Z Jerzym Boksznajderem, burmistrzem Ząbek, rozmawiają Wiesław Kazana i Jan Żebrowski.
– Na przystanku kolejowym Ząbki nie ma napisu Warszawa-Ząbki, dlaczego?
– Przed wojną byliśmy gminą Wawer, a tuż po wojnie gminą Marki, ale odkąd sięgam pamięcią zawsze Ząbki były samodzielną gminą. Nam się nie śpieszy do Warszawy, przynajmniej tak wynika z rozmów, które przeprowadzam z mieszkańcami. Może w przyszłości, gdy Warszawa będzie miała normalny, przyjazny gminom i dzielnicom ustrój miejski. Nie podoba nam się sytuacja, gdy o tym, gdzie ma być trawnik w Rembertowie, dzisiaj decyduje ratusz warszawski. Jednocześnie nie ukrywamy udziału Ząbek w pracach stowarzyszenia „Metropolia Warszawa”. Warszawa bez prowincji nie może się dalej rozwijać, ale i prowincja bez Warszawy niewiele znaczy. Póki co, niech będą Ząbki.
– Do czego Ząbkom potrzebny jest powiat wołomiński?
– My, jako gminy podwarszawskie, zawsze byliśmy sceptyczni do reformy powiatowej i nie kryliśmy tego. Dla nas ta reforma jest trochę sztuczna, ale nigdy, gdy ona już nastąpiła, nie wydziwialiśmy na powiat wołomiński. Na pewno lepiej dla mieszkańców miasta być obsłużonym w Wołominie, niż gdyby powstał, dajmy na to, powiat Warszawa Wschód, czy jakiś inny. To dopiero byłby galimatias. Nie mówiąc o tym, że mieszkańcy Ząbek nie muszą płacić za parkowanie w Wołominie, a w Warszawie by to ich nie ominęło. Chcę tu wyraźnie zaznaczyć, że sytuacja w jakiej są teraz Ząbki, za 10 – 20 lat może dotyczyć też Wołomina. Warszawa musi i będzie się rozwijać w stronę Otwocka, Góry Kalwarii, Pruszkowa, czy Legionowa, pewnie i Wołomina. Piaseczno już praktycznie teraz jest w Warszawie. Proces tworzenia się metropolii warszawskiej już się rozpoczął.
– Ząbki rozwijają się, rosną nie tylko pojedyncze domy, ale całe osiedla, czy powoduje to bliskość Warszawy?
– Położenie geograficzne ma tu swoje znaczenie, ale znam wiele miast położonych wokół metropolii, które tkwią w maraźmie. W Ząbkach już w 90 roku określiliśmy hierarchię zadań i jesteśmy temu wierni do dzisiaj. Najpierw telefony, potem kanalizacja i wodociągi, oświata, a na końcu luksusy takie jak kilometry ulic wyłożone kostką Bauma, czy kolejne ronda.
Uparcie, z poobijanymi kolanami, z byciem na językach, nie oglądając się na Unię Europejską, zrobiliśmy prawie w całym mieście kanalizację. Efekty widać. Ulic zaś wyłożonych kostką Bauma w Ząbkach nie ma, nie dlatego, że jesteśmy tacy biedni.
Inny powód – Staramy się nie przeszkadzać inwestorom, dużym, jak i małym. Pomagamy im przez to, że mamy uzbrojone tereny, ale też jako jedni z nielicznych mamy uchwalony Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego. U nas nie czeka się rok na decyzję budowlaną.
Trzeba też powiedzieć o przeszkodach. Widoczny stopniowy upadek Stadionu Dziesięciolecia bardzo Ząbkom dokuczył, a do tego poczęstowano samorządy reformą oświatową, która mocno obciąża budżet miasta.
– Centrum handlowe na granicy z Markami – porażka, czy sukces?
– Mieliśmy obawy w 93 roku, kiedy zapadały decyzje lokalizacyjne. Jednak dzięki budowie tego centrum Ząbki uzyskały dostęp do trasy Warszawa Białystok. Ja osobiście nazywam to małym dostępem Ząbek do morza. Z zainwestowanych przy tej trasie obiektów pochodzi ponad 70% wszystkich podatków płaconych od nieruchomości od osób prawnych.
Z jednej strony Makro i dalej centrum w Markach, ale przecież nieco wcześniej powstała Praska Giełda Spożywcza. Dzisiaj możemy powiedzieć, że wiele drobnych firm handlowych jest zarówno złotymi klientami w Makro, jak i znaczącymi klientami Giełdy, nie mówiąc o tym, że obie placówki są ważnym źródłem zaopatrzenia dla wielu rodzin. Dla miasta i jego mieszkańców to na pewno sukces.
– Mówiło się, że Ząbki to zadłużona gmina. Dzisiaj długi są, czy ich nie ma ?
– Gmina to taka instytucja, która nie ma teściowej dającej pieniądze, jak ją zięć poprosi. Swoją drogą takie pieniądze czasami bardziej ciążą niż te z banku. A teraz poważnie. Kto chce się rozwijać musi ryzykować, często nie ma innej alternatywy. Oczywiście przy ryzyku można ponieść porażkę, ale my ryzykowaliśmy w sposób umiarkowany, a ponadto ryzyko było związane z rozwojem dziedzin, które w przyszłości zwiększały dochody miasta. Wiedząc jak wiele jest do zrobienia, robiliśmy i za swoje i za pożyczone. Było ciężko, mieliśmy kłopoty, nawet sprawy sądowe, nawet komornika na koncie, ale opłaciło się i na efekty nie trzeba było długo czekać.
W Ząbkach przybyło 10 tysięcy mieszkańców. Mieliśmy kiedyś 400 dzieciaków w przedszkolach, dzisiaj ponad 700. Dzieci w wieku szkolnym też przybywa. Dodam, że u nas po zainwestowaniu w budynki szkolne, chyba po raz pierwszy w historii Ząbek, dzieci uczą się tylko troszkę więcej niż na jedną zmianę. Ząbki to przyjazne miasto dla młodych ludzi, którzy współtworzą jego dochód.
Wracając do pytania o zadłużenie. Gimnazjum, które budowaliśmy jako pierwsze, budowaliśmy z kredytów, następne, przy ulicy Harcerskiej, budujemy w całości z własnych środków. Zwiększają się przychody do kasy miejskiej. Wpływy z podatków od nieruchomości rosną nie dlatego, że drastycznie wzrosła stawka tego podatku (jest niższa niż dopuszcza minister finansów), ale dlatego, że podwoiła się powierzchnia mieszkań. Mogę powiedzieć, że na szczęście, kłopoty mamy prawie za sobą.