Edward M. Urbanowski
Kilka dni urlopu dobrze mi zrobiło. Odpocząłem. Nie było męczących upałów więc mogłem zrobić w domu to wszystko, na co przez cały rok nie miałem czasu i ochoty. Lubię tak spędzać wolny czas, bo trudno mi wyobrazić już sobie inny sposób na wypoczynek. Bycie z samym sobą w zaciszu domowym relaksuje mnie, a to niechybny znak, że już jestem – powiedzmy – dorosły.
Przed dwoma laty, gdy zbliżały się wybory do Sejmu, przewodniczący Ligi Polskich Rodzin opowiadał wszem i wobec jakie to duże poparcie społeczne ma jego partia. Miało to być powyżej 10%. Wynik wyborczy był, jak wiemy, o połowę niższy od oczekiwań. Patrząc z boku, była to porażka. Ale w mediach liderzy tej partii poinformowali społeczeństwo, że te wybory wygrali, bo przecież były prognozy, że nie wejdą do parlamentu. A weszli! Śmiano się wówczas z tej słownej ekwilibrystyki pana Giertycha. Ale nie minęło zbyt dużo czasu, gdy podobne w duchu tłumaczenia zaczęto stosować dla wyjaśnienia społeczeństwu licznych osiągnięć tego rządu. Przed kilkoma dniami Główny Urząd Statystyczny poinformował nas o zadłużeniu Polski. Wynosi ono około 160 mld dolarów, zaś deficyt w handlu zagranicznym za 2006 rok wyniósł 16 mld dolarów. Czy to dużo, czy mało? W mediach natychmiast ukazały się komentarze, że to wyniki poniżej przewidywań. Stąd natychmiast wyciągnięto wniosek, że polska gospodarka rozwija się znakomicie. Tak też zostało to odebrane przez społeczeństwo, o czym miałem się okazję przekonać na herbatce u cioci Heli.
Ale wystarczy te dolary przeliczyć na złotówki, by zrozumieć, że optymizm jest tu wywołany raczej brakiem wyobraźni a nie rzeczywistymi osiągnięciami gospodarczymi. Te 16 miliardów dolarów to – ni mniej, ni więcej – tylko około 45 miliardów złotych, czyli o 5 miliardów więcej od tego, co Narodowy Fundusz Zdrowia wyda w 2007 roku na całą służbę zdrowia. A 160 miliardów dolarów zadłużenia zagranicznego to przecież są dwuipółletnie dochody państwa polskiego! Może ktoś by wyliczył, jak długo będziemy spłacać zadłużenie zagraniczne, czy też „leczyli” służbę zdrowia dysponując takimi dochodami? Na razie jest pomysł by podnieść podatki i składkę zdrowotną. To zły koncept. Ale może się okazać, że na herbatce będzie chwalony, bo telewizja przekona dzisiejszych niedowiarków i na nic tu moje plucie.
Nie są to bezpodstawne obawy. W ubiegłym tygodniu obiegła nasze lokalne media wieść o bezprecedensowym sukcesie Kobyłki. Miasto zostało wyróżnione w regionalnym rankingu samorządów z pośród tych, które dostały unijne dotacje. Okazało się, że Kobyłka, w przeliczeniu na jednego mieszkańca, znalazła się w czołówce beneficjentów. W udzielonym z tej okazji wywiadzie prasowym burmistrz Kobyłki Robert Roguski powiedział: „jesteśmy bardzo aktywną gminą. To wielkie święto gminy.” I tak dalej i tym podobnie. Sukces pełną gębą! O jednym tylko Pan burmistrz zapomniał. O rzeczywistych twórcach sukcesu Kobyłki! A ci są w Wołominie, bo tenże nagrodzony projekt powstał w Wołominie i dotyczy, w pierwszej kolejności, rozbudowy oczyszczalni ścieków „Krym”. Następstwem tej inwestycji dopiero będzie budowa sieci wodno – kanalizacyjnej w Kobyłce. Nie umniejszyło by to w niczym Panu burmistrzowi, gdyby w tym radosnym dla siebie dniu wspomniał o prezesie PWiK w Wołominie Andrzeju Grochockim czy burmistrzu Jerzym Mikulskim. My byśmy poznali prawdę a zainteresowanym było by przyjemnie.
Ale jak tu dzisiaj nie ściemniać?
coałkowicie zgadzam się z panem redaktorem. wszelkie takie, jak wspomniany plebiscyt mają znikomą dla mnie wartość. Trochę pogrzebałem w internecie aby poszukać szczegółowych kryteriow punktacji. wyszło z oszukiwań,że głownym była wysokośc pozyskanych środków unijnych i ich przelicznie na mieszkańca.Moim zdaniem ktyterium mało wiatygodne,glownie przez to,że nie uwględnia możlowścifinansowch gminy. Widomymjest ogólnie,tak mi sięwydaje,że wysokośc dotacjio jkamoga się ubiegać gminy jest ściśle związana z wysokosciom budżtętu jakim gmina dspsponuje. Wszak unia płaci dopiero po zrealizowaniu inwstycji. Jak zatem porównać gmine z budżetem kilkudziesieciu mln z gminą która ma do dypospozycji kilka. Takiej gminy ubogiej nie stać na występowanie o duże środki bo nie są w stanie zapewnić zabezpieczenia finansowego na realziację inwestycji. Zgadzam się zPanem redaktorem, że to jest sukces Wołomina anie Kobyłki.
W klasyfikacji, októrej pisze, jest kolumna o ilosci dofinasowanych składanych wniosków. A z tym jest zwizana też praca urzędników, opracowujących te wnioski.Warto tak ocenictą klasyfiakcję
Fakt, szkoda że organizatorzy akcji nie uwzględnili dokładniej kryteriów oceny gmin. Moim zdaniem, przy takim układzie, pierwszym miejscem powinny podzielić się dwie partnerskie gminy.
Wniosek jeden – zostawić w Wołominie tylko zwolenników Mikulskiego i po sprawie. Wygrajš każdy plebiscyt.
Tu nie chodzi o konkretną osobę, bo to nie konkurs piękności, tylko o dobro miasta. Mniejsza z tym, kłóćmy się dalej czyja racja jest racniejsza:P