W tym roku już w połowie lipca ilość zdarzeń, do których wyjeżdżała Państwowa Straż Pożarna w Wołominie, przekroczyła ilość zdarzeń z całego ubiegłego roku.
Tegoroczne upalne lato szczególnie daje się we znaki strażakom. Przez cały ubiegły rok strażacy wyjeżdżali do 1600 zdarzeń, a w tym roku już w połowie lipca przekroczono tę liczbę. Takiej ilości zdarzeń jak w Wołominie nie odnotowują powiaty ościenne. – Może mają mniej podpalaczy niż my – zastanawia się Roman Gołębnik, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie.
Większość pożarów w lasach to podpalenia. – Choć nie wszystkie są umyślne – mówi Gołębnik.- Ale najgorsze jest to, że mimo zakazu wstępu do lasów na ich obrzeżach wszędzie widać stojące samochody – dodaje. Podpalacze są bardzo zmyśli. Na ogół wzniecają pożar
w miejscach gdzie trudno jest dojechać.
– W takich sytuacjach bardzo dużą pomocą są dla nas służby nadleśnictwa, które mają dobry system dostrzegania. Mają dwa wozy gaśnicze. Ich szybka reakcja jest bardzo ważna – podkreśla komendant.
Wyjątkowo ciężkiej w tym roku pracy naszych strażaków (od 20 do 30 zdarzeń dziennie) nie ułatwia ustawa o Państwowej Straży Pożarnej, która weszła w życie z dniem 1 lipca. – Ogranicza ona tydzień pracy strażaka do 40 godzin. Gdzie do tej pory było to około 50 godzin. Oznacza to, że mniejsza, niż do tej pory, ilość strażaków będzie pełniła dyżur. Aby obsada liczebna była na zmianach taka jak obecnie, brakuje nam około 15 strażaków – mówi Roman Gołębnik.
Ustawa jednak wnosi
i pozytywną zmianę, dopuszcza bowiem pozyskiwanie środków od sponsorów.
Teresa
Urbanowska