Adam Łossan
25 lat temu powstała „Solidarność”. To właśnie jej, oprócz wielkiego wpływu na nasze polskie dzieje osoby i nauczania Jana Pawła II, zawdzięczamy zmianę ustroju czyli zwycięstwo obywateli nad narzucanym nam przez lata modelem niepełnej suwerenności polskiego państwa i zakłamaniem życia publicznego. Wielu z nas doskonale pamięta ten szczególny nastrój owego czasu, w którym obcy sobie wcześniej ludzie poczuli się sobie bardzo bliscy, bo wszyscy poczuli się wolni. Nie złamał tego ani stan wojenny ani inne próby zastraszania społeczeństwa przez ówczesny reżim. Po Sierpniu 1980 roku byliśmy już na stałe wewnętrznie wolni i tylko kwestią czasu było kiedy przełoży się to na oficjalne życie publiczne i społeczne. Przełom nastąpił w 1989 roku i społeczeństwo polskie podjęło żywiołową próbę naprawy i przekształcenia otaczającej go rzeczywistości. Reformowaliśmy państwo, powołaliśmy autentyczny samorząd lokalny, zachłysnęliśmy się swobodą gospodarczą. Uwierzyliśmy w siebie!
To wszystko, jako efekt zwycięstwa „Solidarności” w roku 1989, zaczęło się od masowego uczestnictwa polskiego społeczeństwa w pierwszych od lat wolnych wyborach parlamentarnych. Uzyskaliśmy możliwość nieskrępowanego wypowiedzenia się w sprawach publicznych poprzez głosowanie i w pełni skorzystaliśmy z tego.
I nic już nie było tak jak przedtem. Obywatele Rzeczpospolitej poczuli siłę swoich głosów. Zmienili nimi ówczesną rzeczywistość. Również dziś musimy znaleźć w sobie powszechną motywację do pójścia na tegoroczne wybory. Minione 16 lat nie wszystkich uczyniło beneficjentami polskiej transformacji, niektórzy z nas poczuli się głęboko rozczarowani a nawet wręcz odtrąceni. I zaczęło im być znowu wszystko jedno kto i jak rządzi Polską. Obiektywnie trzeba przyznać, że Polska niejednokrotnie bywała w ostatnich latach rządzona źle, w sposób patologiczny, ocierający się o kryminał, niezależnie od tego jaka opcja była u władzy. Wynikało to poniekąd z błędnego przekonania niektórych polityków, że ich pozycja zależy wyłącznie od rankingu w macierzystej partii, a wobec społeczeństwa są bezkarni, bowiem wyborcy nie patrzą im już na ręce i coraz rzadziej uczestnicząc w wyborach nigdy ich nie odtrącą.
Czas wyprowadzić ich z błędu. Jest to możliwe jeśli wykrzeszemy z siebie choć trochę odpowiedzialności obywatelskiej z roku 1989. Wtedy się udało, sięgnijmy po to i teraz. Trzeba wyselekcjonować spośród wielu utopijnych propozycji partie, programy i kandydatów do parlamentu i prezydentury, którzy rzeczywiście mają nam coś wartościowego do zaoferowania, a swoją wiedzą, osiągnięciami i osobowością dają szansę, na realizację obietnic. Abyśmy mieli tę szansę, musimy masowo pójść na te wybory. Idźmy więc i wybierzmy tych, którzy ponad swój osobisty interes przedkładają interes ogólnopaństwowy. Myślę, że tacy są wśród kanddatów.
Inaczej znowu będzie nami rządzić i w naszym imieniu decydować polityczna mierzwa.