Bieżący bieg spraw politycznych w Polsce pokazuje, że mamy szczęśliwie za sobą czas zgniłych kompromisów – kiedy kto inny trzymał władzę, a kto inny za jej sprawowanie odpowiadał. Nie stało się to jednak regułą i w wielu miejscach w Polsce lokalnej rozróżnienie między władzą faktyczną i pozorną obowiązuje nadal.
Miasto – zarówno w relacji z mieszkańcami, jak i na zewnątrz reprezentuje Burmistrz. Faktyczną władzę sprawuje jednak Rada Miasta. Ona przyjmuje bądź odrzuca propozycje uchwał – z których i tak większą część stanowią projekty Burmistrza. Ona ustanawia najwaźniejszych urzędników Burmistrza i nieustannie kontroluje go – sama nie będąc przez nikogo kontrolowana, za wyjątkiem karty do głosowania, wrzuconej do urny raz na cztery lata. Burmistrz za każdą chwilę urzędowania odpowiada przed prawem; Rada właściwie jedynie przed wyborcami.
Kiedy Burmistrz był wybierany przez radnych, zawsze miał za sobą większość w Radzie Miasta. Radni mieli wpływ na niego, ale i on miał wpływ na nich – a wspólna decyzja miała za sobą wolę zarówno Burmistrza, jak i większości uchwałodawczego organu gminy. Obecnie, może być inaczej i niestety bywa, kiedy mieszkańcy gminy wybierają radnych, którym w większości Burmistrz – wybrany przez tych samych mieszkańców, co i oni – nie przypada do gustu.
Jest to w praktyce gotowe pole dla konfliktów, zadrażnień i dla nieustannego prowadzenia przez cztery lata kampanii wyborczej, mającej na względzie utrącenie szans niewygodnemu Burmistrzowi na ponowny wybór. Z taką sytuacją mamy, niestety, do czynienia w Ząbkach.
Czy jest z tego wyjście? Oczywiście! Można było, także z paniami radnymi, umówić się po męsku: trzy i pół roku wspólnie pracujemy, by najlepiej jak umiemy służyć mieszkańcom, a ostatnie sześć mięsięcy przed wyborami kłócimy się o to, kto lepiej tym mieszkańcom służył: czy Rada, która dostała od mieszkańców Burmistrza, którego nie chciała – czy Burmistrz. Do takiego porozumienia, będącego jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji w Ząbkach nie doszło; i wiem, że stało sie to nie z winy Burmistrza, ale z woli silniejszego, czyli tych, którzy stanowili większość w Radzie Miejskiej.
Oto jeden z ostatnich przykładów braku współpracy w łonie władz samorządowych w Ząbkach z dziedziny oświaty. Rada Miasta chce zaangażować Burmistrza bez reszty w kosztochłonny remont kapitalny jednej ze szkół podstawowych, który miałby być wykonany w ciągu kilku miesięcy. Nie chce natomiast pozwolić na dokończenie budowy nowego gimnazjum nr 2, mimo że inwestycja ta jest równie potrzebna, a jej prace przygotowawcze są w pełnym zakresie wykonane.
Postawa Rady Miasta idzie wbrew wieloletnim zapowiedziom i oczekiwaniom środowiska szkolnego oraz rodziców. W tej sytuacji odpowiedź narzuca się sama: skoro Burmistrz musi już coś pożytecznego robić, to niech to zrobi wewnątrz budynku, aby jak najmniej ludzi to zauważyło. A najlepiej to zrobiłby wtedy, gdyby bardziej skrupulatnie słuchał Rady i jak najszybciej wykonał nawierzchnię ulic w okręgach – z których pochodzą najbardziej wpływowi radni… Jeśli władzę w gminie porównać do zaprzęgu – to powyższe słowa są dobrą ilustracją, co dzieje się z pojazdem, gdzie każdy ciągnie w inną stronę.
Bez względu na to, kogo w ostatnich wyborach krajowych poparli Polacy: dobrze się stało, że postawili na partię i prezydenta państwa z tej samej opcji politycznej. Gdyby bowiem wybrali jednego od sasa drugiego od lasa – zafundowaliby sobie cztery lata wewnętrznej, ostrej walki politycznej, której przecież i tak nie zabraknie.
O tej prawidłowości dobrze powinni pamiętać mieszkańcy miast i gmin, mając na uwadze przyszłoroczne wybory samorządowe.
Krzysztof Połomski