Szymon Plasota
Wiele lat temu pewien postmodernistyczny psycholog powołując się na ludowe legendy opisał dwie formy istnienia, które wywołują w ludziach strach. Luźno nawiązując do nich mogę stwierdzić, że w naszym świecie straszą stworzenia, które będąc martwe społecznie jednak w jakiś sposób żyją, poruszają się, dokonują czynów – są to ludzie widma. Inną formą wywołującą strach jest bycie zamienionym w kamień – żyć i być martwym, bez możliwości wykonywania żadnych ruchów. W legendach do takiego stanu doprowadzała Meduza czy bazyliszek, dzisiaj przyczyniają się do tego ludzie władzy, często widma, których bierność i brak wrażliwości społecznej utrudnia a czasem i uniemożliwia działanie zwykłym mieszkańcom czyniąc z nich bezwładne głazy.
Niedawno zakończyły się wybory do wołomińskiej Rady Miasta. Stanowiska zajęli ludzie w większości, którzy dotychczasowo nie mieli zbyt wiele wspólnego z lokalną polityką. Ludzie, którzy w imię największych ideałów, jakie udało im się wymyślić, pragną służyć mieszkańcom swoich miast. Jednak czy działania na rzecz społeczności mogą być realne tylko ze stanowisk w radzie? Oczywiście nie jest to konieczne. Jeśli ktoś przed wyborami nie był aktywnym działaczem społecznym to i jest też mała szansa, żeby jako radny był w pełni zaangażowany w sytuację mieszkańców miasta. Stąd też moje zdziwienie kiedy dostawałem coraz to nowe ulotki, chodząc ulicami mijałem plakaty z uśmiechającymi się twarzami zupełnie nieznanych mi osób. Ludzi widm pojawiających się na horyzoncie podczas kampanii a zaraz po niej znikających w swoich jaskiniach na kolejne cztery lata głębokiego snu. Niektórzy z nich odznaczyli się też przebiegłością pojawiając się w mediach czy przy różnych publicznych spotkaniach kilka miesięcy przed kampanią, by później cicho rozpłynąć się w powietrzu bądź objąć satysfakcjonujące stanowiska, materializując swoje eteryczne ciała.
Pogoń za władzą i przecenianie siły pieniądza często przyćmiewa ludziom rozsądek. Nie wystarczy wstąpić do partii czy stowarzyszenia, wydać masę pieniędzy na kampanię wyborczą, zaśmiecić ulotkami i plakatami pół miasta, by stać się prawdziwym radnym. W taki sposób do swoich stanowisk doszło kilka osób w poprzedniej kadencji, którzy w ciągu ostatnich 4 lat wykazali się głównie fantazyjnym wygniataniem gąbki w krześle.
Teraz do władzy doszło wiele nowych, w życiu publicznym, osób, które mam nadzieję nie będą powielały starych schematów swoich poprzedników. Aby tego dokonać muszą pamiętać o jednej bardzo prostej rzeczy, którą jest świadomość, że bycie radnym to służba społeczna, wielokrotnie przedkładanie interesów obcych ludzi ponad własne. To swoista misja, do której nie wystarczy zdolność zgrabnego argumentowania i konstruowania ripost w publicznych dyskusjach ale cechy osobowości, które pozwalają z pełnym zaangażowaniem piastować urząd sługi społeczności. Urząd, który, jak się wydaje, przez dotychczasowy brak udziału w dyskursie publicznym, dla ludzi widm może być ponad ich siły.
Mam szczerą nadzieję, że nowa Rada Miasta nie zamieni naszego społeczeńśtwa w bezwolne kamienie i nawet z widmami da większe możliwości rozwoju inicjatyw wychodzących od zwykłych mieszkańców miasta. Czego sobie i Państu pobożnie życzę.
Widzisz Szymon, masz poniekąd rację. A ja Ci powiem ( być może to wiesz ) skąd się biorą ci ludzie – jak Ty ich nazywasz – widma. Otóż swego czasu nasz ukochany sejm uraczył nas wolnością wyboru i pewnego rodzaju elastycznością i zafundował nam gromadę kandydatów poprzez odpowiedni zapis w ustawie że oto każda lista kandydatów może wystawić po 2 kandydatów na jedno miejsce w radzie. Stąd np w moim okręgu wyborczym aż 73 kandydatów. Gdyby wszystkie listy zostały wypełnione w całości to byłoby ich 90 sztuk :) Ponieważ ordynacja wyborcza zezwala na wystawienie 2 kandydatów na jedno miejsce w radzie więc ugrupowania startujące w wyborach prześcigały się w wyszukiwaniu chętnych do kandydowania, rozmawiały z różnymi osobami i tak powstały listy kandydatów z których tylko kilku to działacze danego ugrupowania a reszta to niemal „wzięci z łapanki” Takie zapełnianie list jest bezsensowne. Kandydaci którzy dostają po kilkanaście głosów otrzymują je od rodzin swoich, najblizszych znajomych i to wszystko. Po to by lista miała więcej głosów by ktoś najlepszy z tej listy miał szanse wejść do rady. Wybory proporcjonalno większościowe które obowiązują między innymi w Wołominie są powodem tej sytuacji. Jeśli byłbyś łaskaw zerknąć na moją stronkę http://www.maciejlos.pl tam odczytasz artykuł pt: Radni wypaczonej ordynacji. To jest właśnie efekt ordynacji proporcjonalnej, która promuje najpierw partie a dopiero potem ludzi. I ta ordynacja jest winna temu że podczas kampanii wyborczych pojawiają się na listach a w konsekwencji na plakatach w mieście ludzie których Ty nazywasz widma. Nie dziw się tym ludziom, w końcu to nie oni się pchali do wyborów tylko ktoś ich być może usilnie namawiał. Zapewne ci ludzie pomyśleli sobie: nawet jak nie wejdę do rady to przeżyję jakąś być może ciekawą przygodę. Stąd ich decyzja o kandydowaniu. Osobiście jestem zwolennikiem by nie tylko kandydaci na burmistrzów byli wybierani przez wszystkich mieszkańców gminy ale też wszyscy radni tak powinni być wybierani. Do tego na listach powinno być nie więcej kandydatów niż miejsc w radzie a wyniki powinny być uzależnione od liczby głosów oddanych na każdego kandydata. Zwykłe większościowe wybory. CZy satysfakcjonuje Cię mój komentarz? Pozdrawiam.