Z Maciejem Łosiem – radnym wołomińskim 3 i 5 kadencji, przynależnym do Regionalnego Stowarzyszenia Prawicy (RSP), który od wielu lat angażuje się w życie kulturalne miasta, dzięki czemu cieszy się dużym poparciem wyborców, rozmawia Szymon Plasota.
– W sierpniu zeszłego roku, kiedy nie byłeś jeszcze radnym, w przeprowadzonym z Tobą wywiadzie mówiłeś, że gdybyś dostał się do Rady Miejskiej podejmowałbyś dobre decyzje. Uważasz, że podjęte przez Ciebie na tym stanowisku decyzje były właśnie takie?
– Myślę, że tak. Jednak trzeba pamiętać, że wszystkie decyzje są podejmowane przez cała Radę Miejską, i że to dopiero początek kadencji. Czasem nawet dobre decyzje są po części kontrowersyjne. Przykładem niech będzie sprawa opłat adiacenckich. Generalnie słuszna decyzja rady (opłata adiacencka ma na celu zwiększenie wpływu środków finansowych do kasy miasta) ma kontrowersyjny niuans, gdyż właściciele ziemi jeśli chcą podzielić obszar na mniejsze działki np. dla swoich dzieci, też będą musieli wnieść dodatkową opłatę. Jednak zawsze mogą w tej sprawie złożyć wniosek do burmistrza o zwolnienie ich z tej opłaty. Natomiast, jeśli właściciele ziemi chcą podzielić na mniejsze działki i zwyczajnie je sprzedać, w tej części problemu opłata adiacencka wydaje się być słuszna. Jak widać, nie wszystko jest czarne i białe.
– Czy uważasz, że dobra była, mimo zgłoszenia Ciebie na kandydata do komisji rewizyjnej, rezygnacja z tej kandydatury na rzecz Henryki Żabik, której Rada nie chciała zaakceptować? Czy to jest działanie na rzecz dobra miasta, czy dobra RSP – stowarzyszenia, do którego należysz?
– W samorządzie lokalnym nie powinno być miejsca na działanie dla dobra jakiegokolwiek ugrupowania politycznego, czy stowarzyszenia o charakterze politycznym. Nie ma znaczenia, kto jakie ugrupowanie reprezentuje, tylko, jak działa i co robi. Jednak tak się utarło, że kluby radnych tworzy się zgodnie z przynależnością radnych do stowarzyszeń i partii, z których kandydowali. Każdy klub radnych ma niezawisłe prawo mieć swego reprezentanta w komisji rewizyjnej. Pani Henryka Żabik była już
w komisji rewizyjnej w poprzedniej kadencji i ma właściwe doświadczenie w tej materii. Wyborcy pani Henryki wiedzieli zapewne o tym i słyszeli, że w komisji rewizyjnej w poprzedniej kadencji były starcia i spięcia. Jednak wybrali panią Henrykę na radną, a to oznacza, że w tej materii mają do niej zaufanie. Czy jest coś ważniejszego dla samorządowca, niż zaufanie wyborców? Uważam, że pani Henryka Żabik z racji swego doświadczenia jest najlepszym kandydatem z naszego ugrupowania do komisji rewizyjnej
i niech tak pozostanie.
Myślę, że z dniem wyborów zakończyła się polityka, a zaczęły działania samorządowe. Dajmy spokój waśniom, zapomnijmy o tym, co było złe, zacznijmy działać dla dobra miasta, uznając przy tym zaufanie jakim wyborcy obdarzyli nie tylko nas, ale i innych radnych wyborcy.
– W sierpniowym wywiadzie mówiłeś też o tym, że chcesz stworzyć dobry klimat dla rozwoju kultury w Wołominie. Coś w tym kierunku już robiłeś ze swojego stanowiska? Widać w mieście dużo inicjatyw, ale głównie wychodzących ze strony mieszkańców. W jaki sposób radni, Rada pomagają w rozwoju lokalnej kultury? Jakie są na nią przeznaczone nakłady finansowe?
– Myślę, że za wcześnie jest jeszcze zarówno na to pytanie jak i na odpowiedź. W tej chwili następuje proces rozdzielenia dużej Komisji Oświaty Kultury i Sportu na dwie komisje: Komisję Oświaty i Komisję Kultury i Sportu. Powodem jest ogromny zasięg spraw związanych z oświatą, a przez to sprawy zarówno kultury jak
i sportu mogłyby gdzieś się zagubić, pozostać niezauważone. Nie ukrywam, że jestem jednym z orędowników oddzielenia kultury i sportu od oświaty. Myślę, że jak Komisja Kultury i Sportu zacznie działać pełną parą, będzie można rozmawiać o konkretnych działaniach.
W poprzedniej kadencji była właśnie taka wielka Komisja Oświaty Kultury i Sportu i pomimo, że nie byłem wtedy radnym chciałem uczestniczyć w spotkaniach tej komisji. Na samym początku kadencji byłem na 3 spotkaniach
i później zrezygnowałem. Niestety nie zamieniono na temat kultury podczas tych spotkań nawet jednego zdania.
– Czy mieszkańcy Wołomina, którzy chcieliby zorganizować jakąś imprezę mogą liczyć na wsparcie Urzędu Miejskiego? Jeśli tak, to jak mają to zrobić?
– Oczywiście. W Wołominie są MDK, OSiR, Biblioteka Miejska, czy też Muzeum Nałkowskich. Trzeba zgłosić się z inicjatywą
i przedstawić problem. Myślę że nie pozostanie on bez echa.
A gdyby powstały jakieś trudności zawsze można poprosić burmistrza lub radnych o interwencję. Jeśli o mnie chodzi, wystarczy przyjść do biura Rady Miejskiej
w urzędzie, zostawić do siebie jakiś kontakt i poprosić bym do państwa zadzwonił.
– W ostatnim czasie sam wyszedłeś z pewną inicjatywą związaną z lokalnymi twórcami. Mógłbyś szerzej coś o tym powiedzieć, a może przy okazji zareklamować?
– Jest to inicjatywa mająca na celu wyszukiwanie tzw. ukrytych talentów w dziedzinach kultury, sztuki i rozrywki. Jednak jeszcze za wcześnie, by mówić o konkretnych dokonaniach. Niebawem pojawią się ponownie ogłoszenia o spotkaniu i później, gdy coś się z tego wyklaruje, będzie można coś więcej powiedzieć.
– Dziękuję za rozmowę.