobrym zwyczajem na pytanie „co robi” rzuci kilka wiązanek chodnikowej polszczyzny a i nawet pogrozi pięścią ku uciesze młodych mikołajątek, które już za młodu winny się uczyć kultury i życia w stadzie przepraszam… w społeczeństwie.
To nie koniec naszej opowieści. Mikołaje są doprawdy niezmordowani w wyszukiwaniu kolejnych dróg oszczędności . Zimą trzeba zadbać o ogrzanie domostwa. Kiedy już wróci się z akcji „czarny worek” miło jest zażyć ciepła, strawy, bliskości rodziny. Z tym pierwszym chyba jest najmniej problemu. Część wpadła na genialny pomysł: po co płacić za drewno, węgiel, gaz, skoro jest tyle kolorowych gazet, folii, styropianów? Raz dwa do pieca i problem z głowy. A i worki nie zapełniają się tak szybko! Cudownie prawda? Rano idąc do pracy czy szkoły lub wieczorem (to chyba ulubione pory dnia dla Mikołajów) z kominów unoszą się opary, niczym ze spalarni. Wdychają to przechodnie, wdychają to sąsiedzi i ich dzieci, ale nie o wrażenia estetyczne tu tylko chodzi. Wiadomo nie od dziś, że w wyniku spalania niewłaściwych materiałów wydzielają się dioksyny. Wchłonięte przez organizm nie rozkładają się. Wdychanie ich nawet w niewielkich ilościach i długich odstępach czasu może być przyczyną nowotworu złośliwego lub białaczki. Ciekawe jest to, że opary z kominów osiadają na ziemi dopiero w odległości 300 metrów od źródła emisji (sprytni Mikołaje!). Nie daj Boże na terenie czyjegoś ogródka przydomowego lub działki. Jednym słowem: dym nam w oczy i w płuca też!
social – économie
Justice pour les salariés polonais
Thonon-les-Bains . Leur employeur direct va verser les 47 305 euros de salaires dûs.
L’issue du conflit est arrivée plus vite que prévu. Certainement car « les entreprises craignent la mauvaise publicité », comme l’explique l’avocat des grévistes Me Wladyslaw Lis, mais aussi sûrement parce que le maître d’ouvrage du nouveau tribunal de Thonon-les-Bains (Haute-Savoie) n’est autre que le ministère de la Justice. Après une nuit entière de négociation avec deux des sous-traitants de l’entreprise de travaux publics Dumez, les trente et un ouvriers polonais en grève depuis lundi avec occupation du chantier ont eu gain de cause. C’est finalement la société allemande Dashi, soit l’employeur direct, qui devrait payer les salaires. « Ils doivent recevoir une partie des sommes dues en liquide et le solde en chèque, ce qui leur permettra de rentrer en Pologne pour Noël », a précisé Me Lis. Seul regret notable à cet heureux dénouement : l’étrange mutisme tout au long de la semaine du ministère de la Justice alors même que le conflit se déroulait dans un futur tribunal et qu’au commencement du chantier, au printemps, la première pierre avait été posée par Dominique Perben alors garde des Sceaux. Un silence d’autant plus inquiétant que les pratiques douteuses de certains employeurs qui abusent d’une main-d’oeuvre venue de Pologne pour travailler sur des chantiers français se multiplient. En début de semaine sur la Côte d’Azur, deux entrepreneurs ont été arrêtés pour payer des manoeuvres polonais 500 euros par mois et les loger dans des tentes dressées sur les ruines d’un entrepôt.
Christelle Chabaud
Andrzeju – czy możemy prosić o tłumaczenie?……;)
Pani Tereso!ten artykul odnosi sie szczegolnie do pana Lukasza,Szymona, Radka /i kilku innych z ich /wiec sadze ze zrobia wszystko by go przetlumaczyc dla wiekszego grona czytelnikow ZPW by ukazac wiekszej liczbie osob jak sa w wiekszosci traktowani polscy robotnicy za granica mimo ze ich pracodawca jest Polakiem lub pracuja u podwykonawcy np.niemieckiego. W przyszlosci bede wylapywal „podobne historie” by fakty byly przestroga a marzenia i wyobraznia aby nieprzerastaly wyobrazni.
O! dopiero teraz zauwżyłem ten komentarz:] Tak samo ( o ile nie gorzej) są traktowani pracownicy w Polsce – ktoś musi płacić za wzrost gospodarczy kraju. W najgorszej sytuacji są osoby około 50 i młodzież kończąca studia (szczególnie humanistyczne):|