Niewielu z nas pamięta tamten dzień, dzień w którym runął pomnik. Właśnie minęła 16. rocznica zburzenia w Warszawie, znienawidzonego przez Polaków, pomnika bohatera bolszewickiej Rosji Feliksa Dzierżyńskiego.
Ten zbrodniarz i agent miał
w Polsce Ludowej wielu sympatyków. Jego imię nadawano placom i ulicom. Oficerowie SB
i milicji obywatelskiej zdobywali szlify na uczelni rosyjskiej jego imienia. To właśnie absolwenci tej uczelni, Polacy i Rosjanie, rozprawiali się
z żołnierzami AK, NSZ, BCh, WiN
i innych organizacji niepodległościowych, robotnikami, studentami i chłopami. Tysiące najlepszych synów Polski uwięzili, zesłali i zamordowali uczniowie „Krwawego Felka”. Obowiązkiem IV RP jest postawienie przed sądem tych bezgranicznie oddanych Rosji agentów. Winni to jesteśmy ofiarom i ich rodzinom. Od śmierci Feliksa Dzierżyńskiego minęło 79 lat. Spoczywa, jako zasłużony, w sowieckiej ziemi. Im służył
i dla nich, by mogli rządzić, stworzył aparat terroru jakiego do dnia dzisiejszego nie zna świat. Oddany do końca Stalinowi i bolszewickiej Rosji. Gdyby nie zwycięstwo w 1920 roku nad bolszewikami – wiemy czego mogliśmy się spodziewać po Feliksie Dzierżyńskim i Julianie Marchlewskim. Na terytorium Polski miała powstać Polska Republika Sowiecka, zaś w łagrach, więzieniach i w grobach znaleźliby się wszyscy wrogowie nowej władzy. Tak „działał” Dzierżyński. Za tę skuteczność cenił go Lenin a później Stalin.
Stefan Żeromski w noweli „Na probostwie w Wyszkowie” napisał: „Kto na ziemię ojczystą, chociażby grzeszną i złą, wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, stratował, splądrował, spalił, złupił rekami cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł ojczyzny. Na ziemi polskiej nie ma dla tych ludzi już ani tyle miejsca, ile zajmują stopy człowieka, ani tyle ile zajmie mogiła.”
Zburzenie przed 16. laty pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie to symbol końca epoki „czerwonego terroru” która pochłonęła od 30 do 50 milionów ofiar. Czy w XXI wieku wygramy z tym złem?
Kazimierz A. Zych