08. Periojkowie

Wiesław Kazana

Karnawał przedwyborczego przymilania się i umizgów szybko minął, erupcja demokracji triumfującej zmaterializowana i zagęszczona w akcie wyborczym dokonała się i pozostała nam demokracja zwyczajna – rozcieńczona i bez smaku – jak kiepskie, sfałszowane wino.
Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy przekonywali mnie, że to ja jestem ten najważniejszy, że noszę zaszczytny i zobowiązujący tytuł WYBORCY, a już nazajutrz po wyborach usłyszałem szelmowski chichot rozbawionych po pachy polityków – aleśmy cię znowu nabrali! I bez zażenowania i bezwstydnie zaczęli swoje przekomarzania, alianse, dąsy, pląsy, układanki, przekładanki, a wszystko oczywiście pro publico bono.
To, że ktoś coś obiecywał, jakąś wizję przedstawiał, do czegoś się zobowiązywał straciło zupełnie znaczenie. Bo tylko prostaczkowie wierzą w te bujdy na resorach, bo przecież to wielka polityka i ona rządzi się własnymi prawami.
A ja zaczynam mieć coraz bardziej doskwierające uczucie, że właściwie we własnym kraju jestem Periojkiem. Tak w starożytnej Sparcie określano grupę wolnych, ale pozbawionych praw politycznych mieszkańców, byli to „mieszkający dookoła”. I ja coraz bardziej czuję, że mieszkam dookoła. Niby jestem, funkcjonuję, ale jakby mnie nie było. Wychylam się z niebytu co cztery lata na kilka dni i znów znikam w pustce i zapomnieniu. Wprawdzie docierają do mnie informacje, ale głównie o podwyżkach cen prądu, gazu, składek na ZUS, skwapliwie dostarczane są mi też nakazy płatnicze.
No, są też i igrzyska. W telewizji mogę oglądać nieustającą telenowelę pod tytułem „Rządzenie krajem” – to o tych, którzy „mieszkają w środku”. Główni aktorzy to miłe panie i mili panowie, którzy w zasadzie nic nie robią tylko troszczą się o mój byt. Ażeby się nie rozpraszać i nie troszczyć nawet o swój własny byt uchwalili, że partie polityczne są dotowane z budżetu państwa, a posłowie mają wysokie pensje i dotacje na utrzymanie biur. Dlatego przestałem oglądać telewizję.
P.S.1 Około 50% obywateli Rzeczpospolitej Polskiej nie wzięło udziału w wyborach…
P.S.2 Ale głowa do góry! Widzę światełko w tunelu! Postaram się niedługo o tym napisać „bo mimo wszystko my nie zginiemy, my nie zginiemy, bo nie…”