Edward M. Urbanowski
Ostatnia niedziela lata była śliczna. Z samego rana wybrałem się na spacer, a przy okazji zrobiłem małe zakupy. A może było odwrotnie? Ważne, że wróciłem do domu zadowolony i ze świeżymi bułeczkami. Tym podbudowany, zabrałem się za zbieranie orzechów włoskich i porządkowanie ogródka. Bo co by nie powiedzieć miłego o słoneczku i chmurkach, to wieczorami mamy jesień i już zaczęły opadać liście. Byłem zaskoczony jak ich dużo zgrabiłem.
Prezydent odwołał Andrzeja Leppera ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa. Nie pasował do tego towarzystwa. To prawda, ale myślę, że warto by zapamiętać prawdziwy powód dla którego został w trybie nagłym zdjęty ze stanowiska. Otóż stało się to w momencie, gdy dobiegały końca prace nad zamknięciem projektu budżetu państwa na przyszły rok. Okazało się bowiem, że „zapomniano” zaplanować podwyżek dla sfery budżetowej. A są to nie tylko urzędnicy ale i policja, wojsko, nauczyciele, renciści i emeryci. To miliony ludzi. Ideę taniego państwa mieli sfinansować właśnie ci, którzy otrzymują najniższe płace i świadczenia. Nie słyszałem natomiast, by władza planowała ograniczyć własne pobory czy płace oddanego sobie aparatu nadzoru, bo nawet na szeregowych urzędnikach administracji państwowej są robione oszczędności, a są to najgorzej opłacani urzędnicy w Europie. Na te pomysły nie zgodził się Andrzej Lepper. Postawił ultimatum. Odpowiedzią na to był wniosek premiera Jarosława Kaczyńskiego, skierowany do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, o natychmiastowe odwołanie wicepremiera. I tak się stało, bo tu gdzie dominuje ideologia nad rozsądkiem, każda krytyka jest odbierana jak atak terrorystyczny. Należy ją wszelkimi środkami zdławić w zarodku. To powoli zaczyna przypominać znany mi klimat z książki „Rok 1984” George Orwella; zadowolona z własnych poczynań władza i obawiający się o swoją przyszłość obywatele. Na szczęście możemy emigrować, skorzystało z tej szansy już przeszło milion Polaków. Z faktu cieszy się również i władza, bo kilka dni temu mogła triumfalnie ogłosić, że spadło bezrobocie. Gdy tak nad tym wszystkim się zastanawiam, to dochodzę do jednego, chyba słusznego wniosku – to jest chore!
Rozpoczęła się oficjalnie kampania wyborcza do samorządu. Było kilka falstartów ale poza jednym przypadkiem, pozostali zawodnicy zachowali się poprawnie. Tym brzydkim przykładem jest tu prasowe wystąpienie Mariusza A.Czajewicza Nowackiego, a zwłaszcza jego tekst sugerujący, że jeden z burmistrzów jest na „liście Wilsteina”. Ubawiony jego wnioskami zasiadłem do komputera i zacząłem, podobnie jak Autor, wpisywać różne znane mi nazwiska, między innymi kolejne człony nazwiska Pana Mariusza. Ku mojej radości wyskoczyło mi 20 osób różnej płci znajdujących się na tej sławetnej liście noszących nazwisko Nowacki, Nowacka.. Oczywiście, Pana Mariusza tam nie było, bo jest zbyt młodym człowiekiem, ale liczba tych których tam zobaczyłem zdumiała mnie. Mam tylko nadzieję, że to nie rodzina Pana Mariusza! A tak swoją drogą, za srebrniki 20. agentów SB można przecież kogoś wychować i wykształcić, czyż nie?
Wydawało mi się, że osoby zajmujące najwyższe stanowiska w kraju, mieście czy powiecie, są już na tyle odpowiedzialne za swoje słowa, że w kampanii wyborczej nie będą, nie mając dowodów, nikogo oczerniać. Niestety, stało się inaczej. Wiem, że to jest choroba bardzo zaraźliwa. Tu jest potrzebna kwarantanna.
Dla poprawienia samopoczucia antylustracyjnego proponuję przeglądać listę Wilsteina rozbijając nazwisko pana M. A. Nowackiego na poszczególne litery, a wtedy będzie miał pan pełną satysfakcję. O ile mnie pamięć nie myli to pan M. A. Nowacki zakładał Samoobronę w Wołominie, a teraz pan Urbanowski występuje jako obrońca i sympatyk Leppera. A może jest to partia strachu przed lustracją? Stąd może bierze się ta sympatia dla Burmistrza.