W listopadowym wydaniu „Życia Powiatu Wołomińskiego” radny Marek Połomski powołując się na dobro mieszkańców propaguje tezy przemawiające za zamknięciem punktu zlewnego nieczystości płynnych. Argumentuje to obietnicą burmistrza Jerzego Boksznajdera składaną mieszkańcom Ząbek, (którym zacisze własnego domu powinno się kojarzyć z wypoczynkiem na wolnym powietrzu na własnej działce, z zapachem kwiatów i woni koszonej trawy), że punkt zlewny zostanie zlikwidowany, kiedy przestanie bezpośrednio służyć Ząbkom. Nie przeszkadza mu przy tym fakt, że zlewnia ta przynosi rocznie dochody liczone w milionach złotych i że jest znacznie prostsze rozwiązanie tego problemu, tj. modernizacja zlewni. Obecnie na rynku funkcjonują już technologie, które nie pozwalają na zatruwanie życia mieszkańcom.
Jednocześnie chwali nowatorskie podejście do rozbudowy sieci kanalizacyjnej w postaci pospolitego ruszenia mieszkańców, polegającego na gremialnym i znaczącym współudziale finansowym w inwestycję. Choć rzeczywiście większość osób, która chciała podłączyć swoją posesję do kanalizacji, dokonała tego w ten sposób, jednak ilość nie poszła niestety w jakość. Trzeba sobie bowiem zdawać sprawę, że rozwiązanie, jakie zostało zastosowane w Ząbkach już dawno nie jest nigdzie praktykowane. Generalnie problem sprowadza się do tego, że u nas wybudowano tzw. kolektory ogólnospławne, do których dostają się zarówno wody opadowe jak i ścieki bytowe z gospodarstw domowych. Tymczasem w obecnych czasach budowane są dwie niezależne kanalizacje, z prostych powodów: z kanalizacji ściekowej wydobywa się fetor gnijących odpadów oraz nie ma potrzeby oczyszczania wód opadowych przed ich zrzutem do Wisły. W Ząbkach niestety poszliśmy na skróty, aby zaoszczędzić na kosztach materiałów budowlanych, bo jak sądzę przy budowie jednego kolektora w wykopach można było ułożyć drugą rurę.
W ten sposób zafundowaliśmy wszystkim mieszkańcom to, co jest przywilejem osób mieszkających przy zlewni, mówię o wszechogarniającym fetorze wydobywającym się z kratek kanalizacyjnych. O ile jednak wybudowanie odpowiedniej instalacji na zlewni pozwoli rozwiązać ten problem, to o wiele trudniejszy i kosztowniejszy może okazać się proces w przypadku sieci kanalizacyjnej. Zwracałem się już z tym problemem do Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wołominie, której pracownicy obiecali zająć się sprawą, jednak jak do tej pory nic się nie zmieniło.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z przyczyn, które wywołują na to, że z kanalizacji dobywa się fetor:
że kanalizacja nigdy nie była kompleksowo czyszczona, co powoduje jej zamulenie i brak spławności,
że zostały pokradzione włazy do studzienek kanalizacyjnych,
że niektóre studzienki nie zostały należycie zabezpieczone, (co dodatkowo grozi śmiercią lub kalectwem osoby, która do niej wpadnie),
że w Zielonce jest kanalizacja szczytowo pompowa ( tak, to nie pomyłka, ścieki zanim dotrą do Ząbek przez pewien czas przebywają w zbiornikach, gdzie niestety dochodzi do rozwoju bakterii gnilnych, czemu towarzyszy wydzielanie gazów o przykrym zapachu).
Jednak dla mnie nie do pogodzenia jest fakt, że zarówno latem jak i zimą, tak na zewnątrz, jak i wewnątrz domu, po prostu śmierdzi. Kiedy zwracałem się z tym problemem do wiceburmistrza, ten stwierdził, że skoro chcieliśmy kanalizacji to musi śmierdzieć. Zdaję sobie jednak sprawę, że tak nie może i nie musi być. W innym wypadku zarówno w Warszawie, jak i Szczecinie, nie dałoby się chodzić po ulicach, jako że mają wielokrotnie więcej mieszkańców, nie zaobserwowałem jednak, aby w tych miastach trzeba zatykać nosy, aby nie czuć odoru wydobywającego się z kanalizacji.
Dlatego też proponuję zmodernizować punkt zlewny a uzyskane z gospodarki ściekami pieniądze przeznaczyć na remont i modernizację kanalizacji, bo – w przeciwieństwie do radnego Połomskiego – inaczej interpretuję maksymę „Pecunia non olet – pieniądz nie cuchnie”. Nie trzeba daleko szukać, żeby się przekonać, że na gospodarce odpadami inni się dorabiają, nie przypadkiem większość firm zajmujących się tym biznesem jest w rękach zagranicznych właścicieli. Dlatego nie widzę powodu, dla którego my mamy pozbywać się takiego interesu, który przynosi zyski, tylko dla zaspokojenia ambicji niektórych polityków w Ząbkach.
Jestem przy tym zbulwersowany faktem, że do gazet lokalnych podobne w stylu artykuły pisuje radny Marek Połomski, polityk, który jest członkiem Rady Miasta od kilkunastu lat, od czasu przemian ustrojowych, pełniący też przez lata zaszczytną funkcję przewodniczącego Rady. Trzeba przy tym powiedzieć, że radny tym różni się od zwykłego mieszkańca Ząbek, iż ma większe możliwości wpływu na podejmowane decyzje istotne dla miasta. Z moich spostrzeżeń wynika, że radny Marek Połomski jest na dodatek osobistym doradcą i najbliższym współpracownikiem burmistrza i dzięki temu ma większe możliwości na sprawowanie faktycznej władzy w mieście niż jakikolwiek inny radny. Od trzech lat, od czasu, kiedy zostałem radnym obserwuję tą sytuację i nie widzę, aby podjął jakąkolwiek istotną dla mieszkańców inicjatywę. Dlatego też ciśnie mi się na usta pytanie: czego jako wieloletni radny dokonał, poza sianiem niezgody i waśni na forum rady i miasta, w ciągu ostatniej kadencji?