O komunikacji miejskiej i zatłoczonych autobusach z burmistrzem
Marek, Januszem Werczyńskim, rozmawia Paweł Tyliński.
– Mamy nowy rok, zmieniły się władze Warszawy, czy zmieniło się podejście Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM) do problemów komunikacji gmin podwarszawskich?
– Podczas pierwszych spotkań Pani Prezydent i przedstawicieli Zarządu Transportu Miejskiego z reprezentantami gmin podwarszawskich pojawił się zupełnie nowy wątek. Władze Warszawy mówią o potrzebie powołania transportowego związku komunalnego. Komunikacja miejska byłaby zarządzana i finansowana przez nową strukturę. Środki na jej utrzymanie pochodziłyby ze składek wszystkich uczestników związku. Za to wszyscy mielibyśmy wpływ na podejmowane w tym zakresie decyzje. Dlatego pod ideą powołania związku komunalnego podpisują się władze wszystkich zainteresowanych gmin. W mojej ocenie upłynie jeszcze dużo czasu zanim te zamierzenia zostaną zrealizowane. Sprawa wymaga wielu ustaleń oraz podjęcia jednobrzmiących uchwał przez wszystkie zainteresowane gminy. Przede wszystkim zaś trzeba uzgodnić zasady ustalania wysokości składki uczestników. Zajmie to zapewne co najmniej 2-3 lata.
– Czy przypadkiem gminy podwarszawskie w ramach związku komunalnego nie będą musiały wydawać więcej niż do tej pory?
– To by się dopiero okazało. Na chwilę obecną to Warszawa decyduje o wszystkim, czyli o cenach biletów, granicach stref komunikacyjnych (miejskiej i podmiejskiej), czy też o ilości kursów na poszczególnych liniach. Z drugiej strony, oczekuje od gmin podwarszawskich udziału finansowego. Zasady ustalania wysokości dotacji płaconej przez poszczególne gminy są dosyć nieczytelne i często kwestionowane. Oczekiwania Warszawy są zrozumiałe. Zrozumiałe jest też dążenie gmin do płacenia jak najniższej dotacji. Jednocześnie chcemy mieć jak najlepiej funkcjonującą komunikację na terenie naszych gmin. Przy obecnym systemie to ciągłe spory i nieporozumienia.
– Problemy związane z komunikacją autobusową towarzyszą nam nie od dziś. Czy nie nadeszła pora aby to zmienić?
– Oczywiście te problemy w Markach są. Tłok w autobusach, który pojawia się w godzinach porannego szczytu, jest dokuczliwy zarówno dla uczniów dojeżdżających do szkół jak i dla dorosłych. Ku naszemu zaskoczeniu z wyników badań, które nadesłał nam Zarząd Transportu Miejskiego wynika, że sytuacja nie jest aż tak zła. Największy problem polega na tym, że prawie cała populacja młodzieży chce się z Marek wydostać w ciągu krótkiego czasu. I to powoduje potężny tłok. Trudno byłoby tak zorganizować komunikację, żeby na określoną porę ZTM zgodził się na przesunięcie na mareckie linie większej liczby autobusów, zwłaszcza, że w tym samym czasie w Warszawie są te same problemy. Będziemy jednak starali się poprawić tę sytuację.
– Coraz częściej mieszkańcy skarżą się na tłok w godzinach popołudniowych.
– Mieszkańcy Marek najczęściej korzystają z biletów okresowych pozwalających na jazdę wyłącznie autobusami linii podmiejskich „718” lub „805”. Na obszarze Warszawy autobusami tych linii można poruszać się na podstawie biletu na linie zwykłe strefy miejskiej. Dlatego często korzystają z nich mieszkańcy Targówka i Zacisza. Tymczasem mieszkańcy Marek muszą czekać na kolejny autobus. Obserwujemy, że autobusy mareckich linii, zatłoczone na odcinku do ul. Młodzieńczej, od Zacisza jadą już bez tłoku. Problem wynika stąd, że inną opłatę ponosi mieszkaniec Warszawy wsiadający do tego autobusu, bo on porusza się w strefie miejskiej, a inną mieszkaniec np. Marek, jadący do strefy podmiejskiej. Jedynym rozwiązaniem wydaje się rozszerzenie strefy miejskiej na cały obszar Marek, aby mieszkańcy naszego miasta płacili za przejazd tyle samo, co mieszkańcy Warszawy.
– Co stoi na przeszkodzie w ujednoliceniu cen biletów?
– Władze Warszawy wyrażają zgodę, ale pod warunkiem pokrycia przez miasto Marki całego deficytu związanego z kursowaniem autobusów do Marek. Z pisma, które nam przesłał Dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w dniu 22 stycznia tego roku, wynika, że jest gotowy wystąpić do Rady Warszawy o zmianę granicy warszawskiej strefy miejskiej i objęcie Marek także tą strefą. Ale jednocześnie miasto Marki musiałoby zadeklarować gotowość pokrywania 60% kosztów funkcjonowania linii ZTM na swoim terenie.
– Dopłacać do każdego biletu?
– W praktyce oznaczałoby to, że miasto musiałoby w 2007 roku przeznaczyć na funkcjonowanie tych dwóch linii autobusowych kwotę 1.172.520 złotych. Jest to kwota dla nas ogromna. Nie jesteśmy jej w stanie pokryć. W związku z tym Rada Miasta, w trakcie sesji, która odbyła się 24 stycznia nie zgodziła się na przyjęcie tego warunku. Zalecono mi dalsze negocjowanie. List w tym duchu wysłałem do dyrektora ZTM.
– Czy pamięta Pan jeszcze temat komunikacji nocnej, poruszany przed wyborami?
Taka komunikacja mogłaby działać w Markach, bez konieczności współpracy z ZTM. Jednak trudności są i tutaj, jak chociażby sprawa dotycząca prawa do zatrzymywania się na przystankach warszawskich. Władze danej gminy decydują, czy autobus danej linii będzie miał prawo zatrzymywania się na przystanku autobusowym na jej obszarze. Obecnie przystępujemy do analizy kosztów związanych z uruchomieniem takiej linii przy współpracy z prywatnym przewoźnikiem. Zapewne koszty będą niższe niż w przypadku nawiązania umowy z Zarządem Transportu Miejskiego. Czy jednak władze Warszawy zgodzą się na korzystanie z przystanków przez konkurencję? Zobaczymy.
komentarz jest jeden-ten kto nie jezdzi autobusami nie moze o nich sie wypowiadac.a linia nocna-przeciez to oczywiste ze powinna byc-jest 21 wiek a marki to nadal sredniowiecze.jak mam wrucic z pracy do domu gdy koncze ja o godzinie 23.00 a na dojaz do dworca wschodniego potrzebuje około 30 minut.ostatni 718 odchodzi o godzinie 23.05 wiec pytam jak mam dojechac do domu????to dobre pytanie na taxówki mnie nie stac to oczywiste.pomyslcie nad tym.sylwia 24 lata.marki.pozdrawiam